Trzy różowe pigułki Trzy różowe pigułki
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Doznania

Trzy różowe pigułki

Aldous Huxley
Czyta się 58 minut

„Praca stanie się jogą pracy, zabawa będzie jogą zabawy, a codzienne czynności awansują do statusu jogi codziennego życia” – czy utopijna wizja Aldousa Huxleya z 1962 r., w której filozofia Wschodu tworzy syntezę z ówczesną wiedzą naukową, ma szanse na spełnienie?

Kto jest kim

Will Farnaby – główny bohater; typowy europejski inteligent: błyskotliwy i w głębi duszy nieszczęśliwy. Jako dziecko widział śmierć ukochanej ciotki; jako dorosły zdradzał żonę i doprowadził do jej śmierci. Wymienione wydarzenia służą mu za uzasadnienie własnego cynizmu, jednak z każdą kolejną stroną powieści szlachetnieje.
Doktor Robert MacPhail – mądry badacz i lekarz, który swoją wiedzą ochoczo dzieli się z Willem ignorantem; w międzyczasie pracuje w laboratorium i odwiedza umierającą na raka żonę.
Murugan – młody następca na tronie państwa Pala, zafascynowany zachodnim stylem życia; kiedy dojdzie do władzy, planuje zburzyć buddyjskie świątynie, wykorzystać złoża ropy naftowej i wprowadzić na wyspę szybkie samochody.
Widżaja – drugoplanowa postać, która budzi zaufanie; współpracownik doktora Roberta: młody, mądry, łagodny, wyrozumiały, a zarazem duży i silny – właściwie ideał; przekaziciel świetnych genów.

ilustracja: Marek Raczkowski
ilustracja: Marek Raczkowski

Patriotyzm nie wystarczy. Tak samo zresztą nie wystarczy nic innego: nauka nie wystarczy, religia nie wystarczy, sztuka nie wystarczy, polityka i ekonomia nie wystarczą ani miłość, ani obowiązek, ani działanie nawet najbardziej bezinteresowne, ani kontemplacja, nawet żeby nie wiadomo jak wysublimowana. Nie wystarczy nic, chyba że coś, co byłoby wszystkim.

– Uwaga! – zakrzyczał ptak w oddali.

Will popatrzył na zegarek. Za pięć dwunasta. Zamknął Uwagi o tym, co jest co i chwyciwszy bambusowy kij alpejski, który kiedyś należał do Dugalda MacPhaila, ruszył na umówione spotkanie z Widżają i doktorem Robertem. Odległość od bungalowu doktora Roberta do głównego budynku Stacji Doświadczalnej, drogą na skróty, to tylko niecałe ćwierć mili. Był jednak nieznośny upał, a także dwa ciągi schodów do pokonania po drodze. Nie lada wyprawa dla rekonwalescenta z prawą nogą w łupkach.

Powoli, boleśnie, powędrował krętą ścieżką, wspinając się po schodach. Zatrzymał się po przejściu ostatnich stopni, żeby złapać oddech i wytrzeć pot z czoła, potem ruszył w kierunku tablicy z napisem LABORATORIUM, trzymając się wąskiego paska cienia rzucanego przez mur.

Drzwi pod tablicą były uchylone, otworzył je pchnięciem i wszedł do długiej, wysoko sklepionej hali. Jak wszędzie, były tam zlewy i stoły robocze, oszklone szafki pełne butelek i sprzętu laboratoryjnego, a także, jak zwykle, zapach chemikaliów i myszy w klatkach. W pierwszej chwili Will miał wrażenie, że w hali nie było nikogo. Okazało się jednak, że – prawie niewidoczny za półką z książkami postawioną pod kątem prostym do ściany – siedział przy stole młody Murugan, pochłonięty czytaniem. Will zbliżył się do niego tak cicho, jak tylko potrafił – zawsze uważał zaskakiwanie ludzi za zabawne. Jego zbliżanie się maskował szum wentylatora elektrycznego, tak że Murugan zdał sobie sprawę z obecności Willa dopiero, gdy ten podszedł na dwa metry do wystającej półki. Chłopak drgnął spłoszony, w panicznym pośpiechu wrzucił swoją książkę do skórzanej teczki. Zaraz też sięgnął po inny, mniejszy tom, który leżał otwarty obok niej na stole, przyciągając go tak, że znalazł się w odległości umożliwiającej czytanie. Dopiero wtedy odwrócił twarz w stronę intruza.

– To tylko ja – powiedział Will, uśmiechając się, żeby mu dodać otuchy.

Na twarzy chłopaka gniewny upór ustąpił miejsca wyrazowi ulgi.

– A ja myślałem, że to… – przerwał, nie kończąc zdania.

– Myślałeś, że to ktoś, kto cię zbeszta, bo nie robisz tego, co masz robić, nieprawda?

Murugan wykrzywił twarz w uśmiechu i pokiwał potakująco swoją kędzierzawą głową.

– Gdzie są wszyscy inni? – zapytał Will.

– Wyruszyli w pole – Murugan mówił tonem potępienia. – Przycinają czy zapylają, czy coś tam jeszcze.

– A więc to tak – kiedy nie ma kota, myszy harcują. Cóż to studiowałeś z taką pasją?

Murugan, z obłudną miną niewiniątka, uniósł książkę, której czytanie chciał udawać.

– Jest zatytułowana Wstęp do ekologii – powiedział.

– Rozumiem – powiedział Will. – Ale ja pytałem, co czytałeś naprawdę.

– Ach, to. – Murugan wzruszył ramionami. – Pan by się tym nie zainteresował!

– Interesuje mnie wszystko, co ktoś usiłuje ukryć – zapewnił go Will. – Czy to pornografia?

Muruganowi nagle odeszło prezentowane dotąd aktorstwo. Wyglądał na autentycznie urażonego.

– Za kogo pan mnie ma?

Will już niemal powiedział, że ma go za zwyczajnego chłopaka, ale zreflektował się. Piękny, młody przyjaciel pułkownika Dipy mógłby wziąć „zwyczajnego chłopaka” za obrazę czy insynuację. Skłonił się zatem z udawaną dworskością.

– Proszę o wybaczenie Waszą Wysokość – powiedział, i dodał innym tonem: – Ale jestem nadal zaciekawiony. Czy mogę? – Położył rękę na wypchanej teczce.

Po chwili wahania Murugan odpowiedział z wymuszonym uśmiechem:

– Proszę, śmiało.

– Cóż za tomisko! – Will wyciągnął z teczki księgę wielkiego formatu i położył ją na stole. Przeczytał na głos: – Sears, Roebuck and Company, Katalog Wiosenno-Letni.

– To z ubiegłego roku – wyjaśnił Murugan tonem przeprosin. – Ale nie przypuszczam, żeby od tego czasu wiele się zmieniło.

– Chyba się w tym mylisz – oznajmił Will. – Gdyby co roku nie zmieniano gruntownie mody, nie byłoby powodu, żeby kupować rzeczy nowe, zanim stare zostaną znoszone. Nie rozumiesz podstawowych zasad współczesnego konsumpcjonizmu. – Otworzył katalog na chybił trafił. „Miękkie, koturnowe, ranne pantofle o powiększonej szerokości”. Otworzył w innym miejscu i znalazł opis i obrazek przedstawiający „bladoróżowy biustonosz z dakronu i bawełny Pima”. Przewrócił kartkę, a tam, memento mori, było to, co nabywczyni biustonosza będzie nosić za lat dwadzieścia – „regulowany gorset przedni z miską podtrzymującą obwisły brzuch”.

– Nie jest to zbyt zajmujące – powiedział Murugan – może dopiero sam koniec tomu. A ten katalog ma tysiąc trzysta pięćdziesiąt osiem stron – dodał dla uzupełnienia. – Proszę tylko pomyśleć! Tysiąc trzysta pięćdziesiąt osiem!

Will przerzucił następne sto pięćdziesiąt stron.

– Aha, tu coś bardziej do rzeczy – powiedział. – „Nasze słynne rewolwery i pistolety kaliber 22”. – Nieco dalej były łodzie z włókna szklanego i jeszcze silniki do montowania w kadłubie, o zwiększonym ciągu, a wreszcie dwunastokonny silnik zaburtowy za jedne 234,95 dolara wraz ze zbiornikiem paliwa. Przy nim dopisek: „Nadzwyczaj Wspaniałomyślna Oferta”.

Murugan jednak nie był, jak się okazało, wodniakiem. Wziął katalog i zaczął go niecierpliwie kartkować jeszcze dalej.

– Proszę spojrzeć na ten włoski skuter! – Podczas gdy Will oglądał, on czytał na głos:

– Taki Speedster, o eleganckiej sylwetce, pali tylko 2,1 litra na setkę. Niech pan sobie wyobrazi! – Jego twarz, zwykle nadąsana, promieniowała entuzjazmem. – A nawet ten motocykl,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Dwie wizje Aldousa Huxleya Dwie wizje Aldousa Huxleya
i
ilustracja: Tomek Kozłowski
Opowieści

Dwie wizje Aldousa Huxleya

Tomasz Wiśniewski

To rzadkość, by jeden autor stworzył zarówno antyutopię, jak i utopię. Wyjątkowa rzadkość, by oba dzieła były wybitne i przetrwały próbę czasu. Zdaje się, że znany jest tylko jeden taki przypadek: przypadek twórczości Huxleya.

Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya do dziś niepokoi i wzbudza czujność czytelników wobec obserwowanych tendencji. Jego Wyspa do dziś inspiruje tych wszystkich, którzy widzą światło w tunelu. Pisarz nie przeszedł zwykłej ewolucji od optymizmu do pesymizmu, a powodowany troską staromodnego intelektualisty zaangażowanego w sprawy świata nie poprzestał na katastroficznym zgorzknieniu.

Czytaj dalej