Uczciwy człowiek wychodzi z siebie Uczciwy człowiek wychodzi z siebie
i
Paweł Łuków, zdjęcie: Mirosław Kaźmierczak
Przemyślenia

Uczciwy człowiek wychodzi z siebie

Paulina Wilk
Czyta się 20 minut

Każdego dnia musimy decydować – świadomie lub nieświadomie – co w danej sytuacji jest uczciwe, a co nie. I nie zawsze udaje się nam zyskać pewność, że wybraliśmy dobrze. O tym, jak dzisiaj być uczciwym, mówi etyk, prof. Paweł Łuków.

Paulina Wilk: Czego potrzeba, żeby nasza rozmowa była uczciwa?

Paweł Łuków: Niezbędne są normy moralne, żeby kierowały tym, co robimy i mówimy. A one kierują „po cichu”. Jeśli jesteśmy uczciwymi ludźmi, to na ogół nie musimy się zastanawiać, czy w rozmowie powinniśmy powiedzieć prawdę, czy nie. Bo uczciwość to – w jednej z jej wielu odsłon – taka metanorma, która określa rys całego naszego charakteru. Żeby być uczciwym, trzeba być m.in. otwartym, prawdomównym, szczerym, ale też dotrzymywać słowa, oddawać sprawiedliwość i zasługi innym, cechować się prostolinijnością. Sporo tego. A pewnie i więcej. Można by dojść do wniosku, że życie etyczne jest strasznie ciężkie, bo ciągle trzeba się nad czymś zastanawiać. Ale w rzeczywistości najczęściej postępujemy wystarczająco uczciwie nie dlatego, że w kółko myślimy o tym, aby być uczciwymi, ale dlatego, że kształtujemy nasze decyzje i działania zgodnie z normami etycznymi.

Czyli uczciwość nie wymaga świadomości?

Nasze normy zwykle uświadamiamy sobie wtedy, gdy trudno ich przestrzegać. Podstawowe normy postępowania regulują zachowania wobec innych, a także wobec siebie. A uczciwość jest niejako ponad nimi, dlatego nazwałem ją metanormą. Nie musimy być zawsze rozmyślnie uczciwi, tak jak nie musimy być zawsze świadomi, czy mówimy prawdę. Po prostu ją mówimy. To jak z zasadami ruchu drogowego. Doświadczony kierowca nie przypomina sobie na każdym skrzyżowaniu dróg równorzędnych reguły prawej ręki, tylko ustępuje tym, którzy nadjeżdżają z prawej strony. Ale kiedy cztery samochody nadjadą z czterech stron w tej samej chwili, to będzie musiał się zastanowić, co zrobić, i być może przywoła zasadę prawej ręki.

A skąd wiemy, że robimy coś uczciwie lub nieuczciwie?

Tradycyjnie w naszej części świata mówimy o sumieniu. Wierzymy, że mamy coś w rodzaju kompasu moralnego. Ale można to też określić jako głęboko uwewnętrznione normy moralne. O czyjejś uczciwości najczęściej mówimy na podstawie dotychczasowych dokonań tej osoby.

No właśnie. Nawet jeśli uczciwość jest rysem charakteru, to w ciągu życia bywamy uczciwi w jednych sytua­cjach, a w innych nie.

Ten rys nie musi być nieskalany. Jesteśmy moralnie niedoskonali. I dlatego potrzebujemy norm. Gdybyśmy byli aniołami, tobyśmy ich nie potrzebowali.

A do czego nam służą?

Po pierwsze kształtują wrażliwość, jak u wspomnianego kierowcy, który wie, w którą stronę spojrzeć, zbliżając się do skrzyżowania. Podpowiadają, na co zwracać uwagę. Jeśli ktoś ma dobrze internalizowaną normę prawdomówności, będzie na ogół szczery i autentyczny, pełny prawdy. Święty Tomasz pisał o cnocie prawdy, którą rozumiem jako szacunek dla prawdy, tj. ostrożne

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Szczerze o szczerości Szczerze o szczerości
i
archiwum „Przekroju”
Przemyślenia

Szczerze o szczerości

Maria Hawranek

Boimy się zaryzykować i odsłonić, dlatego ze strachu uciekamy w fałsz. Tymczasem Christoph Fink, trener radykalnej szczerości, przekonuje, że obnażenie się przed innymi wcale nie jest dla nas zabójcze. Co więcej, może nas do siebie zbliżyć.

To jedna z najbardziej nieoczywistych rozmów, jakie kiedykolwiek przeprowadziłam. Christoph Fink najpierw próbuje pomóc mi zrozumieć koncept radykalnej szczerości, potem wzbudza złość, by w końcu przeprowadzić mnie przez rodzaj wspólnej medytacji na głos – bazę tej praktyki. Po drodze jest wesoło, strasznie, poważnie i do bólu szczerze. Po tej rozmowie wciąż nie wiem, czy pojechałabym na warsztaty radykalnej szczerości, ale przynajmniej rozumiem, o co w niej chodzi.

Czytaj dalej