Krakowskie Muzeum Narodowe ma w swoich zbiorach oprócz częściej lub rzadziej pokazywanych obrazów, rzeźb, rysunków i grafik także takie, których nie pokazuje się nigdy. Przypuszczam, że trochę nie wiadomo, jak te rzeczy wystawiać, ale brakuje też inicjatywy, która stworzyłaby odpowiedni pretekst do ich prezentacji. Przykładem niech będzie zeszyt z rysunkami Berty Grünberg.
Mogę o nim opowiedzieć, bo dzięki uprzejmości dyrekcji oraz kuratorów, korzystając ze specjalnych praw, miałem okazję go przeglądać (własnoręcznie, w rękawiczkach).
Oto zatem zeszyt w twardej, czarnej oprawie, w górnym lewym rogu przyklejona kartka z napisem „Berta Grünberg”. Format zbliżony do A4, jednak trochę mniejszy, około 80 kartek. Typowy uczniowski zeszyt z lat 30. XX w. Na wewnętrznej stronie okładki autorka umieściła bardziej konkretną informację: „Kraków 1936”.
„Noszenie się z grubymi szkicownikami było w tamtych czasach modą na Akademii – pisał już w latach 50. Kornel Filipowicz – było