To już druga recenzja, którą na tych łamach poświęcam duetowi Pro8l3m. W ubiegłym roku pochylałem się nad epką Hack3d By Gh05t 2.0, którą polecałem, podkreślając dwuznaczność tekstów dedykowanych w dużej mierze technologii i nowym mediom. Tematyka ta świetnie współgrała z futurystycznymi bitami Steeza, który obrał azymut na nowoczesność już wcześniej, na świetnie przyjętym oficjalnym debiucie duetu. Z zainteresowaniem czekałem więc na kolejną propozycję zespołu i jak widać nie byłem w tym odosobniony, skoro Ground Zero Mixtape jeszcze przed swoją premierą sprzedał się w nakładzie 8 tys. egzemplarzy, co jest liczbą w realiach polskiej branży niebywałą.
Mając na uwadze taką popularność, wypada docenić bezkompromisowość duetu. Nie mam tu na myśli jedynie jego nieszablonowych działań polegających choćby na organizacji promującego płytę koncertu w niewielkim klubie, choć zainteresowani takim biletem zapewne zapełniliby Torwar. Myślę przede wszystkim o muzyce wypełniającej Ground Zero Mixtape. Steez po raz kolejny dokonał dość radykalnej stylistycznej wolty. Po sukcesie opartego na samplach z polskich przebojów lat 80. Art Brut producent postawił na retro-futurystyczne brzmienie syntezatorów. Kiedy wydawało się już, że będą one stanowić o brzmieniu duetu na dłużej, Steez sięgnął po brzmienia popularne na Wyspach w latach 90.: breakcore, techno i trance. W wywiadzie dla Dziennik.pl producent przytomnie zauważył, że to estetyka przez polski hip-hop w zasadzie nieeksploatowana, co jest o tyle zaskakujące, że przez lata tych artystów słuchało się u nas znacznie częściej niż twórców funku czy soul. Fakt, z pewnością więcej Polaków bawiło się do numerów Roniego Size’a czy Juno Reactor niż Marvina Gaye’a i Funkadelic. Muszę przyznać, że nie całkiem mi po drodze z nowymi fascynacjami Steeza, ale efekt jego pracy – brudne, chropowate bity rodem z dyskotek końca wieku – jest bardzo ciekawy i momentami (np. w V8) świetnie uzupełnia się z imprezowymi, choć raczej ponurymi, opowieściami Oskara.
Niestety, na Ground Zero Mixtape zaskoczenia kończą się na poziomie muzyki. W warstwie tekstowej dostajemy Pro8l3m w pakiecie standard. W kolejnych utworach pojawia się paleta groteskowych postaci. W rolach głównych: on – wulgarny cynik z plikiem banknotów i ona – wyuzdana hipokrytka z pociągiem do narkotyków.
Pamiętam, że Pro8l3m wypominał środowisku hiphopowemu przesadne moralizatorstwo i zastrzegał, że robi rap dla dorosłych, gdzie poważne treści ukryte są w pornograficznych, pełnych brutalności scenkach. Rozumiem to podejście, sęk w tym, że pomimo szczerych chęci na Ground Zero Mixtape nie potrafię znaleźć nic więcej. Jest dosadnie, ale nudziarsko, bo nawet wulgaryzmy w końcu się zużywają. Bez większej ekscytacji słucham więc kolejnego wyznania sprowadzającego się do: „wciągnąłem za dużo, a ona tu jest i tańczy dla mnie”.