i wiele, wiele innych…
i wiele, wiele innych…
Na pierwszą lekcję w roku 1900 przyszło raptem trzech adeptów, każdy innego wyznania. Ale wkrótce wykładów bułgarskiego mistrza duchowego słuchało 40 tys. ludzi, w tym Einstein i Gandhi. W ogarniętej potwornymi wojnami Europie Petyr Dynow proponował uniwersalny raj. Wśród gór i jezior pokazywał, jak żyć w miłości oraz idealnej harmonii z naturą. Zapowiadał odrodzenie dusz i nadejście nowej ery.
Dziesiątego stycznia 1944 r. amerykańskie i brytyjskie samoloty po raz kolejny zbombardowały Sofię. Tamtej nocy runęło blisko 500 budynków, były setki ofiar. Zanim bombowce powróciły, Beinsa Douno – Mistrz, opuścił miasto. Wyjechał do wioski Marczewo w górach Witosza. Znajomemu duchownemu, który go tam odwiedził, miał powiedzieć: „Zakończyłem swoje dzieło na Ziemi. Odejdę”. A gdy znajomy odwiedził go ponownie w grudniu, Beinsa Douno zapytał: „Kim są Beethoven, Jezus, Dynow? Tylko Bóg jest wieczny i bezgraniczny, tylko on jest rzeczywistością”. Po czym ostatni raz zaśpiewał. Zanucił Aoum – swoją prostą pieśń, złożoną z jednej zgłoski pozwalającej wyrażać sumę istniejących dźwięków. W mgliste i zimne grudniowe dni pozostawał w łóżku, wycofywał się z kontaktu z otoczeniem, a odwiedzającym mówił, że ludzkie ciało jest jedynie czymś przejściowym i że sam już nie chce dłużej pozostawać w świecie fizycznym. Odszedł 27 grudnia około godziny 18.00. Zdiagnozowano obustronne zapalenie płuc. Uczniowie oblekli jego ciało w białe ubrania – tak zresztą nosił się przez lata, na pozostawionych fotografiach i w filmach dokumentalnych niemal zawsze ma na sobie biały płócienny garnitur, jak bohater z dramatów Czechowa. Bielą lśniły również długie do żuchwy włosy i okazała broda. Do końca zachował żywe, przenikliwe spojrzenie i szlachetne rysy twarzy: piękny, idealnie prosty nos, wydatne kości policzkowe, jasne źrenice. Chodził zawsze wyprostowany, swobodnie i lekko. Jego niezmienny przez dekady wygląd był ilustracją duchowej stabilności – czas ledwo go dotknął, zostawiając ślad tylko w postaci zmarszczek oraz idealnej siwizny. Lekarz patolog, który badał ciało Dynowa, powiedział ponoć, że przez pół wieku swojej praktyki nie widział równie młodzieńczego organizmu.