Ida Świerkocka

redaktorka
Całe życie czegoś szuka: portfela, batonika w dziurawej kieszeni, prawdy, pewności siebie, racji istnienia, swojego miejsca we wszechświecie. W ramach tego ostatniego skończyła kilka (i o kilka za dużo) kierunków na Uniwersytecie Warszawskim i z nich skleciła zawód, którym się para. Bo czym innym jest redakcja tekstu, jeśli nie poszukiwaniem… błędów. Cudzych, ale i własnych. Wbrew temu, że lubi myśleć o sobie jako o progresywnej obywatelce świata, w niektórych kwestiach pozostaje aż do bólu konserwatywna – np. całe życie mieszka w jednej dzielnicy i nie uznaje nawet tak podstawowych wynalazków, jak żelazko czy parasol. Co nie znaczy, że nie docenia idei koła – wręcz przeciwnie, w końcu wynaleziono je tylko po to, żeby pizza mogła być okrągła (choć przecież i koło od roweru odgrywa w jej życiu niebagatelną rolę). W chwilach wolnych od pracy stara się uczyć języków wszelakich, co prawda ciągle przesuwając terminy egzaminów, no ale cóż – kto lepiej od niej wie, że „ziemia lekką nie bywa”? W pracy redaktorki najbardziej lubi to, że wymaga ona ciągłego rozwoju i bycia choć odrobinę na bieżąco z niemal wszystkimi dziedzinami tego świata. Dlatego gdy akurat w rzadkich chwilach nie wertuje słownika Samuela Bogumiła Lindego, z równie płonącymi uszami przegląda wszystkie serwisy na p – oczywiście od „Przekroju” zaczynając.