Ucieczka od małego człowieka Ucieczka od małego człowieka
i
zdjęcie: Nat Kontrakiewicz
Przemyślenia

Ucieczka od małego człowieka

Jan Błaszczak
Czyta się 16 minut

Jan Błaszczak: Esja to album na pianino solo. Czy od początku planowałaś, aby Twoje solowe poczynania stanowiły najbardziej minimalistyczną odsłonę Twojej twórczości, czy ta forma wykrystalizowała się podczas prac nad płytą?

Hania Rani: Moje wyobrażenia i plany na temat tego, jak to się wszystko potoczy, były zupełnie inne. Nad płytą zaczęłam pracować już trzy lata temu, kiedy nie wiedziałam jeszcze na przykład, że powstanie zespół tęskno., z którym wydałam płytę w listopadzie ubiegłego roku. Myślałam, że solowy album zostanie ukończony szybciej i nie będzie wyłącznie instrumentalny. A na pewno nie wyłącznie pianistyczny. Na ostateczny charakter Esji bardzo mocno wpłynął mój pobyt w Reykjavíku, gdzie zarejestrowałam połowę utworów, które znalazły się na krążku, oraz podjęcie współpracy z brytyjską wytwórnią Gondwana Records. Właśnie w porozumieniu z wydawcą doszliśmy do wniosku, że zaczniemy taką minimalistyczną, instrumentalną płytą jako preludium do kolejnych albumów.

Jak to się stało, że już ze swoją debiutancką płytą trafiłaś do brytyjskiej wytwórni?

Zawsze miałam nadzieję, że moją solową płytę uda mi się wydać dla zagranicznej wytwórni. Kiedy kształcisz się bardzo długo jako muzyk klasyczny, świat pomału się przed tobą otwiera. Chociażby dlatego, że charakter muzyki poważnej jest bardzo uniwersalny, nieograniczony barierą językową czy kulturową. Ponadto bierzesz udział w międzynarodowych kursach, festiwalach i konkursach, gdzie bardzo często rywalizujesz i stykasz się z wykonawcami z całego świata. To zmienia perspektywę i zachęca do działania nie tylko na swoim terenie. Wydawało mi się też, że start na zagranicznym rynku jest lepszy dla takiej muzyki.

zdjęcie: Alfheidur Gudmundsdottir

A Gondwana?

Od&nb

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Czas budowania szalup Czas budowania szalup
i
Misia Furtak, zdjęcie: Artur Adeszko
Opowieści

Czas budowania szalup

Jan Błaszczak

Jan Błaszczak: Kiedy grałaś w très.b, regularnie wydawaliście płyty. Minął zaledwie rok od ukazania się ostatniego albumu tego zespołu, a do sklepów już trafiał Twój solowy materiał. Nic nie wskazywało na to, że na następny trzeba będzie czekać pięć lat. Dlaczego tyle to trwało?

Misia Furtak: Po wydaniu epki w 2013 r. odsunęłam się od branży muzycznej i to była świadoma decyzja. W kryzysowej sytuacji okazało się, że nie mam wsparcia ludzi, z którymi pracowałam. Byłam do tego stopnia zawiedziona, że poważnie zastanawiałam się, czy nadal chcę się zajmować muzyką. Najpierw był więc czas łapania dystansu. Gdy ten etap miałam już za sobą, sięgnęłam znów po piosenki, które nigdy się nie ukazały. Rosło we mnie poczucie, że muszę je skończyć. Co nie oznacza, że przez te lata towarzyszyło mi ciśnienie, żeby znów wydawać. Znacznie bardziej zajmowało mnie dociekanie tego, jaka powinna być moja dalsza droga. Przy czym wciąż miałam wątpliwości, czy wracać, a jeśli tak – to na jakich zasadach? Ambicja mnie jednak nie podgryzała. Może teraz, po wydaniu płyty, zaatakuje? Co przyjdzie? powstawało jednak z innych powodów.

Czytaj dalej