„Warren wstał, podszedł do okna. Zatrzymał się i spojrzał w dół. Była taka pora roku, w której kalendarz był bezlitosnym sądem. To ona zmuszała Silvermanna do myślenia o tegorocznym sprawozdaniu finansowym, a Morrisseya o tegorocznych wynikach finansowych. Wszystkich tam na dole, których widział śpieszących się przez ulice, dociskały te same problemy – prywatne i służbowe – wynikłe ze zbliżającego się końca roku. Widział strumienie, utkane z małych postaci kobiet i mężczyzn, wyglądających jak wijące się mrówki, które, gdy zbliżały się do czerwonych świateł, zwalniały, a potem zatrzymywały się”.
Podobna historia
Widok z czwartego piętra przy ulicy Czerskiej jest z pewnością mniej atrakcyjny niż z 40. na Manhattanie, jednak, czytając The View from The Fourtieth Floor Theodore’a H. White’a, łatwo złapać się na podobieństwach, jakie łączą General American Publishing Corporation i sytuację współczesnej prasy – niektóre sceny są wręcz bliźniacze do wydarzeń, jakie w ostatnich latach zachodziły np. w najsłynniejszej polskiej gazecie codziennej. Tu też mamy dystyngowany flagowy tytuł – tygodnik „Trumpet” – który przez lata mówi ludziom, jak mają żyć i myśleć („Siedząc w tym biurze, możesz z lokalnego śmiecia zrobić narodowego wroga; ze zwykłego senatora kandydata na prezydenta. Możesz wziąć, pokazać cokolwiek, a kraj na to spojrzy i zacznie to naśladować”), ma własną rozgłośnię radiową, której wyniki u księgowego wywoływały „maksymalny, choć sterylny poziom entuzjazmu”, a jednocześnie cały czas traci pieniądze („Mimo iż to magazyny dały początek wydawnictwu