Georgiańska Wielka Brytania to czasy przepychu, ekstrawagancji i ostrych społecznych kontrastów. Obok głodu i biedy błyskawicznie rosły zasilane węglem i parą fortuny, których właściciele nie wahali się demonstrować swojego bogactwa, zmieniając biżuterię kilka razy dziennie i zdobiąc drogimi kamieniami nawet klamry, sprzączki i guziki.
Nad ranem 1 sierpnia 1714 r. zmarła Anna Stuart. Królowa odeszła bezpotomnie, kończąc panowanie szkockiego rodu na brytyjskim tronie. Tego samego dnia, na mocy Ustawy o następstwie tronu (Act of Settlement), sukcesorem korony został jej kuzyn Jerzy Ludwik z domu Hanowerskiego. Nowy król przybył na wyspy w wieku 55 lat, nie znając słowa po angielsku. Przyszło mu władać państwem, o którym wiedział równie mało. Mimo to jego intronizacja okazała się początkiem okresu handlowych i militarnych triumfów królestwa. Epoka georgiańska trwała ponad 100 lat, a jej ramy wyznaczyły rządy łącznie czterech władców noszących to samo imię: Jerzy, czyli George.
Wraz z początkiem XVIII w. na Wyspach Brytyjskich rozpoczął się czas znaczących zmian ustrojowych. W 1707 r. podpisano Akt unii (Act of Union 1707) dokonujący zjednoczenia Królestw Anglii i Szkocji. Nowo powstałe Królestwo Wielkiej Brytanii stało się jednym z najlepiej prosperujących państw świata. U podstaw tej potęgi legła rozpoczynająca się właśnie rewolucja przemysłowa.
Dawne rolnictwo, produkcja manufakturowa oraz rzemieślnicza ustępowały miejsca fabrykacji na wielką skalę. W 1733 r. wynalazca John Kay skonstruował pierwszą mechaniczną maszynę tkacką, tzw. latające czółenko (Flying Shuttle), dzięki któremu jeden pracownik mógł wytwarzać tkaniny o dowolnej szerokości dwa razy szybciej niż przed wynalezieniem urządzenia. Kolejną niezwykłą innowacją przemysłu przędzalniczego była „przędząca Jenny” (Spinning Jenny) – maszyna skonstruowana przez Jamesa Hargreavesa. Początkowo napędzana siłą mięśni, szybko udoskonalona o napęd wodny, stała się jednym z kluczowych elementów w uprzemysłowieniu produkcji tekstylnej.
Jednak to nie urządzenia tkackie przyniosły prawdziwy przewrót, a wynalazek Thomasa Newcomena (nazywanego z tego powodu ojcem rewolucji przemysłowej). Już w 1712 r. zbudował pierwszy egzemplarz silnika parowego – mechanizmu, który przez kolejne kilkadziesiąt lat (w niemal niezmienionej postaci) będzie torował drogę industrializacji. Dopiero w połowie lat 70. XVIII w. silnik Newcomena został zmodernizowany przez szkockiego inżyniera Jamesa Watta, zyskując formę maszyny parowej. Urządzenie znalazło powszechne zastosowanie do napędu pomp odwadniających kopalnie oraz dmuchaw zasilających powietrzem wielkie piece hutnicze. Wynalezienie maszyny parowej w zasadniczy sposób wpłynęło na zwiększenie wydobycia węgla, rozwój przemysłu hutniczego oraz transportu. W przypadku tego ostatniego niebagatelne okazało się też odkrycie asfaltu – materiału, dzięki któremu trwająca dwa tygodnie podróż z Londynu do Edynburga uległa skróceniu do zaledwie dwóch dni. Wielka Brytania stawała się potężna, a w parze z napędzającą ją rewolucją podążały niespotykane wcześniej sukcesy na polu polityki handlowej.
W czasach, gdy większość europejskich mocarstw skupiała swoje zainteresowanie na poszerzaniu terytoriów oraz realizowaniu interesów dynastycznych, Wielka Brytania – wzorem Niderlandów – za cel obrała właśnie rozwój handlu. Oczywiście nie znaczy to, że państwo zarzuciło wcześniej wspomniane dążenia, jednakże poczyniono niesłychany wysiłek, aby stworzyć globalną sieć wpływów zabezpieczającą korzyści kraju i jego przedsiębiorców. Bezpieczeństwo tej inwestycji zapewniała potężna Royal Navy nadzorująca liczne szlaki wymiany towarów. Była to machina tak sprawna, że przez ponad 100 lat pozostawała bezkonkurencyjna, dzierżąc miano najsilniejszej floty wojennej na świecie. To dzięki jej aktywności Wielka Brytania zyskała możliwość budowy ogromnej sieci placówek handlowych na całym globie, a także ścisłej kontroli zamorskich kolonii.
W połowie XVIII w. Zjednoczone Królestwo zarządzało już całym globalnym handlem, generując olbrzymie zyski – zarówno państwowe, jak i prywatne. Przedstawiciele wysokich warstw społecznych oraz klasy średniej w krótkim czasie stali się niezwykle bogaci (w przeciwieństwie do coraz biedniejszych obywateli warstw nieuprzywilejowanych). Po raz pierwszy o pozycji w społeczeństwie nie decydowało urodzenie, a stan posiadania. Dziedzice świeżych fortun mogli swobodnie wybierać pomiędzy działalnością społeczną i beztroskim podejściem do życia. Rozkwit przeżywała moda, sztuka i budownictwo. Przeobrażeniu ulegały całe kwartały brytyjskich miast – stawiano domy, reprezentacyjne urzędy państwowe oraz pałace dla starej i nowej elity. Przestrzeń miejską wypełniały zaplanowane z rozmachem założenia architektoniczne. Odrzucano „stare” stuartowskie trendy, zastępując je „nowymi” klasycznymi wzorcami.
Początki epoki georgiańskiej przyniosły prawdziwy boom na architekturę wzorowaną na dziełach włoskiego architekta Andrei Palladia (wkrótce zamienioną na formy neoklasycystyczne, a następnie neogotyckie). Wraz z początkiem panowania Jerzego III wnętrza zamożnych brytyjskich domów zaczęła wypełniać porcelana Wedgwooda, meble w stylu chippendale i sheraton, a ściany ozdabiały obrazy Joshuy Reynoldsa i Thomasa Gainsborough. Oprócz architektury i wystroju wnętrz epoka georgiańska przyniosła także znaczący postęp na polu sztuki zdobniczej. Zaczęto zamawiać olbrzymie ilości biżuterii, zaś efekty pracy działających w Zjednoczonym Królestwie złotników szybko zostały uznane jako jedne z najlepszych na świecie.
Początkowo gusta kształtowała biżuteria w stylu rokokowym, często oparta na motywach zaczerpniętych z flory. Wspaniałym przykładem tego typu ozdób są pierścienie giardinetti – imitujące maleńkie kompozycje lub koszyki kwiatów. Te stylizowane klejnoty z czasem ustąpiły miejsca prostszym formom: koniec epoki wyznaczały już wzory geometryczne oraz neoklasycystyczne.
Georgiańskie ozdoby wykonywano w całości ręcznie, chociaż pracę przyspieszyły opatentowane w połowie XVIII w. nowoczesne walcarki. Dzięki nim uczniowie zatrudnieni w warsztatach złotniczych nie musieli już godzinami kuć złotych i srebrnych blach na cienkie płaty, z których potem korzystali mistrzowie. Choć klientów stać było na złoto, najmodniejszym metalem szlachetnym było wówczas srebro, którego używano przede wszystkim do oprawy diamentów. W celu zabezpieczenia skóry i odzieży przed zabrudzeniami, jakie powodowało srebro, opracowano nowe metody krycia złotem spodnich, niewidocznych części wyrobów. Oprawy wykonywane ze złota chętnie stosowano za to do kamieni kolorowych, wśród których powodzeniem cieszyły się granaty, ametysty, topazy oraz szmaragdy i rubiny.
Niezwykle charakterystycznym elementem biżuterii georgiańskiej była zamknięta, wyściełana kolorową folią oprawa. To efektowne rozwiązanie powstało z potrzeby uwydatnienia właściwości optycznych kamieni, z którymi nie radziła sobie w pełni ówczesna technika szlifierska. Folia pomagała uzyskać atrakcyjną grę światła wpadającego poprzez powierzchnię kamienia do wnętrza oprawy. Nadawała blask klejnotom oraz „barwiła” co bledsze egzemplarze. Konstrukcję tworzono, nakładając kamień na małe lusterko zrobione z cieniutkiej metalowej folii. Taki odbłyśnik mógł mieć różne kolory, jednak za najpiękniejsze uchodziły te o barwie fuksjowego różu.
Innym typowym dla epoki rodzajem ozdób była biżuteria sentymentalna. Największy rozkwit jej popularności przypadł na pierwsze dziesięciolecia XIX w. Miniatury portretowe, ozdoby ze schowkami na kosmyki włosów czy przykryte kryształem malutkie rysunki oczu stanowiły dowody pamięci i miłości. Matki zamawiały tego typu ozdoby, aby zawsze mieć przy sobie portrecik lub kosmyk włosów dziecka. Małżonkowie oraz kochankowie czynili podobnie, zaś po śmierci bliskiej osoby zamawiano, ozdabianą zazwyczaj czarną emalią, biżuterię żałobną.
Wraz z upływem czasu społeczeństwo brytyjskie zaczęło odrzucać ustanowione w przeszłości prawa określające, jakie elementy ubioru i biżuterii mogą nosić przedstawiciele poszczególnych stanów (Sumptuary Laws). Biżuteria przestała być domeną wybranych, a popyt na nią zaczął rosnąć w zawrotnym tempie. Z miesiąca na miesiąc pojawiały się nowe wzory ozdób, przypisane specyficznemu przeznaczeniu, a nawet porze dnia.
Niebagatelny wpływ na rozwój sztuki złotniczej miała postępująca w owym czasie emancypacja kobiet. Po raz pierwszy Brytyjki miały taką swobodę w kreowaniu własnego wizerunku. Dobrze zorientowane w literaturze, sztuce i polityce przedstawicielki elity z przyjemnością porzuciły rolę gospodyń domowych i salonowych dekoracji. W pełni uczestnicząc w dyskursie społecznym, gościły i przyjmowały gości na balach czy podczas spotkań w modnych Pump Rooms, czyli domach zdrojowych, jak te w Bath czy Tunbridge Wells. Wszelkim spotkaniom oraz zabawom sprzyjał rozwój w technologii produkcji świec, które paliły się coraz jaśniej i coraz dłużej. Wydłużona dobowa aktywność wytworzyła również nowy podział na to, czym ozdabiano się za dnia, a czym wieczorem.
Naturalne światło doskonale nadawało się do uwydatnienia walorów wszelkich kolorowych kamieni oraz ich szklanych odpowiedników. Za dnia bardzo chętnie sięgano też po perły, wśród których niezwykłą popularnością cieszyły się maleńkie perłowe „zarodki” poławiane u wybrzeży Indii. Wykorzystywano je m.in. do tworzenia bardzo długich naszyjników – tzw. sautoir – zakończonych chwostem (również perłowym) lub obsadzano nimi kolorowe kamienie zdobiące broszki i pierścionki. W modzie były ekstrawagancja i obfitość, więc te ostatnie noszone były na każdym palcu, czasem po kilka naraz (podobnie jak bransolety na nadgarstkach). Wyjątkową popularnością wśród kobiet cieszyły się dewizki, na których zawieszano najpotrzebniejsze akcesoria np. przybory do szycia, a wśród mężczyzn – ozdobne klamry do pasków i butów, oraz wysadzane kamieniami guziki.
Nocą na salonach królowały diamenty. Za sprawą nowo odkrytych złóż w Indiach oraz Brazylii były o wiele łatwiej dostępne. Jednak prawdziwa brylantowa fala zalała Anglię wraz z przybyciem emigrantów ratujących się przed rewolucją francuską. Skorzystał na tym największy brytyjski miłośnik tych kamieni – książę Walii. Przyszły król nie szczędził środków na biżuterię oraz przyjęcia. Wydawane przez niego bale przeszły do historii z racji swego przepychu i wyszukanych strojów. Damy goszczące na tych wieczornych spotkaniach zakładały opływające szyję, modne naszyjniki w stylu rivière lub przywdziewały zestawy klejnotów – określane mianem parure. Znane są również opowieści o modnych arystokratkach zamawiających na królewskie przyjęcia przebrania w całości wyszywane klejnotami.
***
Biżuteria gregoriańska dziś należy do rzadkości. Po latach użytkowania była przetapiana, by już w nowej formie zaspokoić potrzeby właścicieli. Egzemplarze, które przetrwały, są bez wątpienia pięknymi przykładami pracy dawnych projektantów oraz jedymi z ostatnich tego typu ozdób wykonywanych w starych, ręcznych technikach. Wkrótce dzięki galopującemu postępowi triumfy w złotnictwie święcić zaczęły nowe technologie. Wykonywane z ich pomocą formy mogły powstawać szybciej i w większej ilości, lecz nierzadko brakowało im niepowtarzalnego czaru ozdób georgiańskich – choć widać to dopiero z perspektywy czasu.