Więcej niż to jedno zdanie Więcej niż to jedno zdanie
Przemyślenia

Więcej niż to jedno zdanie

Julia Fiedorczuk
Czyta się 10 minut

W styczniu 2020 r. C. Fausto Cabrera, osadzony w zakładzie karnym w Minnesocie, napisał list do znanego fotografika z Minneapolis, Aleca Sotha. Przepraszał za śmiałość. O nic konkretnego nie prosił. Chciał po prostu porozmawiać z artystą, którego twórczość inspirowała go od długiego czasu.

Pisał: „Zwracam się do pana z podziwem i szacunkiem. Wziąwszy pod uwagę moje uwięzienie, fotografia jest dla mnie od lat podstawowym źródłem wiedzy o świecie. Wykształciłem ogromny podziw dla tej sztuki”. Alec Soth, ujęty szczerością listu, odpowiedział. Wywiązała się niezwykła korespondencja, z której wyłania się obraz przedziwnego roku 2020 doświadczanego z dwóch jakże różnych perspektyw. Był to nie tylko rok pandemii, ale też – przypomnijmy – rok masowych protestów po zabójstwach Breonny Taylor i George’a Floyda. Zarówno Cabrera, jak i Soth są związani z amerykańskim Południem, jednak ich historie diametralnie się różnią. Cabrera jest ciemnoskórym dzieckiem ulicy, zaś Soth dostał w pakiecie wszystkie przywileje: białą skórę, zamożną rodzinę, wykształcenie.

Na początku napisałam: C. Fausto Cabrera, „osadzony”, ale czy opowieść o tym człowieku musi zaczynać się od tych słów? W jednym z listów Soth pisze o „tym jednym zdaniu”, za pomocą którego odruchowo podsumowujemy drugą osobę. „Ten wysoki facet” – mówimy. „Ta poetka, która się zabiła” (to o Sylvii Plath), „ten więzień, który pisze listy do Aleca Sotha”. Tak się składa, że angielskie „zdanie” – sentence – to także „wyrok”. To jedno zdanie – zdanie definicja – wyrok zawierający się w kilku słowach, przeważnie więcej zasłania, niż odsłania. Pozwala zaszufladkować drugą osobę i już nie zaprzątać sobie nią głowy, nie wchodzić w niuanse osobowości czy losu. Pewnie każdego i każdą z nas podsumowuje jakieś zdanie. Cabrera już zawsze będzie przestępcą (odpowiedzialnym za śmierć policjanta), jednak z korespondencji z Sothem stopniowo wyłania się okrutny pejzaż amerykańskiego rasizmu i związanej z nim systemowej przemocy, której ofiarami często stają się zupełnie przypadkowi ludzie.

Cabrera i Soth rozmawiają dużo o fotografii, o patrzeniu, ale też ogólniej o sztuce, poezji – i życiu. Tytuł książki, w której ta korespondencja została zebrana – The Parameters of our Cage – pochodzi z jednego z listów Cabrery. Oto cała myśl: „Wszystko sprowadza się do ograniczeń, prawda? Czy to narzuconych przez naturę – biologicznych – czy to społecznych, konkretnych czy abstrakcyjnych. Wszyscy musimy w końcu zmierzyć się z parametrami naszych klatek. To, co zrobimy, kiedy natkniemy się na kraty, pomaga zrozumieć, kim jesteśmy”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Już na samym początku korespondencji Soth proponuje ćwiczenie: chce, żeby Cabrera opisał osiem zdjęć, które zabrałby ze sobą na bezludną wyspę. Tylko osiem obrazów! Takie ograniczenie pobudza wyobraźnię i Cabrera odpowiada przepięknym esejem o zdjęciach, które przechowuje w pamięci lub o których fantazjuje. Nie ma sensu streszczać tego eseju, chciałabym jednak zaproponować Państwu podobne ćwiczenie: spośród setek obrazów, które trzymamy w telefonie, wrzucamy do mediów społecznościowych, wysyłamy sobie esemesami, które naprawdę coś znaczą? Które naprawdę obejrzeliśmy? Gdybyśmy musieli wybrać, które z nich zatrzymamy, na co zwrócilibyśmy uwagę – jak zmieniłoby się nasze spojrzenie?

To pytanie dotyczy oczywiście naszej relacji z obrazami – jakże innej dzisiaj niż choćby 20 lat temu, kiedy zrobienie zdjęcia wiązało się z minimalnym choćby namysłem, bo pociągało za sobą materialne konsekwencje (teraz też pociąga: nasze przechowywane w chmurach obrazki odciskają swój ślad węglowy, ale mało kto o tym myśli). Materialne ograniczenie – „parametry klatki” – pomagają zrozumieć, kim jesteśmy. Konieczność wybrania tylko ośmiu obrazów umożliwiła Cabrerze, utalentowanemu pisarzowi, wyrażenie siebie w sposób o niebo subtelniejszy od stylów dominujących dziś w mediach społecznościowych: zakitowanych komunikatami wszelkiego rodzaju do tego stopnia, że – jak dobrze wiemy – tylko najprostsze i najbardziej dosłowne treści, czy to werbalne, czy wizualne, mają szansę się przebić. Nasze zmysły nie są nieskończenie rozciągliwe. Może to już najwyższy czas pomyśleć o jakiejś ekologii obrazów?

Nie chcę relatywizować ludzkich sytuacji: ktoś, kto uwięzienia doświadczył podczas lockdownu (np. jak Soth, w eleganckim hotelu w Rzymie), nie wie, jak to jest żyć od lat we współdzielonej z innym więźniem celi w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze. A jednak i dla Cabrery, i dla Sotha sztuka – traktowana z głębokim namysłem – staje się drogą do wolności. Myślę, że to ich łączy. Dzięki sztuce udaje się wyjść poza „to jedno zdanie” określające każdego z nich. Tam otwiera się przestrzeń, w której mogą się naprawdę spotkać: są w niej równi, choć różni. Jest to możliwe dzięki temu, że ich rozmowa zachowuje styl: jest w niej miejsce na mówienie i na słuchanie. Autentyczne zainteresowanie drugim człowiekiem. Cisza. Dyscyplina, którą obydwaj artyści szanują.

Na marginesie tej niewielkiej, ale wspaniałej książki znowu myślę o wolności – mojej największej obsesji – i o tym, jak ją codziennie tracimy, nie wiedząc, jakim jest skarbem, rozpraszając się w niewyczerpanych na pozór możliwościach oferowanych przez nasz przebodźcowany, przejedzony świat. O tym, że pakujemy się do klatki, której parametrów nie umielibyśmy opisać, bo pędząc od obrazu do obrazu, od komunikatu do komunikatu, nawet ich nie widzimy. I w sumie dość ochoczo podpisujemy codziennie swoje „wyroki”.

PS: Tak się złożyło, że korespondencję Cabrery i Sotha czytałam podczas podróży do Włoch. W drodze powrotnej (pociągami, bo takie odległości nie wymagają latania), natrafiam na wspaniałą wystawę amerykańskiej fotografii w wiedeńskiej Albertinie. Wystawiane są m.in. prace Aleca Sotha, w tym kilka zdjęć ze słynnego cyklu Sleeping by the Mississippi (2004). No i kończę ten felieton, stojąc przed fotografią pt. Cemetery (Fountain City, Wisconsin, 2002). Cmentarz na skalistym wzgórzu łączy się z sosnowym lasem w jedną spójną formę oprószoną śniegiem. Na pierwszym planie mała, pusta stacja benzynowa; jej ciepłe światło wypełnia cały kadr dziwnie przytulnym nastrojem. W prawym dolnym rogu na białej tabliczce czerwony napis „Tourist info” przypomina o potencjalnej obecności żywych ludzi w pejzażu, który poza tym przypomina łagodne zaświaty. Po chwili dociera do mnie, że to zdjęcie jest o nich.

*Cytaty pochodzą z książki: C. Fausto Cabrera & Alec Soth, The Parameters of our Cage, MACK, 2020.

Czytaj również:

Przeciw Apokalipsie Przeciw Apokalipsie
Marzenia o lepszym świecie

Przeciw Apokalipsie

Julia Fiedorczuk

Apokalipsa (z gr. ποκάλυψις) oznacza odsłonięcie, zdarcie zasłony – objawienie. W tradycji judeochrześcijańskiej apokalipsa to ujawnienie ostatecznej, boskiej prawdy w czasie bezpośrednio poprzedzającym koniec ziemskiego świata.

Najbardziej znanym proroctwem tego typu jest apokalipsa świętego Jana, księga zamykająca chrześcijańską ewangelię. Jan opisuje kolejne etapy końca: oddzielenie dobra od zła, wiernych od grzeszników. Wszystko, co nie podążało właściwą drogą, ulega zniszczeniu, a prorok ogłasza: „Upadł, upadł wielki Babilon, co winem zapalczywości swego nierządu napoił wszystkie narody!” (Biblia Tysiąclecia). Tak, według chrześcijańskiego mitu, kończy się historia człowieka na ziemi.

Czytaj dalej