wielka woda: pamięć
oddajemy potokowi to co jest mu należne przyciąga nas krystalicznym chłodem
w lipcowym skwarze wydaje się spełnieniem nie rozpoznajemy brzegów jest dokładnie
tak jak zapowiadał ojciec: potok zabierze nam ziemię wyje to co należy do zachodnich pól
oddajemy potokowi to co wydaje się należeć do niego zanurzamy w nim blade ciała ziąb
pracuje od wewnątrz i jest tak ja kilkanaście lat temu: nurt znosi w dół wsi kości zwierząt
kiedyś wyobrażaliśmy sobie że woda wydobywa je z ziemi obmywa wystawia na pamięć
nazywaliśmy to przywoływaniem do życia po latach przychodzimy tu jednak jak dorośli
myślimy o martwym jak o martwym
Komentarz autorki:
W osobistej topografii pamięci są miejsca ważne, hipnotyzujące, odbierające oddech. Miejsca będące – wydaje się – niewyczerpywalnym źródłem, z którego czerpie język. Miejsca, które potrafią się przypomnieć znienacka i angażować całą uwagę „tu i teraz”. Miejsca wyciągnięte z dzieciństwa, które okazują się przystawać do teraźniejszości, które potrafią ją tłumaczyć. Na dodatek jawią się one niemal z fizyczną siłą, w okolicznościach niespodziewanych, lokalizacjach oddalonych – jak ostatnio nad belgradzkim brzegiem, gdzie Sawa łączy się z Dunajem, czy kilka lat wcześniej, na sześciusetmetrowej wschodniej ścianie Mount Wilson w Red Rocks w Nevadzie, gdzie zastała nas noc wypełniona odgłosami pustynnych zwierząt, tak bardzo przypominającymi odgłosy nocy spędzanych w małej wsi w Beskidzie Sądeckim. Miejsca, które się śnią i w tych snach odrysowują wyraźnie własne kształty. Miejsca, które dopominają się pamięci. Jedno z nich zabrało tu głos.