Archeolog fotografii
i
Jerzy Lewczyński, "Autoportret", 1955 r., zbiory Muzeum w Gliwicach
Przemyślenia

Archeolog fotografii

Libera wybiera, czyli subiektywny poczet polskich artystów
Zbigniew Libera

Przez krótki czas był pod wpływem realizmu socjalistycznego, ale szybko zainteresował się ekspresjonizmem i surrealizmem. Dziś Jerzy Lewczyński uznawany jest za kogoś, kto uczynił z fotografii przedmiot sztuki.

Kiedy pod koniec zeszłego stulecia mieszkałem przez jakiś czas w okolicach nowojorskiego Greenwich Village, co wtorek przesiadywałem w pewnej francuskiej restauracji śniadaniowej przy Thompson Street z teką rysunków oraz fotografii, które osoby dobrze poinformowane mogły oglądać lub nawet nabyć na miejscu. Pewnego razu, gdy poskarżyłem się jednemu z klientów, że fotografie znacznie lepiej się sprzedają niż rysunki, ten odparł, że nic w tym dziwnego, bo w społecznościach otwartych fotografię, jako bardziej demokratyczną, ceni się wyżej. Rysunek chce dominować, wykazuje maestrię autora, pragnie dla niego podziwu, obraz fotograficzny natomiast nie należy do nikogo – to również ty mogłeś nacisnąć spust migawki.

Czy to brak dostatecznego otwarcia? Nie wiem, ale fotografia wciąż nie zyskała właściwej pozycji w społeczeństwie mówiącym po polsku. Rysunki ceni się u nas zdecydowanie bardziej. Ale nawet jeśli obecnie powstaje więcej fotografii w ciągu dnia, niż ten dzień ma minut, zapewne fotografia może być także sztuką. A mamy w tym pewną tradycję. W zgodnej opinii znawców przedmiotu „ojcem polskiej fotografii artystycznej” był Jan Bułhak, który działał w pierwszej połowie X

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Czarodziejskie góry
i
zdjęcie: Claudio von Planta dla Muzeum Susch/Art Stations Foundation CH
Doznania

Czarodziejskie góry

czyli sztuka wysoko
Stach Szabłowski

Grażyna Kulczyk mogła otworzyć swoje muzeum niemal wszędzie. Dlaczego zrobiła to w szwajcarskich Alpach?

Na przełomie roku polski świat sztuki był myślami daleko od domu. W wiosce na alpejskiej przełęczy ikoniczna „najbogatsza Polka” Grażyna Kulczyk otwierała Muzeum Susch. Czym jest ta instytucja? Sukcesem polskiej kultury, której przedstawicielka weszła na najwyższy szwajcarski poziom? Wyrazem zniechęcenia największej krajowej kolekcjonerki, która odwróciła się plecami do masowej publiczności i wyjechała w góry, tam, gdzie dotrą tylko prawdziwi miłoś­nicy sztuki? Czy w Susch należy widzieć kaprys miliarderki, czy raczej spełnienie marzeń koneserki, która świetnie zna nie tylko sztukę, lecz także jej świat? I dlaczego Grażyna Kulczyk wymarzyła sobie właśnie Alpy?

Czytaj dalej