Zamknij oczy Zamknij oczy
Przemyślenia

Zamknij oczy

Anna Wyrwik
Czyta się 4 minuty

Lola to drugi po Kochankowie czują bluesa film belgijskiego reżysera Laurenta Micheliego. Kameralna opowieść dotyczy jednego wątku, który sam w siebie obarczony jest ogromnym bagażem emocji, ale prosty sposób opowiadania skupia się nie na emocjonalnych wybuchach, a na tym, co najistotniejsze.

Ojciec z 18-letnim dzieckiem ruszają w drogę nad morze, by rozrzucić prochy matki przy jej rodzinnym domu. Dziecko to Lola, dawniej Lionel, bo Lionel od zawsze czuł, że chce być kobietą. Ubiera się jak dziewczyna: krótkie spodenki, kolorowa kurtka, długie włosy z fioletowymi końcówkami, biustonosz, makijaż, plecak z deskorolką i zgrabny, pewny siebie sposób poruszania. Bierze hormony i planuje operację zmiany płci. To pierwsza rola młodej belgijskiej aktorki Myi Bollaers i już kilkakrotnie nagrodzona. Ojciec – Philippe – facet dobrze zbudowany, zarost i krzywa mina, koszulka, kurtka, BMW i skórzany portfel w kieszeni, klasyka męskiej codzienności. W tej roli również bardzo dobry, znany z Pianistki Benoît Magimel. Spotkali się po latach – Lola kiedyś uciekła z domu czy też została z niego wyrzucona, ponieważ ojciec jej nie toleruje i uporczywie nazywa ją „nim”.

Lola, jak to film drogi, z biegiem kolejnych kilometrów pogłębia relację między bohaterami. Coś tam zaczyna się dziać, wśród słów narzuconych przez rytuał rozmowy pojawiają się takie bardziej prawdziwe, jakieś próby porozumienia, jakieś refleksje, a w tle amerykańskie piosenki idealne do takiego filmu w samochodzie. Ta prawdziwość to sprawy proste, ale przecież ważne, to pasje i marzenia. Gdy robi się bardziej intymnie, pojawiają się – tak się na to mówi – zwierzenia, takie trochę niepewne, bo Lola i Philippe to dwa skrajne światy. Ona jest wyzwolona, brnie do rewolucji, wie, czego chce, a w tym wszystkim jest wrażliwa. On jest zniewolony, nie zrobił tego, o czym marzył, wszystko bez sensu i już nic nie wie, a w tym wszystkim jest twardy. Takie dwie skrajności nie tylko w nich jako parze bohaterów, ale też w samym Philippie, który tą swoją twardością od wrażliwości się odgradza.

Jak łatwo zbyć jest czyjeś pragnienie, a przecież pragnienia, czy są na skalę światową, czy bardziej przyziemne, czy dziwaczne, wydumane, śmieszne, dumne, nie są głupie, nie są czymś, czego należałoby się wstydzić, a czymś, co należy chwalić, bo nie każdy ma odwagę marzyć. A jednak jedne z pierwszych słów, jakie padają w Loli z ust ojca do dziecka, to: „Nie wstyd ci?”. I nie wiem, czy chodzi tylko o ten kobiecy styl, plan zmiany płci, czy po prostu o samą chęć zmiany tego, co zostało narzucone. Narzucona została rola, więc pokornie ją przyjmij i w jej ramach żyj, i tyle. Takie proste. Jeszcze ambitną chęć zmiany społecznego statusu można zaakceptować, a nawet pochwalić, choć też wiemy, że nie zawsze, ale zmiana płci? Ucieczka od roli do płci przypisanej i od tej całej tradycji? Świat zamknięty w szablonach.

W dzisiejszym kinie często poruszany jest temat gejów, rzadziej lesbijek, transseksualizmu bardzo rzadko. I dlatego ważne, że film Lola powstał. Myślę, że warto byłoby wrzucić go za darmo do tych wszystkich kin studyjnych i domów kultury na polskiej i nie tylko prowincji. Szczerze polecam prawym wyborcom, a także politykom od prawa do lewa. Zdaję sobie sprawę, że problemy następują już przy literach L i G, a do T to nawet wyobraźnia nie dociera, więc warto! Bo tak, proszę Państwa, są tacy LUDZIE, którzy gdzieś tam sobie w świecie żyją, robią swoje, a ich marzeniem jest akurat zmiana płci: kim chcesz zostać, jak dorośniesz? – dziewczyną/chłopakiem. Tak bywa w naszym wielkim, pięknym świecie.

Lola to film przede wszystkim o wzroku. Wzrok nami kieruje i steruje naszymi myślami, bo gdy następuje sprzężenie pomiędzy tym, co widzimy, a tym, co widzieć „powinniśmy”, myśli nie nadążają i się gubimy, a to często powoduje agresję, no bo: nie znasz? – atakuj! Gdy dziewczyna pokazuje dowód osobisty na męskie imię, to coś nie gra, prawda? Ach ta inność, nic tylko popchnąć i dokopać. Wygląd przecież powinien mówić wszystko, przypisany jest do roli, a rola do niego. Gdy Philippe opowiada o swoich marzeniach z młodości, a Lola coś tam się podśmiechuje, on pyta, czy to przez jego wygląd. Oczy robią nam psikusy i na dobrą sprawę, im wyraźniej widzimy, tym gorzej, bo tym bardziej wzrok zabiera nam widzenie prawdy. Proponuję zatem, by zamknąć oczy i spróbować spojrzeć (!) na świat, nie patrząc, bo jeśli z otwartymi oczami tyle nam umyka i nie potrafimy zobaczyć nic więcej niż to, co widzimy, może lepiej po prostu patrzeć z zamkniętymi i wtedy dostrzec to, co naprawdę istotne.


Jeśli podoba Ci się to, co robimy – wesprzyj nas!​​​​​​​
​​​​​​​
Fundacja PRZEKRÓJ

 

Czytaj również:

Prawo i pięść Prawo i pięść
Przemyślenia

Prawo i pięść

Jakub Popielecki

Zachód potrzebował epitetu „dziki”, by stać się przestrzenią bezprawia, kowbojskich pojedynków i krwawych zatargów. Wschód już sam z siebie kojarzy się z czymś ciut bardziej dzikim, ciut mniej cywilizowanym. Wyrażenie „wschodnia Europa” brzmi trochę jak Europa „mniej ważna” – za to brzydsza, brutalniejsza, dziwniejsza. Kto wie, czy po ulicach nie spacerują tam aby niedźwiedzie polarne. Albo nastolatkowie z karabinami kupujący naboje na stacjach benzynowych.

Eastern gra właśnie na takim napięciu między tym, co swojskie, a tym, co osobliwe. Akcja toczy się w przestrzeni (nam) znajomej, rozpiętej między Orlenem a osiedlem domków jednorodzinnych, między głosem Krystyny Czubówny z telewizora a polskim hip-hopem w słuchawkach. Ta normalność jest jednak przetrącona. Dziewczynka w żółtym płaszczyku zabija z zimną krwią kolegę, u prawnika można zapłacić zbliżeniowo za własne życie, a relacje społeczne reguluje Kodeks Hammurabiego. Wyobraźcie sobie Kargulów i Pawlaków, którzy zamiast „podejść do płota”, wolą strzelać między oczy.

Czytaj dalej