![](https://przekroj.org/app/themes/przekroj/public/images/arch-right.png?id=c8439856e49efddc949ed008b8c703f4)
Odkąd miałem osiem lat, miałem w domu magnetofon z funkcją nagrywania. Na kasetach rejestrowałem rodzinę oraz znajomych. Pisząc scenariusz, wiedziałem, że muszę wybrać najbardziej dramatyczne wydarzenia, wyciągnąć ze wspomnień esencję. Chciałbym, aby ludzie obdarzali większą uwagą codzienne życie, zatrzymywali się na dłużej nad codziennością. To pociąga mnie bardziej od kolejnych adaptacji i przywłaszczania tematów. Obserwacja codzienności oraz tworzenie kontekstu – to moja działka – mówi brytyjski fotograf Richard Billingham, który udanie zadebiutował filmem „Ray & Liz”, zdobywając nagrody na festiwalach od Locarno po Montreal, nominację do BAFTY i British Independent Film Award.
Kiedy fotograf debiutuje w kinie, zwracamy szczególną uwagę na kadry w jego filmie. W Ray & Liz, filmie, w którym wrócił pan do własnego dzieciństwa, nieprzypadkowy jest już sam format.
Wybraliśmy format 4:3 po części dlatego, że w filmie cofamy się w czasie. A taki kadr nawiązuje do dawnej technologii: taśma Super 8, telewizja, pierwsze monitory komputerowe.