Przez krótki czas był pod wpływem realizmu socjalistycznego, ale szybko zainteresował się ekspresjonizmem i surrealizmem. Dziś Jerzy Lewczyński uznawany jest za kogoś, kto uczynił z fotografii przedmiot sztuki.
Kiedy pod koniec zeszłego stulecia mieszkałem przez jakiś czas w okolicach nowojorskiego Greenwich Village, co wtorek przesiadywałem w pewnej francuskiej restauracji śniadaniowej przy Thompson Street z teką rysunków oraz fotografii, które osoby dobrze poinformowane mogły oglądać lub nawet nabyć na miejscu. Pewnego razu, gdy poskarżyłem się jednemu z klientów, że fotografie znacznie lepiej się sprzedają niż rysunki, ten odparł, że nic w tym dziwnego, bo w społecznościach otwartych fotografię, jako bardziej demokratyczną, ceni się wyżej. Rysunek chce dominować, wykazuje maestrię autora, pragnie dla niego podziwu, obraz fotograficzny natomiast nie należy do nikogo – to również ty mogłeś nacisnąć spust migawki.
Czy to brak dostatecznego otwarcia? Nie wiem, ale fotografia wciąż nie zyskała właściwej pozycji w społeczeństwie mówiącym po polsku. Rysunki ceni się u nas zdecydowanie bardziej. Ale nawet jeśli obecnie powstaje więcej fotografii w ciągu dnia, niż ten dzień ma minut, zapewne fotografia może być także sztuką. A mamy w tym pewną tradycję. W zgodnej opinii znawców przedmiotu „ojcem polskiej fotografii artystycznej” był Jan Bułhak, który działał w pierwszej połowie XX