Wojciech Plewiński na Paris Photo 2016
Doznania

Wojciech Plewiński na Paris Photo 2016

Ewa Pawlik
Czyta się 4 minuty

Wybitny fotograf, autor kilkuset okładek „Przekroju” i zdjęć ponad 700 spektakli teatralnych, twórca wielu słynnych cykli prezentowanych na wystawach w Polsce i za granicą, m.in. w Niemczech, we Francji, w Austrii, Wielkiej Brytanii, Szwecji, we Włoszech, w Meksyku, a nawet Hongkongu, dzieli się wrażeniami z pierwszej od ponad 50 lat wycieczki do Paryża – z „Przekrojem” na Paris Photo!

„Wielki chaos!” – taka była reakcja Wojciecha Plewińskiego na widok tłumu zgromadzonego w Grand Palais z okazji targów Paris Photo. „Mam wrażenie, że jestem na imprezie towarzyskiej. Nieco snobistycznej, ale w dobrym tego słowa znaczeniu”. Przechadzamy się pomiędzy stoiskami kolejnych galerii, ale naszą uwagę, bardziej niż zdjęcia, przyciągają inni zwiedzający. Jedyną cechą wspólną tej zbiorowości jest jej niezwykła różnorodność. „Warto byłoby wysyłać tu na obowiązkową wycieczkę sympatyków Polski jednorodnej. Przecież to jest wspaniałe!”

Pierwszy dzień targów mija nam na obserwowaniu ludzi. W porze obiadowej stoiska się wyludniają, a wieczorem wystawa zamienia się w jedno wielkie przyjęcie. Mimo zmęczenia zostajemy do końca, ale następnego dnia i tak jesteśmy jednymi z pierwszych gości. Ogrom prezentowanego materiału przyprawia pana Plewińskiego o zdumienie: „Mamy tu wszystko. Sięgamy wstecz, do początków fotografii, poprzez wszystkie etapy jej rozwoju aż po prace najnowsze. To jest loteria! Galerie proponują rzeczy wartościowe, ale też niesamowity kicz, którego ja osobiście nie pokazywałbym nigdzie!”

Ucieszyła nas obecność polskich artystów: Wszystkie pociski są jednym pociskiem Zofii Kulik i młodych fotografów prezentowanych pod szyldem „Polish Paradise” w ramach imprezy towarzyszącej Paris Photo.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Najciekawsze są prace oparte na oryginalnym pomyśle. Poza tymi, które prezentujemy poniżej, uwagę pana Plewińskiego przyciągnął cykl autorstwa meksykańskiego fotografa Gonzalo Lebrija, który pokazał powiększenia widoku odbijającego się w baku motoru, na którym przemierzał Meksyk.

***

Dwudziesta edycja Paris Photo, największych na świecie targów fotografii artystycznej i kolekcjonerskiej, zebrała pod dachem eleganckiego Grand Palais śmietankę światowych galerzystów i wydawców. Swoich artystów przedstawiało ponad 150 galerii z 30 państw, prezentując zarówno uznanych twórców, jak i debiutujące talenty. 

„Człowiek jest oszołomiony ilością informacji dostającej się do mózgu przez oko!” – W. Plewiński

RFK Pociąg żałobny – Paul Fusco, 1968

Dokumentacja ostatniej podróży ciała zamordowanego Roberta Kennedy’ego z Nowego Jorku do Waszyngtonu w czerwcu 1968 r. Cykl powstał w hołdzie dla polityka, który nie ustawał w swoim dążeniu do sprawiedliwości i postulował szacunek dla obywateli bez względu na kolor ich skóry lub wyznawaną religię. Wzdłuż trasy zebrały się tłumy żałobników wszystkich klas społecznych i ras.

Danziger Gallery
Danziger Gallery

„Ja – fotografia wernakularna”, Thierry Struvay, Nowy Jork, 2011–2014 

Struvay jest Belgiem, który handluje biżuterią, a w wolnym czasie kolekcjonuje fotografie znalezione na pchlich targach i w śmietnikach. „Przypomina mi to prace Jerzego Lewczyńskiego, który w latach powojennych komponował kolaże z takich zdjęć” – komentuje pan Plewiński. „Liczy się pomysł. Tu sposób eksponowania fotografii nadaje im dodatkowe znaczenia”.

Odbitki, często uszkodzone, z celowo powycinanymi lub zamazanymi fragmentami, Struvay nakłada na siebie, niekiedy nawet trzema warstwami. Tworzy się narracja. „Czy zdarzyło się, by ktoś rozpoznał siebie na tych zdjęciach?” – pytam go podczas wernisażu. „Tak, ale tylko raz. Co zabawne, swoją matkę rozpoznał właściciel galerii, która mnie wystawia”. 

Wystawę oglądamy wraz z gościem pana Plewińskiego, Belgiem, który też handluje biżuterią, ale nazywa się Willem Vadeckerhove i uczył się pantomimy u mistrza Tomaszewskiego. Jest miłośnikiem Polski oraz bursztynu. Spotkanie Willema z „Przekrojem” zaowocuje wspólnym projektem. Wątek belgijski będzie kontynuowany!

SORRY WE'RE CLOSED
SORRY WE’RE CLOSED
SORRY WE'RE CLOSED
SORRY WE’RE CLOSED
SORRY WE'RE CLOSED
SORRY WE’RE CLOSED
SORRY WE'RE CLOSED
SORRY WE’RE CLOSED

Kobieta leżąca na sofie – Gregory Crewdson, 2014

Wielki miłośnik kina, a zarazem dyslektyk, Crewdson – jak sam mawia – tworzy filmy długości jednego kadru, ponieważ nie potrafiłby prowadzić narracji linearnej. Wszystko, co oglądamy, zostało starannie wyreżyserowane, prace powstają „od zera” w hali zdjęciowej. Surrealistyczny, oniryczny klimat tych fotografii przywodzi na myśl prace Hoppera i filmy Lyncha.

Templon Gallery
Templon Gallery

Plemienne mrzonki – Waswo X Waswo

Waswo nazywa siebie „producentem kultury wyprodukowanym przez kulturę”. Na potrzeby cyklu Zły orientalista wciela się w postać krótkowzrocznego, egocentrycznego etnografa zdającego relację z egzotycznego kraju, celowo wpadając we wszystkie pułapki, jakie to ze sobą niesie. Jest Amerykaninem żyjącym w Radżastanie. Jego prace dotyczą geopolityki, postkolonializmu, globalizacji i postmodernizmu oraz tożsamości narodowych.

Tasveer Gallery
Tasveer Gallery

Wystraszony kot – Roger Ballen, Asger Carlsen

Urodzony w Nowym Jorku, a mieszkający w Johannesburgu Ballen znany jest m.in. ze współpracy z Die Antwoord. Mieszkający w Nowym Jorku, a urodzony w Kopenhadze Carlsen znany jest z aktów przedstawiających zdeformowane ciała. Pracę nad tym cyklem rozpoczęli już w 2013 r., nigdy się nie spotykając. Pomysły, szkice i zdjęcia przekazywali sobie pocztą elektroniczną i przez Skype’a.

DITTRICH&SCHLECHTRIEM & V1 Gallery
DITTRICH&SCHLECHTRIEM & V1 Gallery

Czytaj również:

Wspaniałość słońca, życiodajna energia
i
„Everyday, everyway, everywhere", Andrzej Urbanowicz; dzięki uprzejmości Małgorzaty Borowskiej-Urbanowicz. Oryginał jest własnością Muzeum Śląskiego
Doznania

Wspaniałość słońca, życiodajna energia

Jan Mioduszewski

Afirmacja życia? Energia emanująca z dzieła? Może okultystyczne, buddyjskie, alchemiczne afiliacje? Każdy obraz Andrzeja Urbanowicza budzi emocje. Nie tylko moje. Zaraża witalnością, niepokoi erotyką, ostrością rysunku, wsysa psychodelicznością…

Urbanowicz stwierdził: „Najdosłowniej jesteśmy dziećmi światła, choć nie zawsze o tym pamiętamy. Nawet gdy jest go całkiem niewiele, ono jest najważniejsze. Posłańcem uczuć światła jest barwa”. (Okazanie)

Czytaj dalej