Wszyscy jesteśmy fotografami, artystami. Nic nowego. Teraz nawet bardziej, niż gdy te hasła padały po raz pierwszy. Szczególnie fotografami – przecież każdy ma w komórce aparat. Fotografia przeniknęła nasze życia totalnie, na każdym poziomie. Nic trudnego, nic wielkiego.
Jednocześnie zakłady fotograficzne straciły rację bytu. W urzędzie w punkcie ksero zrobisz zdjęcie do dokumentów. Za chwilę kamera w okienku zrobi całą robotę. Więc teraz to jest proste! A może być jeszcze łatwiejsze, z książką – poradnikiem Katarzyny Tusk Make photography easier.
Tylko tu zaczynają się schody. Co ma być łatwiejsze? Robienie zdjęć? Patrzenie na zdjęcia? Rozumienie medium? Zostanie profesjonalistą? Za trudne pytania na początek. Może to tylko tytuł, parafraza nazwy bloga autorki (Make life easier). Dajmy sobie czas, przeczytajmy.
Kto powinien przeczytać tę publikację? Jestem dziewczyną i jestem blogerką, ponieważ piszę bloga. W dodatku – bloga o fotografii. Wydaje się zatem, że jestem idealną grupą docelową publikacji. Autorka pisze do dziewczyn, bezpośrednio, po dziewczyńsku, mamy sztamę, rozumiemy się, puszczamy do siebie oczka. A jednak po tej lekturze dociera do mnie, że może i mam bloga, ale do blogerki to mi daleko. Jestem poza nawiasem i krągiem wtajemniczonych. Nawet jeśli autentycznie lubię fotografię. Nawet jeśli przeznaczam lata pracy i edukacji na własny rozwój w tej dziedzinie. Nawet jeśli fotografię uważam za medium powszechne i uniwersalne, jak żadne inne. To nie jest książka dla mnie. To nie jest też książka dla was.
Zdarzyła się tu pewnego rodzaju krzywda. Nie umiem niestety precyzyjnie wskazać, komu większa – czytelnikom (czytelniczkom) czy autorce? Fotografia, jako taka, da sobie radę i z taką książką. Nie takie rzeczy o niej pisano i mówiono. Delacroix w nią nie wierzył, Baudelaire nienawidził. Katarzyna Tusk ją uwielbia, bowiem fotografia, a dokładniej aparat fotograficzny „daje nam poczucie ciągłości, pokazuje uniwersalną historię życia, od narodzin aż po nieuchronny koniec”. Górnolotnie i nierówno, tak jest przez całą tę książkę. Niby proste i łatwe spostrzeżenia, pisane niczym posty na bloga, przewija się w nich i filozofia, i wielcy pisarze, malarze. Z fotografami gorzej, co budzi pewien sceptycyzm. Może ułatwię, literalne – make easier – dopiszę jakby rozdział, sprostowanie, kolejny post na bloga. Niełatwy jest dla mnie język publikacji, ale postaram się weń wgryźć.
Czym jest piękno?
Najwięksi myśliciele przez wieki zastanawiali się nad tą kwestią. Piękno znajdujecie w odbiciu w lustrze, w swojej kuchni i mieszkaniu, w ulotnych chwilach. Bądźcie czujne, być może jest obecne i teraz, obok was. Nie potrzebujecie zmieniać kolorów ścian w mieszkaniu, postarzać nowiuteńkiego stołu, by spełniał wymogi internetowej mody, chować bratu wszystkie bluzy z kapturem (pozdrawiam Cię młody z tego miejsca), by wyglądał dobrze na zdjęciu. Zalecenia, jak dopomóc w zrobieniu pięknego zdjęcia nie mają nic wspólnego z osobistymi przemyśleniami nad kategorią estetyczną. Piękna nie sprowadzamy do sposobu recepcji fotografii, nie oceniamy go po ilości lajków na Facebooku, ani followersów na Instagramie.
Jak pisać o fotografii?
Najlepiej używając pojęć fotograficznych. Gdy mówimy o niej, można wspomnieć o podstawowych kategoriach jak światło, czas naświetlania i przesłony. Chyba że czytelników ma się za nieuzdolnionych i oporniej myślących. Światłem w fotografii nie jest literalnie żarówka ani lampa (ani ta markowa, ani ta znaleziona na targu staroci), którą ustawiacie w konkretnym miejscu, by stworzyło odpowiedni klimat. Oczywiście dobrze, że wraz z autorką uczycie się widzieć światło. To cenne i najistotniejsze. Fajnie, że mówicie o temperaturze światła, to też warte uwagi. Ale poeksperymentujcie z ustawieniami aparatów, znajdźcie tryb nieautomatyczny i spróbujcie przerobić brakującą lekcję, ucząc się rudymentarnej zależności światła od czasu naświetlania. Jeśli macie opanowaną tę zależność, zrozumiecie, że nieistotny jest kolor kabelka lampek, które na zdjęciu będą.
Najlepiej pisać swoimi słowami, z drobiazgowością sprawdzając fakty. Warto zajrzeć do książek o historii tego medium, a nie tylko na kilka stron internetowych o zdjęciach. Słowa „fotografik” nie używamy, gdy nie mówimy o piktorialistach. Lepiej też porównywać idee fotograficzne do idei fotografów, a nie malarzy, bo z tym podejściem pożegnaliśmy się jakieś 150 lat temu. Zatem zamiast przywoływać obrazy Van Gogha i Hoppera, warto może pogrzebać w fotografiach (Hopper robił zresztą znakomite zdjęcia!). Jeśli mówimy o wyjściu na zdjęcia o poranku w Paryżu przychodzi na myśl Atget, kiedy zaś odkrywamy, że przed wykonaniem zdjęcia warto podejść bliżej – już nie tylko warto, ale trzeba wspomnieć o Robercie Capie. Niby drobiazgi, ale to wspaniałe zdanie „Nie robisz zdjęcia. Tworzysz je.” – powiedział Ansel Adams, nie autorka.
Jak podpisywać zdjęcia?
Najlepiej pamiętajcie o fakcie, że, aby powstało zdjęcie potrzebne są aparat i fotograf. Istnieją już na świecie zautomatyzowane aparaty, technika idzie naprzód i niebawem fotograf będzie zbędny. Tymczasem czytamy publikację, jak robić zdjęcia łatwiej, a zatem nie pozbywajmy się osoby, która fotografuje – to wy! Chyba, że stylizujecie scenę, ustawiacie i komponujecie, dbacie o szczegóły, ale spust migawki naciska ktoś inny. Wtedy pamiętajcie, że trzeba podpisać autora zdjęcia. To on/ona jest fotografem/fotografką. To nie wy! Możecie oczywiście zamówić fotografa, opłacić usługę wykonania zdjęć, podpisać umowę licencyjną, mieć swojego ghost-fotografa. Ale jeśli piszecie książkę o tym jak łatwiej fotografować, nie wpuszczajcie w maliny swoich czytelniczek! Mając setki tysięcy followersów na swoim blogu, wasz głos jest słyszalny, książka poczytna – skorzystajcie z okazji i wspomnijcie, że umieszczenie nieswoich zdjęć na swoim blogu nie czyni ich automatycznie waszymi. Można za to otrzymać pismo od prawnika i powinno się zapłacić.
W tej publikacji tylko kilka na kilkadziesiąt zdjęć ma swojego autora. Reszta należy do Katarzyny Tusk, problem w tym, że ona jest na zdjęciach. Nie zastanawiajcie się jak, po prostu jeśli ktoś wam to zdjęcie zrobi i nawet wam je da: podpiszcie autora!
Jak pięknie żyć nie-do-fotografii?
Jeśli jeszcze nie wiecie, książka Katarzyny Tusk nie uczy robić zdjęć. Nie pomaga w obsłudze aparatu, nie wyjaśnia zagadnień stricte fotograficznych. Wskazuje jak upiększać mieszkanie, jak lepiej pozować, jak gotować do obrazka. Jak żyć piękniej? Najtrudniej zachować ten balans – kiedy piękniej autentycznie, a kiedy zaczyna się udawanie i naciąganie. Autorka, jak czytacie, wielokrotnie o tym napomina. Gotujcie zatem smacznie, ale nie jedzcie od razu. Rodzinę do zdjęcia ustawiajcie po uprzednim przebraniu w odpowiednie kolory i materiały, które lepiej wyjdą na zdjęciu – ale baczcie, by nie pojawił się udawany uśmiech. Jeśli wasze mieszkanie do sesji rodzinnej jest za małe, poproście o pomoc znajomych z większym metrażem, a Wy (tylko bez pozowania!) bądźcie naturalni!
„Całą historię fotografii można by streścić – jak to trafnie ujęła Susan Sontag (…) – jako walkę między potrzebą upiększania a prawdomównością”. Święte słowa, weźcie je sobie do serca, pytając się na poważnie: po co chcecie zrobić zdjęcie? Chcecie zachować moment, powiedzieć coś o uczuciach, chcecie być szczerzy? Nie bierzcie tej książki do ręki.
Patrzcie wokół siebie, zauważajcie nie tylko światło. Nie żyjcie pod obrazek. W ważnych momentach bądźcie na miejscu i uczestniczcie w swoim niedoskonałym świecie. Obejrzyjcie film Sekretne życie Waltera Mitty, pozwólcie sobie – jak bohater, którego gra Sean Penn – na obserwację, na moment, w którym nie zrobicie zdjęcia, bo będziecie woleli po prostu być. Nie zamieniajcie siebie w wystylizowane kadry. A jeśli robicie tysiące zdjęć z wakacji, a potem pokazujecie je znajomym, nie przestawajcie tego robić! Fotografia jest z nami wszędzie, można mieć na nią bardzo wiele sposobów. Autorce książki szczególnie, ale i wam drodzy czytelnicy, polecam książkę Genius of Photography lub serial Geniusz zaklęty w fotografii. Bo najgorszym pomysłem jest uczyć kogoś, że trawa na zdjęciu musi być zielona. Nieważne, czy dla lajków, czy dla atmosfery w zdjęciu.
*
Katarzyna Tusk
Make Photography Easier
Muza, Warszawa 2017