Zaszumiało jesienią,
zapłakało jesienią,
zastukało jesienią do okien…
Zapłonęło czerwienią,
zaszkodziło marzeniom,
zadudniło, zawisło obłokiem…
Chociaż nie chce się wierzyć –
to od Ciebie zależy,
ile będzie jesieni w tym roku…
Czy nas wiatrem zawieje,
czy zabierze nadzieję,
i roztopi w zbyt wczesnym półmroku?
Czy uśmiechem jarzębin
krótkie dni nam obrębi
i przyjaznym odezwie się świerszczem?
Czy się smutkiem zadławi
w czarnym kluczu żurawim
i niedobrym pożegna nas wierszem?
Czy nam jakoś przeminie
przy nagrzanym kominie,
– będzie śmiać się, czy raczej zapłacze?…
Czy zmokniętym szarakiem
pójdzie z deszczem na bakier
między drogi pożółkłe i sosny?
Czy jabłuszkiem wesołym
będzie toczyć się kołem,
i dotrwamy, przetrwamy do wiosny…
Chcę to wiedzieć (tak toczno),
odpisz odwrotną pocztą,
bardzo proszę, załączam Ci znaczek.
Wiersz z archiwum, nr 1071/1965 r.