Władza, czyli potwór z szafy Władza, czyli potwór z szafy
Przemyślenia

Władza, czyli potwór z szafy

Artur Zaborski
Czyta się 13 minut

Artur Zaborski: Jak to możliwe, że krytyczne spojrzenie na Iran nie sprowadza na Pana represji ze strony władzy? Uczciwy człowiek to kolejny film, który nielegalnie wysłał Pan na festiwal w Cannes na dysku USB, a mimo to udało się Panu przyjechać do Wrocławia na festiwal Nowe Horyzonty, gdzie odbyła się jego polska premiera. Władza na to pozwoliła?

Mohammad Rasoulof: W Iranie życie uczy człowieka, jak dbać o swoje bezpieczeństwo, choć oczywiście nie zawsze czujemy się bezpiecznie. Kiedy wylatywałem z Teheranu, byłem mocno zestresowany. Gdy nadawałem bagaż i przechodziłem przez odprawę, wszystko było w porządku. Ale w ostatnim momencie któryś z urzędników przyszedł do mnie i zażądał mojej wizy. Wziął ją i zrobił kilka zdjęć. Nie mam pojęcia po co. 

Każdy z Irańczyków od dziecka jest uczony, jak znajdować wyjście z niebezpiecznych albo niekomfortowych sytuacji; jeden ze sposobów to na przykład korupcja. Kiedy przed Irańczykiem jakaś droga jest zamykana, to wytycza inną, zamiast się poddawać. Pod tym względem jesteśmy silnym narodem. Niestety, płacimy za to: często nie możemy znieść swojego odbicia w lustrze. Nasz narcyzm powoduje, że czujemy się bardzo źle z tym, że nasi przodkowie budowali wielką kulturę irańską, z której bardzo jesteśmy dumni, a my niszczymy jej dziedzictwo, bo zamiast kontynuować

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Przypadek uczy Przypadek uczy
i
Wejście do Shah-e Zinda, Samarkanda, Uzbekistan / zdj. Robert Wilson
Opowieści

Przypadek uczy

Piotr Krawczyk

Autobus marki Isuzu, jak w przypadku prawie wszystkich autobusów miejskich Samarkandy pojazd doprawdy niewielki, można powiedzieć, że właściwie bardzo duży mikrobus, gnał slalomem pomiędzy dziurami w drodze, miotając pasażerami od ściany do ściany. Tak jak inne, na dachu załadowane miał butle z gazem, upakowane obok siebie jak sardynki. Chwała Bogu, linię numer dziewięć obsługiwały właśnie autobusy Isuzu, a nie maleńkie mikrobusiki Daewoo Damas z odsuwanymi z boku drzwiami, zaprojektowane na sześć–siedem niewielkich osób. Do takiego maleństwa by nie wsiadł. Pomijając wszelkie inne względy, po prostu by się nie zmieścił.

W Isuzu, kiedy stał, niemal dotykał głową sufitu. Dlatego starał się zawsze wybierać miejsce, gdzie w suficie była klapa, tam było wyżej. Ale okna były na tyle nisko, że żeby coś zobaczyć poza nawierzchnią drogi, musiał w zasadzie niemal kucnąć, co zazwyczaj wywoływało wśród pasażerów jeszcze większe zaciekawienie. Bo on sam, postać dziwna i przez to atrakcyjna aż do bólu, niezmiennie wzbudzał powszechne autobusowe zainteresowanie. Atrakcyjna do bólu, tak, to dobre określenie, nieraz widział kątem oka zmagania malujące się na twarzach najbliższych współtowarzyszy podróży, starających się pohamować przemożną ciekawość, by nie gapić się na niego wprost, z bliska. Bardzo często zmagania te nie kończyły się jednak sukcesem. Wygrywał instynkt, wewnętrzny przymus, by gapić się, gapić bez ogródek, wpatrywać bez skrupułów, nawet z całkiem bliska. A przecież trochę głupio tak gapić się na kogoś.

Czytaj dalej