
Jan Błaszczak: Esja to album na pianino solo. Czy od początku planowałaś, aby Twoje solowe poczynania stanowiły najbardziej minimalistyczną odsłonę Twojej twórczości, czy ta forma wykrystalizowała się podczas prac nad płytą?
Hania Rani: Moje wyobrażenia i plany na temat tego, jak to się wszystko potoczy, były zupełnie inne. Nad płytą zaczęłam pracować już trzy lata temu, kiedy nie wiedziałam jeszcze na przykład, że powstanie zespół tęskno., z którym wydałam płytę w listopadzie ubiegłego roku. Myślałam, że solowy album zostanie ukończony szybciej i nie będzie wyłącznie instrumentalny. A na pewno nie wyłącznie pianistyczny. Na ostateczny charakter Esji bardzo mocno wpłynął mój pobyt w Reykjavíku, gdzie zarejestrowałam połowę utworów, które znalazły się na krążku, oraz podjęcie współpracy z brytyjską wytwórnią Gondwana Records. Właśnie w porozumieniu z wydawcą doszliśmy do wniosku, że zaczniemy taką minimalistyczną, instrumentalną płytą jako preludium do kolejnych albumów.
Jak to się stało, że już ze swoją debiutancką płytą trafiłaś do brytyjskiej wytwórni?
Zawsze miałam nadzieję, że moją solową płytę uda mi się wydać dla zagranicznej wytwórni. Kiedy kształcisz się bardzo długo jako muzyk klasyczny, świat pomału się przed tobą otwiera. Chociażby dlatego, że charakter muzyki poważnej jest bardzo uniwersalny, nieograniczony barierą językową czy kulturową. Ponadto bierzesz udział w międzynarodowych kursach, festiwalach i konkursach, gdzie bardzo często rywalizujesz i stykasz się z wykonawcami z całego świata. To zmienia perspektywę i zachęca do działania nie tylko na swoim terenie. Wydawało mi się też, że start na zagranicznym rynku jest lepszy dla takiej muzyki.
zdjęcie: Alfheidur Gudmundsdottir
A Gondwana?
Od&nb