Wiśnie, pierogi, ścierka i życie
i
„Martwa natura z wiśniami i brzoskwiniami”, Paul Cézanne, Los Angeles County Museum of Art/Wikiart (domena publiczna)
Doznania

Wiśnie, pierogi, ścierka i życie

Maria Karpińska
Czyta się 11 minut

Wydane właśnie eseje Jolanty Brach-Czainy mają niewielki format, oprawa jest miękka, a szata graficzna minimalistyczna – ot, wzór złożony z cienkich linii na szarym tle o ciepłym odcieniu. Aż chce się je nazwać „książeczkami” w tej ich niepozorności, bez – rzecz jasna – jakiejkolwiek próby umniejszania ich treści. Sposób wznowienia esejów filozoficznych Jolanty Brach-Czainy nie mógł być trafniejszy. Skromność książek jako przedmiotów pasuje do ich tematyki: mowa tu w końcu o okruchach, szczelinach, zakamarkach; o tym, co błahe i codzienne, choć skrywające w sobie nieoczekiwaną głębię.

Minimalizm idzie tutaj w parze z dbałością o detal. Wszystko tu jest zamierzone: font nowoczesny, dopasowany do całości, przypisy oznaczone intrygującą kolorową kropką, a nie banalną gwiazdką. Marginesy zbyt małe – albo książka za mocno sklejona. Wymaga użycia siły, by rozgiąć jej strony i dojrzeć tekst od wewnętrznej. Ten wysiłek, jaki w lekturę muszą włożyć zarówno oczy, jak i palce, też pasuje do treści. Jolanta Brach-Czaina sporo miejsca poświęca w końcu dotykowi, bezpośredniemu doświadczeniu organoleptycznemu, a także wpisanym w istnienie rozpadowi, trosce, borykaniu się.

Powyższy wstęp to oczywiście jedynie marna próba wyciągnięcia lekcji z esejów filozoficznych autorki i przyjrzenia się czynności lektury jej tekstów w nowym wydaniu przygotowanym przez wyd. Dowody (wcześniej Dowody na Istnienie). Tę lekcję odczytuję jako poświęcenie uwagi nie tylko temu, co na pierwszy rzut oka najważniejsze – w tym wypadku treści czytanej książki – lecz także czynnościom, które składają się na moje obcowanie z nią: otwieraniu, odkładaniu, robieniu notatek, gubieniu strony, zaginaniu rogów itd. Na tym w końcu również – obok czerpania wiedzy i/lub przyjemności z lektury – polega moje „istnienie” z książką; sposób koegzystowania, który zawsze pozostaje w centrum zainteresowania filozofki. Nie o samą uważność tu chodzi, ale o refleksję, potraktowanie codzienności jak cebuli – myślę, że to porównanie by się autorce spodobało

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Ciężar lekkości i wahadłowy ruch przygód
i
Italo Calvino fot.: Johan Brun/Wikimedia Commons, Oslo Museum/Digitalt Museum (domena publiczna)
Doznania

Ciężar lekkości i wahadłowy ruch przygód

Maria Karpińska

Miłość do Calvina należy raczej do tych z gatunku łatwych. Znam parę osób, które otwarcie nie znoszą cynizmu Houellebecqa, a także tych nieczułych na wywody Knausgårda – Calvino nie wzbudza jednak zazwyczaj skrajnych emocji.

Sympatia do zbioru opowiadań Trudne miłości wydaje się tym łatwiejsza, że to rodzaj literatury, który pozornie nie wystawia na próbę zasad ontologii. Nikt tu nie skacze po drzewach w futrzanej czapie, postaci mają i lewą, i prawą stronę ciała, a miasta, po których chodzą, są jak najbardziej widzialne. Opowiadania te nie zostały zbudowane na trybie przypuszczającym ani matematycznym wzorze, co nie znaczy, że nie znajdziemy w nich typowych dla Calvina elementów narracji, a przede wszystkim specyficznie rozumianej lekkości – znaku firmowego jego prozy.

Czytaj dalej