Nie ma wakacji od komiksów! Trzeba po prostu znaleźć na nie miejsce w walizce albo plecaku. Pierwsze pięć tytułów to komiksy, które polecam jako recenzent. Ich lektura dała mi wiele różnorakich emocji, implikowała rozważania, zajmując myśli długo po tym, jak odłożyłem je na półkę. To dzieła różne formalnie i treściowo. Jedne zachwycają wyczuciem w opowiadaniu o człowieku, inne po prostu bawią. Druga piątka to komiksy, które sam zabiorę na urlop. Chcę być na bieżąco i nadrobić zaległości czytelnicze (nie ma nic gorszego niż „kupka wstydu”, czyli nieprzeczytane pozycje). Wybrałem tylko ważne i obiecujące komiksy.
Sprawdzone w boju
1. Bazyliszki, Tobiasz Piątkowski
Efektowne otwarcie nowej serii sensacyjno-noirowej, której akcja rozgrywa się w przedwojennej Warszawie. Komiks jest prequelem Bradla, ciekawego i świetnie narysowanego cyklu o Kazimierzu Leskim, wynalazcy i szpiegu, który walczył z Niemcami podczas II wojny światowej. Nie trzeba jednak koniecznie znać Bradla, żeby czytać Bazyliszki. Tobiasz Piątkowski z epickim rozmachem i benedyktyńską dbałością o szczegół opisuje międzywojenne elity: bogate i zblazowane, rozpustne i bezwzględne. Czuć w tym ducha klasyków przedwojennej literatury. Scenarzysta nie zdradza jednak za wiele z fabuły. Główny bohater jest weteranem wojennym, przyjaźni się z czarnoskórym szoferem. W tle są zajawki afer i machlojek na styku wielkiego biznesu i polityki, a także te z ciemnego winkla i rynsztoka. Pierwszy tom robi wrażenie atmosferą, zbudowanym światem i zapowiedzią wielkiej przygody.
2. Cyberpunk 2077. Trauma Team, Cullen Bunn
Zaskakująco dobry komiks, którego akcja dzieje się w uniwersum gry Cyberpunk 2077. Zwykle podobne pomysły są reklamowym dodatkiem do właściwego produktu i bywają ciekawe jedynie dla fanów. Tym razem jest inaczej. Cyberpunk 2077. Trauma Team to autonomiczne dzieło. Cullen Bunn umiejętnie wykorzystuje cyberpunkowy sztafaż, żeby opowiedzieć o wewnętrznym konflikcie etycznym i moralnym. W przyszłości można wykupić specjalny rodzaj ubezpieczenia, które sprawia, że w razie jakichkolwiek kłopotów zjawia się oddział specjalny z medykiem i ratuje ubezpieczonego z największego piekła. Do pracy w takim oddziale wraca kobieta, której wymordowano cały zespół. Na pierwszej akcji okazuje się, że jako medyk musi utrzymać przy życiu zabójcę swoich przyjaciół z pracy… Ten w gruncie rzeczy prosty pomysł daje duże możliwości realizacyjne i właśnie samo poprowadzenie historii (wraz z efektowną warstwą graficzną) jest największym atutem tego komiksu. Bezpretensjonalna rozrywka.
3. Dom, Paco Roca
Rok po śmierci ojca troje dorosłych dzieci spotyka się w letnim domku, żeby przygotować nieruchomość na sprzedaż. Rodzinna wizyta staje się okazją do rozliczenia przeszłości i wzajemnych relacji. Fabuła Domu jest częściowo biograficzna. Impulsem do stworzenia komiksu była bowiem właśnie śmierć ojca autora. Paco Roca tka opowieść o rodzinie z drobnych scen i krótkich rozmów. Choć pozornie są one błahe i nieistotne, w rzeczywistości tworzą sugestywną układankę. W komiksie teraźniejszość przywołuje nieustannie przeszłość. Ta dwupoziomowa narracja jest okazją do konfrontacji i swoistego rachunku sumienia. Co ciekawe, Roca zdaje się pozwalać czytelnikowi zdecydować o zakończeniu, losy tytułowego domu nie muszą być przesądzone.
4. Hubert, Ben Gijsemans
Oszczędny w słowa traktat o szczęściu i istocie człowieczeństwa. Komiks powstał na zamówienie muzeum sztuki w Brukseli. Jego bohaterem jest wyalienowany mężczyzna w średnim wieku, który raz w tygodniu odwiedza muzeum, żeby kontemplować sztukę. W domu próbuje sam malować, kopiując mistrzów, których ogląda. Sztuka wydaje się jego jedynym łącznikiem z rzeczywistością. Ten zamknięty obieg zostaje przerwany przez kobiety, które wyzwalają zmiany. Album czyta się szybko, ale to komiks do lektury wielokrotnej. Ben Gijsemans przesuwa ciężar narracji na grafikę. Dlatego Hubert jest albumem do kontemplacji. Dopiero bardzo uważne, powtórne analizowanie warstwy graficznej pozwala w pełni cieszyć się dość smutną i gorzką opowieścią, której ostateczny wydźwięk zależy także od kompetencji i doświadczenia czytelnika.
5. Miotacz śmierci, Daniel Clowes
Efektowna zabawa gatunkiem, która jest de facto wnikliwym studium ludzkiej natury. Daniel Clowes (autor głośnych powieści graficznych Ghost World i Wilson) opowiada historię mężczyzny, który u progu dorosłości dowiedział się, że jego nieżyjący już ojciec zmienił mu DNA. Pod wpływem nikotyny aktywuje się u niego gen siły, a w spadku rodzic zostawił jeszcze tytułowy miotacz śmierci, czyli pistolet do dezintegracji. Brzmi to źle, ale okazuje się bardzo dobre. Clowes w kampowy sposób prowadzi grę z gatunkiem, trawestując motywy klasyczne dla komiksów superbohaterskich. Podąża za słynnym zdaniem Stana Lee „With great power comes great responsibility” – które stało się mottem zamaskowanych herosów nie tylko z Marvela – żeby stawiać fundamentalne pytania o człowieka, sprawiedliwość, istotę dobra i zła. Odpowiedzi są życiowe, gorzkie, immanentnie partykularne, bo herosi żyją tylko w legendach (i komiksach).
Zabieram pod namiot
6. Black Beetle. Bez Wyjścia, Francesco Francavilla
Ukłon w stronę pulpy z lat 40. XX w. Francesco Francavilla stworzył zamaskowanego, samozwańczego stróża prawa, który rozpoczyna śledztwo dotyczące tajemniczej śmierci mafiosów. W tle pobrzmiewa jazz i doniesienia o nazistach, którzy szukają w USA tajemniczych artefaktów… Komiks zapowiada się jako jednocześnie trybut i pastisz detektywistycznych historii z elementami sci-fi. Świetnie wygląda warstwa graficzna albumu, bardzo noirowa w stylu, ale umiejętnie podbijana żywymi kolorami. Liczę na ciekawą i efektowną rozrywkę.
7. Oleg, Frederik Peeters
Najnowszy album Frederika Peetersa, autora głośnych Niebieskich pigułek (o jego relacjach z kobietą chorą na HIV). Oleg jest (najprawdopodobniej) autofikcją. Album opowiada o rysowniku komiksów, którego dopadł kryzys twórczy. Przez problemy zawodowe przebija codzienność: związek, który trwa dwie dekady, wychowanie nastoletniej córki…
Peeters użycza swojemu bohaterami własnej twarzy, ale chyba nie o prawdę tym razem chodzi. Wyczuwam tu swoiste sci-fi, w którym przewrotnymi dekoracjami są współczesność i codzienność, a celem opowieści studium człowieka – trochę prawdziwego, trochę wymyślonego. Taki dualizm daje więcej możliwości koncepcyjnych i narracyjnych. Nawet jeśli okaże się, że komiks jednak zawodzi, to i tak będzie lepszy od większości tego, co na rynku, bo to Peeters.
8. Pewna historia, Gipi
Gipi (pseudonim Gianniego Pacinottiego) jest mistrzem historii, które przypierają do muru czytelnika. Potrafi zestawiać niezestawialne, a koniecznością oceny obarczać odbiorców swoich dzieł. Świetnie też balansuje pomiędzy książką obrazkową dla dorosłych a komiksem. Jego S., które opowiada o relacjach z ojcem, jest majstersztykiem. To zdecydowanie jeden z tych artystów, których kolejne dzieła warto i wypada znać. Najnowszy komiks Gipiego Pewna historia formalnie zapowiada się na hybrydę gatunkową łączącą ilustracje z tekstem i komiks. Dwuwątkowa fabuła opowiada o pisarzu, którego życie rozpada się, i o jego przodku, który lawiruje pomiędzy życiem a śmiercią w okopach I wojny światowej. Łatwo przychodzi mi myśl, że Gipi zestawia dramat, jakim jest rozpad rodziny, z piekłem wojny… Ale Włoch potrafi zaskoczyć.
9. Raport Brodecka, Manu Larcenet
Komiksowa wersja powieści Philippe’a Claudela Raport Brodecka, która dostała nagrodę Goncourtów. Trudno o lepszą rekomendację, ale tym razem przyjdzie to łatwo. Autorem adaptacji jest Manu Larcenet, autor kapitalnego komiksu Codzienna walka (o szukaniu siebie i przezwyciężaniu swoich lęków). W Raporcie Brodecka sięga po realistyczną czarno-białą kreskę, a jego prace przypominają ryciny. Graficznie przykładowe plansze zachwycają. Fabuła opowiada o tytułowym bohaterze, który z obozu koncentracyjnego wraca do rodzinnej wioski. Przy życiu trzymała go myśl o ukochanej. Rysunki Larceneta zdają się przenosić historię w stronę horroru. Efekt może być przerażający.
10. Trawa, Keum Suk Gendry-Kim
To będzie trudna lektura. Komiks jest biografią Lee Ok-sun, Koreanki, która była wykorzystywana seksualnie przez japońskich żołnierzy podczas II wojny światowej. Na blisko 500 stronach Keum Suk Gendry-Kim pokazała możliwie pełną historię swojej bohaterki. W fabułę wplotła wywiady z nią, a styl graficzny został zróżnicowany, by podkreślić ludzki dramat i piękno natury. Nie wiem, czy to będzie dobry komiks, jestem jednak przekonany, że trzeba go znać właśnie ze względu na rangę opowiedzianej historii.