Wciąż śni mi się Osebol Wciąż śni mi się Osebol
i
zdjęcie: archiwum Marit Kapli
Przemyślenia

Wciąż śni mi się Osebol

Paweł Jasnowski
Czyta się 12 minut

Rzadko się zdarza, by poetycki reportaż stał się bestsellerem. Zwłaszcza gdy jego tematem są zwyczajni mieszkańcy niewielkiej wsi. Ale taki właśnie los spotkał książkę Marit Kapli: dzięki niej nikt już w Szwecji nie powie, że nie słyszał o Osebolu.

„Nie podobał mi się sposób, w jaki przedstawia się w mediach wieś – mówi Marit Kapla. – Jako pustą i martwą, mniej wartościową niż miasto. Impulsem do powstania mojej książki w dużej mierze był więc gniew”. Żeby ten obraz prowincji zmienić, autorka postanowiła oddać głos samym zainteresowanym – mieszkańcom rodzinnej wsi. W ten sposób powstała monumentalna, poetycka opowieść o ludziach z niewielkiej miejscowości na północy Szwecji.

Paweł Jasnowski: Jak zapamiętałaś Osebol swojego dzieciństwa?

Marit Kapla: Od urodzenia wzrastałam w poczuciu wspólnoty, zarówno z Osebolem, jak i Malung, z którego pochodził mój ojciec i w którym często odwiedzaliśmy babcię oraz innych krewnych. Pamiętam to uczucie – że świat jest starym, pełnym tajemnic miejscem, a moim zadaniem jest go zrozumieć i odnaleźć w nim swoją przestrzeń. Może każde dziecko czuje to samo.

W moich czasach szkolnych Osebol było wioską, z której można było być dumnym. Mieliśmy most, supermarket i stok narciarski – czyli więcej niż to, czym mogło się pochwalić większość innych wiosek w okolicy. Pamiętam, jak dorośli zgłosili się na ochotnika, aby ten stok zbudować. To było dla mnie wielkie wydarzenie. Nauczyłam

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Efekt Eribona Efekt Eribona
i
Didier Eribon; zdjęcie: Agencja fotograficzna Caro – BEW
Przemyślenia

Efekt Eribona

Paweł Jasnowski

W głośnym Powrocie do Reims Didier Eribon mierzył się z tematem pochodzenia klasowego i związanego z nim wstydu. Nową książkę Życie, starość i śmierć kobiety z ludu poświęca zmarłej w domu opieki matce. Ta osobista historia staje się manifestem w obronie wykluczonych.

Czy esej naukowy może w dzisiejszych czasach osiągnąć status kultowego, a zawarta w nim opowieść stać się przedmiotem identyfikacji dla wielu z nas? Przypadek Didiera Eribona pokazuje, że tak. Powrót do Reims osiągnął we Francji zawrotny (jak na książkę teoretyczną) nakład, ożywiając – także w innych krajach – dyskusje o klasach społecznych. Jak tłumaczyć to, że książka, bądź co bądź wymagająca, napisana przez ucznia Foucaulta i Bourdieu, zaciekawiła tak wielu czytelników? Odpowiedzi jest kilka, ale jedną z nich jest to, że wielu i wiele z nas czytając tę opowieść, miało w pewnym momencie ochotę krzyknąć: „To o mnie!”.

Czytaj dalej