Wystawa Roberta Franka „Unseen” oczami kuratora Martina Gassera Wystawa Roberta Franka „Unseen” oczami kuratora Martina Gassera
Opowieści

Wystawa Roberta Franka „Unseen” oczami kuratora Martina Gassera

Ania Diduch, Wojtek Wieteska
Czyta się 4 minuty

Jack Kerouac, bitnik, poeta i prozaik, oraz autor wstępu do legendarnego albumu Roberta Franka „Amerykanie”, napisał: „Przekazuję wiadomość do Roberta Franka: Masz oczy”. Ania Diduch i Wojtek Wieteska rozmawiają o berlińskiej wystawie Unseen z jej kuratorem Martinem Gasserem

60 lat temu w Stanach Zjednoczonych ukazał się album szwajcarsko-amerykańskiego fotografika Roberta Franka zatytułowany Amerykanie. Seria uderzających, uchwyconych w drodze obrazów pomijała zjawisko pozornego powojennego dobrobytu, zamiast tego pokazując pełną niepokoju twarz tej części amerykańskiego społeczeństwa, która pogrążona była w desperacji i samotności. Jack Kerouac, słynny poeta należący do literackiego ruchu bitników, a także autor wstępu do Amerykanów, ujął to w ten sposób: „Przekazuję wiadomość do Roberta Franka: Masz oczy”.

Wnętrze wystawy/fragment ekspozycji: stykówka The Americans.
Wnętrze wystawy/fragment ekspozycji: stykówka The Americans.

Jak na ironię amerykańscy wydawcy i krytycy oczu, zdaje się, nie mieli. Zdjęcia Franka zostały powierzchownie opisane – z powodu nietypowego kadrowania i zbliżonego do fotografii ulicznej stylu – jako „bezznaczeniowa papka”. Amerykańskie wydanie ukazało się dopiero rok po pierwszej, francuskiej publikacji. Musiało jeszcze upłynąć wiele lat, zanim szersza publiczność ujrzała jego zawartość.

A niektóre zdjęcia Roberta Franka nie były dotąd zaprezentowane. Trwająca właśnie wystawa Unseen w galerii C/O Berlin przedstawia selekcję najrzadziej oglądanych prac fotografa, w tym wczesnych materiałów i niepublikowanych wcześniej zdjęć zrobionych w Szwajcarii, Europie, Stanach Zjednoczonych i Ameryce Południowej.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wojtek Wieteska: Jaka była pańska pierwsza reakcja na wiadomość o niespodziewanej śmierci Roberta Franka na trzy dni przed otwarciem wystawy?

Martin Gasser: Odejście Roberta Franka nie było dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Znałem go od ponad 30 lat i przez cały ten czas byłem z nim w kontakcie. Wiedziałem, że stawał się coraz słabszy i stopniowo tracił chęć do życia; nic dziwnego, miał prawie 95 lat. Oczywiście, wiadomość o jego śmierci bardzo mnie zasmuciła, z drugiej zaś strony ucieszył mnie fakt, że odszedł w swoim letnim domu w Kanadzie Północnej, który stał się – przez te ostatnie lata – jego ukochanym miejscem. W każdym razie zadecydowaliśmy z Kathrin Schönegg, że ostatnia rzecz, jaką możemy dla niego zrobić, to zorganizować mu wspaniałą wystawę.

Ania Diduch: Dlaczego w zawartości wystawy brakuje informacji o odejściu Roberta Franka i nie ma pożegnalnej noty?

M.G.: Podczas otwarcia wystawy wspomnieliśmy oczywiście o tym, że Robert Frank niedawno zmarł i że wystawa stała się zatem rodzajem testamentu życia i pracy tego niezwykłego artysty. Teksty komentarzy do wystawy musiały też zostać nieco zmodyfikowane, poza tym jednak nie uważaliśmy za stosowne, skupiać się na tym temacie. Mówiły o tym wszystkie światowe media i jestem pewien, że wiele wycinków z tych artykułów znajdzie się też w biuletynie C/O.

Wnętrze wystawy
Wnętrze wystawy

W.W.: Kto wpadł na pomysł wystawy?

M.G.: Pomysł wystawy był w zasadzie mój i narodził się w kontekście 60. rocznicy pierwszej publikacji albumu Les Americains, podczas powstawania innej wystawy Roberta Franka z 2018 r., zatytułowanej „Sidelines”, pokazywanej podczas festiwalu Arles Photo. Tamta wystawa składała się wyłącznie ze zdjęć kolekcji Fotostiftung Schweiz (Szwajcarska Fundacja Fotograficzna) w Winterthur w Szwajcarii. Prezentowała ona rozwój języka wizualnego Roberta Franka, od jego najwcześniejszych zdjęć (1941), poprzez prace, które stworzył w latach 50. w Stanach Zjednoczonych, prowadząc nas do jego doniosłej publikacji Les Americains (francuskie wydanie, 1958; amerykańskie – The Americans – 1959).

A.D.: Kto był odpowiedzialny za selekcję prac na wystawę oraz ich układ?

M.G.: Ja byłem odpowiedzialny za selekcję prac. Jest ona właściwie taka sama jak ta na wystawę dla Arles z 2018. Podział oraz układ prac na wystawie w C/O oparty jest, w luźny sposób, na tym z Arles, był jednak niekiedy zmieniany bądź dopasowywany na bieżąco przeze mnie oraz Kathrin Schönegg – kuratorkę odpowiedzialną za projekt wystawy w C/O Berlin. Pomysł z powiększeniami stykówek też należy do niej. Bardzo dobrze porządkują one strukturę wystawy.

W.W.: Czy Robert Frank był zaangażowany osobiście w proces przygotowania wystawy? Jak się z nim pracowało?

M.G.: Przygotowałem kilka wystaw prezentujących prace Roberta Franka i choć zawsze był on nimi zainteresowany, nigdy nie ingerował w to, co chciałem przeprowadzić. Jedyną rzeczą, na której temat zawsze miał bardzo jasne zdanie, był wybór fotografii na potrzeby promocji oraz ich opracowanie. Pilnował, żeby niektóre z jego ważniejszych, a zatem bardziej znanych fotografii, nie były zbyt często używane.

Jedna z pierwszych publikacji Roberta Franka
Jedna z pierwszych publikacji Roberta Franka

 

Układ fotografii: London 1951
Układ fotografii: London 1951

W.W.: Kto był odpowiedzialny za wykonanie „późnych odbitek” prezentowanych na wystawie? Kiedy zostały one opracowane?

M.G.: Pojęcie „późnej odbitki” oznacza, że została ona wykonana więcej niż kilka lat po zrobieniu zdjęcia. Są to wciąż odbitki Roberta Franka – to jest, jeśli nawet nie odbił ich sam, to zawsze były wykonywane pod jego nadzorem i przez niego sygnowane. W większości wypadków bardzo trudno stwierdzić, kiedy dokładnie te odbitki zostały wykonane. Robert Frank nigdy nie sporządzał katalogów swoich zdjęć ani nie prowadził rejestru sporządzanych przez siebie odbitek.

A.D.: Czy myśli Pan, że wystawa Unseen zapoczątkuje proces, w wyniku którego prezentowanych będzie więcej tych dotąd „niewidzianych” zdjęć Roberta Franka.

M.G.: Jego nieznane prace co pewien czas pojawiają się na aukcjach, ale nie sądzę, żeby ten trend miał się teraz wzmóc. Nie sądzę też, żeby w prywatnych kolekcjach miało znajdywać się wiele tych „niewidzianych” fotografii. Ponadto, jest niemal niemożliwe, żeby z istniejących negatywów sporządzone zostały jakiekolwiek „pośmiertne” odbitki, ponieważ Robert Frank przekazał swoje archiwum Narodowej Galerii Sztuki w Waszyngtonie. Warto by się zastanowić, czy naprawdę potrzebujemy więcej? To, co wiemy dziś i tak stanowi niezwykle bogaty dorobek – włączając w to filmy – oraz wystarczający dowód na to, że Robert Frank jest poza wszelkimi wątpliwościami najbardziej znaczącym i nowatorskim fotografikiem XX w.

Z wnętrza wystawy - odbicie fotografii na stacji Zoologischer Garten
Z wnętrza wystawy – odbicie fotografii na stacji Zoologischer Garten

Unseen
C/O Berlin, Niemcy
Wystawa trwa do 30. listopada 2019
Kuratorzy: Kathrin Schönegg i Martin Gasser

Czytaj również:

Archeolog fotografii Archeolog fotografii
i
Jerzy Lewczyński, „Autoportret”, 1955 r., zbiory Muzeum w Gliwicach
Przemyślenia

Archeolog fotografii

Libera wybiera, czyli subiektywny poczet polskich artystów
Zbigniew Libera

Przez krótki czas był pod wpływem realizmu socjalistycznego, ale szybko zainteresował się ekspresjonizmem i surrealizmem. Dziś Jerzy Lewczyński uznawany jest za kogoś, kto uczynił z fotografii przedmiot sztuki.

Kiedy pod koniec zeszłego stulecia mieszkałem przez jakiś czas w okolicach nowojorskiego Greenwich Village, co wtorek przesiadywałem w pewnej francuskiej restauracji śniadaniowej przy Thompson Street z teką rysunków oraz fotografii, które osoby dobrze poinformowane mogły oglądać lub nawet nabyć na miejscu. Pewnego razu, gdy poskarżyłem się jednemu z klientów, że fotografie znacznie lepiej się sprzedają niż rysunki, ten odparł, że nic w tym dziwnego, bo w społecznościach otwartych fotografię, jako bardziej demokratyczną, ceni się wyżej. Rysunek chce dominować, wykazuje maestrię autora, pragnie dla niego podziwu, obraz fotograficzny natomiast nie należy do nikogo – to również ty mogłeś nacisnąć spust migawki.

Czytaj dalej