Każdego dnia musimy decydować – świadomie lub nieświadomie – co w danej sytuacji jest uczciwe, a co nie. I nie zawsze udaje się nam zyskać pewność, że wybraliśmy dobrze. O tym, jak dzisiaj być uczciwym, mówi etyk, prof. Paweł Łuków.
Paulina Wilk: Czego potrzeba, żeby nasza rozmowa była uczciwa?
Paweł Łuków: Niezbędne są normy moralne, żeby kierowały tym, co robimy i mówimy. A one kierują „po cichu”. Jeśli jesteśmy uczciwymi ludźmi, to na ogół nie musimy się zastanawiać, czy w rozmowie powinniśmy powiedzieć prawdę, czy nie. Bo uczciwość to – w jednej z jej wielu odsłon – taka metanorma, która określa rys całego naszego charakteru. Żeby być uczciwym, trzeba być m.in. otwartym, prawdomównym, szczerym, ale też dotrzymywać słowa, oddawać sprawiedliwość i zasługi innym, cechować się prostolinijnością. Sporo tego. A pewnie i więcej. Można by dojść do wniosku, że życie etyczne jest strasznie ciężkie, bo ciągle trzeba się nad czymś zastanawiać. Ale w rzeczywistości najczęściej postępujemy wystarczająco uczciwie nie dlatego, że w kółko myślimy o tym, aby być uczciwymi, ale dlatego, że kształtujemy nasze decyzje i działania zgodnie z normami etycznymi.
Czyli uczciwość nie wymaga świadomości?
Nasze normy zwykle uświadamiamy sobie wtedy, gdy trudno ich przestrzegać. Podstawowe normy postępowania regulują zachowania wobec innych, a także wobec siebie. A uczciwość jest niejako ponad nimi, dlatego nazwałem ją metanormą. Nie musimy być zawsze rozmyślnie uczciwi, tak jak nie musimy być zawsze świadomi, czy mówimy prawdę. Po prostu ją mówimy. To jak z zasadami ruchu drogowego. Doświadczony kierowca nie przypomina sobie na każdym skrzyżowaniu dróg równorzędnych reguły prawej ręki, tylko ustępuje tym, którzy nadjeżdżają z prawej strony. Ale kiedy cztery samochody nadjadą z czterech stron w tej samej chwili, to będzie musiał się zastanowić, co zrobić, i być może przywoła zasadę prawej ręki.
A skąd wiemy, że robimy coś uczciwie lub nieuczciwie?
Tradycyjnie w naszej części świata mówimy o sumieniu. Wierzymy, że mamy coś w rodzaju kompasu moralnego. Ale można to też określić jako głęboko uwewnętrznione normy moralne. O czyjejś uczciwości najczęściej mówimy na podstawie dotychczasowych dokonań tej osoby.
No właśnie. Nawet jeśli uczciwość jest rysem charakteru, to w ciągu życia bywamy uczciwi w jednych sytuacjach, a w innych nie.
Ten rys nie musi być nieskalany. Jesteśmy moralnie niedoskonali. I dlatego potrzebujemy norm. Gdybyśmy byli aniołami, tobyśmy ich nie potrzebowali.
A do czego nam służą?
Po pierwsze kształtują wrażliwość, jak u wspomnianego kierowcy, który wie, w którą stronę spojrzeć, zbliżając się do skrzyżowania. Podpowiadają, na co zwracać uwagę. Jeśli ktoś ma dobrze internalizowaną normę prawdomówności, będzie na ogół szczery i autentyczny, pełny prawdy. Święty Tomasz pisał o cnocie prawdy, którą rozumiem jako szacunek dla prawdy, tj. ostrożne