Z czyśćca homoseksualistów Z czyśćca homoseksualistów
Przemyślenia

Z czyśćca homoseksualistów

Paulina Małochleb
Czyta się 12 minut

Publikacja kilku historycznych książek poświęconych kondycji homoseksualistów powinna nam uświadomić, że ich los kompletnie jest nam dzisiaj nieznany oraz że historia homoseksualistów w XX wieku przebiegała inaczej niż reszty społeczeństwa europejskiego. Wojenne opowieści zawarte w Mężczyznach z różowym trójkątem Hegera i Cholernie mocnej miłości van Dijka czy komunistyczne realia w Foucaulcie w Warszawie Ryzińskiego to właśnie relacje z wydarzeń połowy XX wieku: nazistowskich obozów pracy i więzień, z PRL-owskiego zderzenia totalitaryzmu z homoseksualizmem. Wszystkie one opowiadają o odmienności losu homoseksualistów, ale także o prawnych nadużyciach, przemocy zinstytucjonalizowanej i stosowanej jeszcze w latach 80.

Ciało i płeć więźnia

Heger opowiada o życiu homoseksualisty w obozie koncentracyjnym, o wszechobecnej przemocy stosowanej wobec więźniów z różowym trójkątem zarówno przez strażników, jak i przez innych osadzonych. Na jaw wychodzi tutaj również hipokryzja więźniów i strażników: skazani na życie w odosobnieniu mężczyźni zwracają się ku praktykom homoseksualnym: i to nie tylko więźniowie kryminalni, sprawujący prawdziwą władzę w obozie, lecz także wypomadowani strażnicy o aryjskiej urodzie. Bohater szydzi z ich zakłamania, przekonania, że homoseksualizm zastępczy

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Przeklnij lub pobłogosław Przeklnij lub pobłogosław
i
Paul Klee, „Landscape with Yellow Birds” domena publiczna via WikiArts
Wiedza i niewiedza

Przeklnij lub pobłogosław

Tomasz Wiśniewski

„Niech cię piorun trzaśnie” – mówimy czasem ze złością, nie zdając sobie sprawy, że powtarzamy najstarszą formę magii, czyli klątwę. Od słowiańskich zamów przez procesy czarownic aż po podlaskie szeptuchy – wszędzie powraca to samo przekonanie: słowo nie jest niewinne.

„Magia” trafiła do języków słowiańskich dopiero wraz z chrystianizacją oraz kontaktem z greką i łaciną. Dlatego należy być ostrożnym, gdy w opisie kultury Słowian sięga się po tę w gruncie rzeczy obcą dla niej kategorię. Za najbliższy odpowiednik „magii” mogą uchodzić „czary” – te jednak stosowano głównie wobec działań dla kogoś szkodliwych. 

Czytaj dalej