Trzy druciki Trzy druciki
Przemyślenia

Trzy druciki

Łukasz Chmielewski
Czyta się 3 minuty

Wojtek Wawszczyk jest cenionym twórcą animacji. Pisze scenariusze, rysuje, reżyseruje, wykłada na uczelniach. Na co dzień pracuje dla branży reklamowej. Najbardziej znane produkcje, przy których się angażował, to filmy Ja, robotJeż Jerzy, serial dla dzieci Kacperiada, a także gra Fight Club. Teraz zajmuje się adaptacją klasycznego dziś komiksu Tadeusza Baranowskiego o smoku Diplodoku i Lordzie Hokus-Pokus. Wawszczyk przez ponad dekadę, po godzinach, tworzył powieść graficzną. Efektem jest ponad 600-stronicowy album zatytułowany Pan Żarówka, który robi wrażenie plastycznym wyczuciem i w poruszający sposób opowiada o tym, jak trudno żyć.

Głównym bohaterem komiksu jest nastolatek mieszkający w hutniczym mieście. Matka pracuje w odlewni, ojciec w prasowalni. Każdemu z nich przytrafia się wypadek. Najpierw ojciec zostaje rozprasowany jak naleśnik, później jego syn połyka płynny metal i zaczyna świecić jak żarówka, na końcu matka pęka na pół. Dzieciak odkrywa też w sobie dziwny talent. Podłączony do prądu świeci, potrafi również rysować i rzucać na ścianę swoje obrazki. Połknięty metal wypalił mu wnętrzności, w których ma teraz trzy skręcone druciki przypominające wolframowy żarnik z żarówki. Pierwszy drucik pęka, kiedy chorzy rodzice nie są w stanie zajmować się chłopakiem. Życie oczywiście będzie chciało przerwać kolejne…

Komiks Wawszczyka jest autofikcyjną opowieścią o poszukiwaniu własnej wartości, która pozwoli obłaskawić rzeczywistość i ostatecznie się w niej odnaleźć. Nie jest to jednak zwykła historia o dorastaniu, samookreśleniu i relacjach rodzinnych. Autor sięga po realizm magiczny, snując miejscami brutalnie naturalistyczną, a kiedy indziej surrealistyczną i oniryczną opowieść. Kiedy rzeczywistość zbyt mocno „dociska” bohatera, wtedy Wawszczyk pozwala mu od niej uciec, często operując zobrazowaną dosłownie metaforą lub przenośnią. Ten mechanizm działa też w drugą stronę, dzięki czemu bohater nie zatraca się w sobie i stawia czoło wyzwaniom codzienności. Eklektyzm gatunkowy tego komiksu jest świetnie wyważony, a Wawszczyk z wprawą przeskakuje między stylistykami. Dzięki temu fabuła nie tylko jest ciekawsza i bardziej dynamiczna, lecz także ucieka od banału i pozostawia sporo intrygujących czytelnika niedopowiedzeń.

Wawszczyk w niezwykły sposób mówi o zwykłych rzeczach. Mimo że Pan Żarówka nie przełamuje żadnego tabu, nie odkrywa nieznanych lądów, to trudy zwykłego życia pokazuje w oderwaniu od klasycznego dyskursu i bardzo sugestywnie. Autor prowadzi głównego bohatera przez kolejne etapy w jego życiu: od przemocy w szkole i wstydzenia się rodziców przez studia, pierwszą miłość i pierwszą pracę aż po dorosłość i doświadczenie śmierci najbliższych. Tym wydarzeniom Wawszczyk nadaje jednak zaskakującą i nośną semantycznie formę. Surrealistyczny świat z rozprasowanymi, złamanymi i świecącymi postaciami staje się oto rzeczywistością czytelnika, który bez problemu odnajduje w komiksie siebie, swoje doświadczenia i przeżycia. Wspomniana niezwykłość świata w połączeniu z operowaniem metaforą działa jak, powiedzmy, podkreślenie w tekście – wskazuje, co i dlaczego jest ważne. Pozwala też bez kumulacji wydarzeń i nadmiernego gadulstwa sprawnie poprowadzić narrację i umiejętnie dawkować emocje. Dlatego album wciąga i czyta się łapczywie.

„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk
„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk
„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk
„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk
„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk
„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk
„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk
„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk
„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk
„Pan Żarówka”, Wojtek Wawszczyk

Czytaj również:

Michał Śledziński: Nie potrzebujemy kolejnego Adasia Miauczyńskiego Michał Śledziński: Nie potrzebujemy kolejnego Adasia Miauczyńskiego
i
rys. Michał „Śledziu” Śledziński

Michał Śledziński: Nie potrzebujemy kolejnego Adasia Miauczyńskiego

Łukasz Chmielewski

Łukasz Chmielewski: Na szybko spisane (NSS) to trylogia, której poszczególne tomy opisują kolejne dekady z życia mężczyzny urodzonego w 1980 r. Na jej domknięcie trzeba było czekać 10 lat. Dlaczego ostatni tom, który traktuje o dorosłości i życiu w pierwszej dekadzie XXI w., był taki trudny do realizacji?

Michał Śledziński: Przede wszystkim historia musiała dojrzeć. Potrzebowałem dystansu, żeby móc przetworzyć rzeczywistość w komiks. Trzeba też pamiętać, że trylogię zacząłem wydawać w 2007 r. i drugi tom, który opisuje wchodzenie w dorosłość w latach 90. XX w., ukazał się rok później. Już chociażby więc ze względu na kalendarz nie mogłem od razu opisać lat 2000–2010, domykając tym samym całość. Sporo się też przeprowadzałem, zacząłem pracować przy animacjach, gdzie rysowałem bardzo, ale to bardzo dużo. Stworzyłem również inne komiksy – czterotomowe Wartości rodzinne i pierwsze tomy nowych cykli Czerwony Pingwin musi umrzećStrange Years: Jesień. Jakkolwiek paradoksalnie by to zabrzmiało – nie miałem czasu na Na szybko spisane. W końcu jednak zaszyłem się na półtora miesiąca i narysowałem cały trzeci tom. 

Czytaj dalej