Łamał zasady, konwencje, mieszał style i gatunki. William Klein był wspaniale niepokorny. Walczył obrazem – statycznym i ruchomym – o równość wszystkich ludzi, o prawa ubogich, pokrzywdzonych oraz tych uwikłanych w sieć skorumpowanych relacji biznesowych. I nie zapominał, że sztuka jest tym środkiem wyrazu, który ma moc przemiany.
10 września 2022 r., w Paryżu, zmarł jeden z największych fotografów drugiej połowy XX w. – William Klein. Jego ostatnia retrospektywa, zatytułowana YES. Photography, Paintings, Films. 1948–2013, była największą wystawą fotograficzną, jaka odbyła się minionego lata w Nowym Jorku. Na dwóch piętrach Międzynarodowego Centrum Fotografii (International Center of Photography, ICP) na Manhattanie zaprezentowano ponad 300 prac artysty. Ekspozycja miała zakończyć się 3 września. Została przedłużona, jak uzasadniono, by „oddać Kleinowi hołd”, do 15 września. Krótko, ale w Nowym Jorku każdy dzień jest wart tyle, co godzina w innym miejscu naszej planety.
Klein odkrywał i zarazem podważał mechanizmy świata, w którym żył. Robił to bardzo inteligentnie. Wierzył w Sztukę (przez duże S!), w ponadczasowy przepływ wyobraźni. Do końca swojego życia był aktywny. Warto zapamiętać to, co zobaczył i pokazał. Dlatego opisuję – nie bez przyczyny w czasie teraźniejszym – wystawę, która się zakończyła.
Jej kuratorem jest jeden z najbardziej uznanych znawców współczesnej sztuki fotografii, David Campany. On właśnie opowiedział mi, jak czytać tę ekspozycję, zaprojektowaną przez samego Kleina. Artysta nadzorował ją z Paryża, osobiście przylecieć już nie mógł. Była to ostatnia wystawa, której dał kształt i jego pierwsza retrospektywa w Stanach Zjednoczonych.
„Klein