Przemyślenia

Zweiga po angielsku

Maciej Stroiński
Czyta się 1 minutę

W byciu psychoczytelnikiem Stefana Zweiga doszedłem do ściany: przekłady polskie wszystkie przeczytane, nowe się nie kroją, nic mnie w życiu już nie czeka. Oryginału nie ruszę, bo jest to niemiecki oryginał. Nie że się brzydzę, tylko nie potrafię. I tu się okazuje, że po coś jednak chodzi się do szkoły. Po angielsku jest go więcej – może nie „niż po niemiecku”, więcej niż po polsku. Najbardziej walnięte Zweigi: o obłędzie Hölderlina, Kleista i Nietzschego, o prawie każdego do własnej herezji, o bezpieczeństwie i higienie duszy oraz o Montaigne’u. Cudze znowu lepsze! Nawet się nie pytam, czemu tego u nas nie ma, a jest tylko o Balzaku, Magellanie, Marii Antoninie. Jeszcze leży „nierozcięte”, bo nie wiem, co będzie, gdy i to zaliczę. Mam odłożone na czarną godzinę angielskie Walsery oraz Abbé C Bataille’a, który wyjdzie u nas, kiedy Chrystus wróci w chwale. Tymczasem możemy, jak za wczesnej transformacji, spoglądać na Zachód. Zresztą czytanie w języku światowym, jedynym mi znanym obcym, to jest gest opozycyjny. Przecież wiecie, która grupa nie potrafi po angielsku i jest z tego bardzo dumna.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Czytaj również:

Szkielet historii i ciało teraźniejszości Szkielet historii i ciało teraźniejszości
i
Mieczysław Wasilewski, rysunek z archiwum
Przemyślenia

Szkielet historii i ciało teraźniejszości

Paulina Małochleb

Teraźniejszość może być przybliżana i tłumaczona poprzez opowieści o przeszłości. Jednak tego typu narracje niosą ryzyko, że zostaną niezrozumiane i zinterpretowane tylko jako dawne dzieje. 

„A zatem nie ma już »teraz«, ponieważ przeszłość pochłonęła teraźniejszość, zamieniła ją w ciąg obsesyjnych powtórzeń, a to, co wydawało się nowe – co wydaje się dziać teraz – jest jedynie odgrywaniem jakiegoś ponadczasowego schematu” ‒ pisał w zbiorze esejów Dziwaczne i osobliwe Mark Fisher, filozof i teoretyk kultury. W elegijnym tekście opublikowanym tydzień po jego śmierci w 2017 r. na stronie „Guardiana” Simon Reynolds stwierdził, że dla młodszych pokoleń najważniejsza była teza Fishera dotycząca prywatyzacji cierpienia psychicznego – dokonanej przez praktyki kapitalistyczne i polegającej na przekonaniu, że to jednostka ponosi pełną odpowiedzialność za stany psychoemocjonalne. W ten sposób problem dotykający milionów staje się ich własną sprawą, na którą system nie ma wpływu i za którą nie odpowiada. Dla polskich czytelników blog Fishera – o nazwie K-punk – prowadzony na początku lat dwutysięcznych nie był z pewnością tak ważnym punktem odniesienia jak dla brytyjskich odbiorców, ale jego tezy krążą i w systemie coraz bardziej drapieżnego kapitalizmu, strojącego się w szatki work-life balance, brzmią coraz mocniej.

Czytaj dalej