„Nie jesteś tak zwane »bóstwo«, lecz jakże czaru masz mnóstwo!” – tak przed ponad pół wiekiem Zofię Rakowiecką emablował Jeremi Przybora. Z okazji Dnia Matki Jacek Rakowiecki wspomina swoją mamę i jej towarzyski flirt. Przed Państwem niepublikowane dotąd listy i wiersze młodego jeszcze wtedy Starszego Pana.
Była późna jesień roku 1948. Jeremi niedawno wrócił do Warszawy z Bydgoszczy i właśnie był po udanym debiucie Radiowego Teatru „Eterek”, którego pierwszy odcinek Program II PR wyemitował 17 sierpnia. Zofia niedawno zaczęła pracę w Teatrze Polskiego Radia w charakterze sekretarki-asystentki. Jeszcze cztery lata wcześniej oboje brali udział w powstaniu warszawskim, on – w Śródmieściu jako prowadzący audycje w powstańczym radiu dla ludności cywilnej, ona – na Górnym Mokotowie jako sanitariuszka ps. Lidka.
Przed wojną on uczył się w znakomitym ewangelickim Gimnazjum Reja przy pl. Małachowskiego, ona – w nie mniej renomowanym Liceum im. Królowej Jadwigi przy placu Trzech Krzyży. Ale poznać się nie mieli raczej szans, już choćby z racji różnicy wieku. Jeremi urodził się w 1915 r. i przed wojną zdążył studiować anglistykę na UW i skończyć studia na SGH oraz rozpocząć