
Czarnoskórzy zapamiętają rok 2020 nie tylko z powodu koronawirusa, ale także – a może przede wszystkim – za sprawą ruchu Black Lives Matter. Opór wobec brutalności policji na tle rasistowskim zaczęli stawiać zarówno zwykli obywatele, jak i znani sportowcy.
„Zajmij się sportem, na tym przynajmniej się znasz” – słyszały kolejne pokolenia sportowców, którzy podnosili głowę i wypowiadali się na temat nierówności społecznych i rasowych, którzy wychodzili z roli dostarczycieli rozrywki i wchodzili w buty aktywistów, domagając się sprawiedliwości. Ten krzyk strofujący sportowców stał się jeszcze wyraźniejszy, gdy pojawiły się media społecznościowe, a każdy „wiedzący lepiej” zyskał głos i platformę wypowiedzi. #Shutupanddribble, czyli „Zamknij się i kozłuj” – kliknięcie hashtagu przenosi nas w świat białych suprematystów, skrajnych prawicowców, faszystów afiszujących się ze swoimi poglądami. Ruch Black Lives Matter („Życie czarnych jest ważne”) oraz protesty, które z niesamowitą siłą wybuchły w maju 2020 r. po zamordowaniu przez policję George’a Floyda, spowodował, że czarnoskórzy sportowcy podnieśli głowę i zaczęli stawiać opór.
Punktem kulminacyjnym był moment, kiedy drużyna NBA Milwaukee Bucks odmówiła wyjścia na parkiet przed zaplanowanym meczem z Orlando Magic. Był to pierwszy taki przypadek w historii amerykańskiego sportu. W ślad koszykarzy poszli piłkarze i piłkarki. Mecze odwołano też w lidze hokejowej.
Działo się to po 26 sierpnia. Dzień wcześniej policja w mieście Kenosha strzeliła siedem razy w kierunku odwróconego plecami 29-letniego Afroamerykanina Jacoba Blake’a – na oczach siedzących na tylnym siedzeniu samochodu jego trzech synów. Blake nie był świętoszkiem. Od lipca ciążył na nim nakaz aresztowania za napaść na tle seksualnym. Sprawę zgłosiła wtedy na policję jego była partnerka, matka