Jasna dusza
i
Petyr Dynow w latach 30. XX w.; zdjęcie: domena publiczna
Opowieści

Jasna dusza

Paulina Wilk
Czyta się 14 minut

Na pierwszą lekcję w roku 1900 przyszło raptem trzech adeptów, każdy innego wyznania. Ale wkrótce wykładów bułgarskiego mistrza duchowego słuchało 40 tys. ludzi, w tym Einstein i Gandhi. W ogarniętej potwornymi wojnami Europie Petyr Dynow proponował uniwersalny raj. Wśród gór i jezior pokazywał, jak żyć w miłości oraz idealnej harmonii z naturą. Zapowiadał odrodzenie dusz i nadejście nowej ery.

Dziesiątego stycznia 1944 r. amerykańskie i brytyjskie samoloty po raz kolejny zbombardowały Sofię. Tamtej nocy runęło blisko 500 budynków, były setki ofiar. Zanim bombowce powróciły, Beinsa Douno – Mistrz, opuścił miasto. Wyjechał do wioski Marczewo w górach Witosza. Znajomemu duchownemu, który go tam odwiedził, miał powiedzieć: „Zakończyłem swoje dzieło na Ziemi. Odejdę”. A gdy znajomy odwiedził go ponownie w grudniu, Beinsa Douno zapytał: „Kim są Beet­hoven, Jezus, Dynow? Tylko Bóg jest wieczny i bezgraniczny, tylko on jest rzeczywistością”. Po czym ostatni raz zaśpiewał. Zanucił Aoum – swoją prostą pieśń, złożoną z jednej zgłoski pozwalającej wyrażać sumę istniejących dźwięków. W mgliste i zimne grudniowe dni pozostawał w łóżku, wycofywał się z kontaktu z otoczeniem, a odwiedzającym mówił, że ludzkie ciało jest jedynie czymś przejściowym i że sam już nie chce dłużej pozostawać w świecie fizycznym. Odszedł 27 grudnia około godziny 18.00. Zdiagnozowano obustronne zapalenie płuc. Uczniowie oblekli jego ciało w białe ubrania – tak zresztą nosił się przez lata, na pozostawionych fotografiach i w filmach dokumentalnych niemal zawsze ma na sobie biały płócienny garnitur, jak bohater z dramatów Czechowa. Bielą lśniły również długie do żuchwy włosy i okazała broda. Do końca zachował żywe, przenikliwe spojrzenie i szlachetne rysy twarzy: piękny, idealnie prosty nos, wydatne kości policzkowe, jasne źrenice. Chodził zawsze wyprostowany, swobodnie i lekko. Jego niezmienny przez dekady wygląd był ilustracją duchowej stabilności – czas ledwo go dotknął, zostawiając ślad tylko w postaci zmarszczek oraz idealnej siwizny. Lekarz patolog, który badał ciało Dynowa, powiedział ponoć, że przez pół wieku swojej praktyki nie widział równie młodzieńczego organizmu.

Jak informuje biograf Petyra Dynowa, David Lorimer, ciało Mistrza zostało tymczasowo przewiezione do stworzonego przez niego ośrodka medytacji i praktyk duchowych Świt, położonego niedaleko Sofii. Dziś jego grób, otoczony białym murem i pentagramami symbolizującymi pozytywne siły – mądrość, prawdę, cnotę, miłość i sprawiedliwość – znajduje się w Sofii, stoi otoczony ogrodem różanym. Władze komunistyczne musiały wydać na jego budowę specjalne pozwolenie. Miejsce spoczynku Dynowa wciąż odwiedzają jego wyznawcy zaliczający się do nieformalnego grona – Białego Bractwa – zdeterminowani realizować naukę o czystej miłości i rozkwicie duszy, która prowadzi do prawdziwej wolności. Przy grobie medytują, śpiewają komponowane przez Dynowa pieśni (szacuje się, że napisał 200 utworów i tekstów muzycznych, niektórych można posłuchać nawet w Spotify) albo czytają jego pisma. Za życia wygłosił około 7 tys. wykładów, część z nich potem przetłumaczono i wydano, m.in. po francusku, niemiecku i angielsku.

Dynow nie przywiązywał szczególnej wagi do śmierci. Uważał, że jej pora i okoliczności są przewidziane dla każdego człowieka, niczym wyrok. Umierając – mówił – odchodzimy do tej samej sfery, z której przyszliśmy na świat ziemski w dniu narodzin. „Człowiek, który zrozumie miłość, staje się nieśmiertelny. Człowiek, który pojmie mądrość, staje się pełny. Człowiek, który pojmie prawdę, będzie wolny”. Kres życia fizycznego nazywał największym ograniczeniem dla życia. Samo życie zaś – najwyższą wolnością. Umysł uznawał za prawdziwie nieśmiertelny i niezmienny. Uczył, że śmierć ciała oswobadza z konieczności odczuwania emocji. Świat myśli uważał za piękniejszy od świata uczuć, a Ziemię – za ledwie jedną z możliwych manifestacji boskości.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

W tanecznym kręgu

Jeszcze we wrześniu 1944 r. Sofię zajęły oddziały Armii Czerwonej, w kraju instalowano nowy komunistyczny reżim. Dwa dni po odejściu Dynowa w ośrodku Świt zjawili się przedstawiciele władz, by go aresztować. Przez następne 45 lat, aż do przemian demokratycznych w 1989 r., wyznawcy nauk Dynowa będą spotykać się z prześladowaniami i pielęgnować swoje przekonania w sekrecie. Ale już ostatnie trzy dekady i początek XXI w. to okres renesansu myśli, pism oraz ćwiczeń tego bułgarskiego filozofa, lekarza i przewodnika. Jego nauki wpisują się w szerszy nurt poszukiwania nowych etycznych ścieżek i rozwoju świadomości, która pozwala inaczej niż dotychczas określać miejsce człowieka w naturalnym i kosmicznym ładzie. W swoich przemyśleniach o potrzebie łączenia dobrostanu duchowego i fizycznego, progresywnych sugestiach dotyczących właściwej diety oraz dbania o ciało Dynow był europejskim pionierem, czerpiącym po trosze z mądrości Wschodu, słowiańskości, a także bułgarskiej kultury ludowej.

Szacuje się, że dziś Białe Bractwo liczy kilka tysięcy osób. Ale ponieważ Dynow nie zamierzał tworzyć Kościoła ani formalnych ram dla swoich przekonań, jego naśladowcy pozostają rozproszeni i trudno ich policzyć. W sierpniu 2015 r. fotoreporter Hristo Rusev dołączył do Białego Bractwa w górach Riła i uwiecznił celebrację powitania nowego boskiego roku. Jego zdjęcia obiegły świat dzięki publikacji w międzynarodowym wydaniu „The Guardian”. Rusev pokazał, jak w spektakularnym pejzażu skalnych zboczy i czystych jezior ponad 2 tys. ubranych w swobodne białe stroje ludzi tańczyło i śpiewało w koncentrycznej choreografii. Uniwersalna harmonia muzyki i ruchu, którą Dynow nazwał paneurytmią, symbolizuje przepływ sił kosmicznych. Kręgi tańczących to namiastka kręgu wszechświata. Ruch pozwala człowiekowi połączyć się z pulsem natury. Ten zbiorowy rytuał łagodnych ruchów, odprawiany o świcie, ma wnosić w życie siłę, radość i piękno.

Koncepcję i klarowne reguły pan­eurytmii Dynow opracował w latach 1934–1942. Był to szczytowy okres jego popularności. Pełną parą działał wówczas Świt (Izgrev) – ośrodek praktyk duchowych. Wcześniej mistrz podróżował po Bułgarii, Europie i Azji, organizował w górach obozy łączące wspinaczkę, medytację w naturze z ćwiczeniami oddechowymi i harmonijnym ruchem.

Paneurytmia to ściśle skodyfikowana choreografia – obejmuje 28 ćwiczeń wykonywanych w określonej kolejności, przy muzyce. Składają się na nie przede wszystkim rytmiczne kroki, stawiane na wyprostowanych i naprężonych nogach (Dynow miał mawiać, że człowiek na miękkich nogach niczego w życiu nie osiągnie), przy wyprostowanej sylwetce (dzień radził zaczynać od porządnego rozciągania kręgosłupa, od którego uzależniał prawidłowy przepływ energii). Do tego dochodziły ruchy ramion symbolizujące m.in. przyjmowanie, wdzięczność, wyzwolenie czy pocieszenie. Ćwiczenia należało wykonywać regularnie, by osiągnąć płynność i równowagę, zawsze w pełnej sekwencji, najlepiej w towarzystwie innych osób, by udało się uformować przenikające się kręgi.

Wspólnotowość i zbiorowość były w naukach oraz działalności Dynowa szczególnie ważne – i zgodne z podkreślanymi przez niego ideałami miłości, pomocy, wzajemności. Na zachowanych zdjęciach widać go w otoczeniu wielu ludzi, jego uczniowie razem spożywali posiłki, ćwiczyli, wędrowali i medytowali. Podając własną definicję Chrystusa, Dynow przyrównywał go do kolektywnego ducha, wszystkich zgromadzonych synów bożych, wszystkich dojrzałych dusz istniejących w boskiej jedności. W tym sensie Chrystus przewodził niefizycznemu ładowi, który Dynow nazywał Wielkim Uniwersalnym Bractwem. Składać się na niego miało dziewięć kręgów istot ułożonych z zachowaniem następującej hierarchii: najwyżej byli serafini (bracia miłości), dalej cherubini (bracia harmonii), trony (bracia woli), dominiony (bracia inteligencji i radości), następnie: siły, moce, zasady, archaniołowie, aniołowie, wreszcie – najniżej – znajdowały się najbardziej zaawansowane w rozwoju dusze ludzkie. Wspólnie wszystkie te byty reprezentowały kosmicznego człowieka, tworzyły ­rodzaj metaciała – wszechświata o idealnie rozłożonych proporcjach i zadaniach, istniejącego w postaci wyczuwalnej materii, ale też w wymiarach nienamacalnych. Z zapisanych wykładów Dynowa wiemy, że przedstawiciele Uniwersalnego Bractwa mieli stanowić żywy inteligentny kolektyw, opiekować się rozwojem duchowym ludzkości, jednak nie tworzyli organizacji ani żadnych struktur. Byli wspólnotą funkcjonującą w wolności i poza zepsutym porządkiem współczesnego świata.

Mistrz praktykował paneurytmię z uczniami w sezonie wiosenno-letnim, pomiędzy 22 marca a 22 wrześ­nia, o wschodzie słońca i zawsze w naturze. Zalecał wykonywanie ćwiczeń w pełnej koncentracji – ta duchowa rytmika, inspirowana ludowymi tańcami Bułgarii, była w jego przekonaniu jedną z wielu dróg mających prowadzić do rozbudzenia i rozkwitu duszy. „Żyję w idealnej harmonii – mówi Dynow w jednym z wykładów. – Jestem otoczony przez inteligentne byty z wyższego świata, zawsze gotowe mnie wspierać”. Swoim słuchaczom powtarzał, by nie szukali Boga poza sobą, bo taki Bóg nie istnieje. „Bóg manifestuje się jako światło naszego ducha, ciepła słodycz w sercu i siła woli. Wejrzyjcie w siebie i bądźcie wdzięczni”.

Uznawany za jednego z najważniejszych przedstawicieli chrześ­cijaństwa ezoterycznego Dynow działał na marginesie, obok obłędu wojen, mechanizacji oraz niosących pogardę i cierpienie totalitaryzmów pierwszej połowy XX w. Także dziś jego naśladowcy trzymają się na uboczu – nauki Dynowa są wciąż żywe w Europie i na świecie, ale nie towarzyszą im mechanizmy promocji czy finansowania, które innym szkołom duchowym zapewniły międzynarodową popularność i pozwoliły tworzyć wpływowe ośrodki praktyk. Dynow odnawiał rozumienie ideału miłości i braterstwa z ery wczesnego chrześcijaństwa – wierzył w odrodzenie wspólnoty pozbawionej wszelkich cech materialnych, w nowego człowieka i w czystą boską miłość. Taką świetlistą przyszłość przepowiadał ludzkości.

Tłumy pod oknem

Przez większość życia znany był jako Beinsa Douno – Mistrz, ale urodził się jako Petyr Konstantinow Dynow 11 lipca 1864 r. w wiosce Nikolaevka niedaleko Warny. Był najmłodszym dzieckiem Konstantyna Dynowskiego – popa, jednego z pierwszych, którzy zaczęli odprawiać msze po bułgarsku, a nie po łacinie. Ojciec był aktywnym działaczem ruchu niepodległościowego w Bułgarii, chciał jej wyzwolenia spod trwającej kilka stuleci tureckiej dominacji. W dniu narodzin syna zapisał na marginesie swojej Biblii podziękowania za ten „znak wypełniający życie radością”.

O dorastaniu Petera nie wiadomo prawie nic. Skończył szkoły w Warnie i amerykańską szkołę metodystów w Swisztowie, nauczył się gry na skrzypcach, na których później będzie komponował i wykonywał pieśni dla swoich uczniów. Muzykę traktował jako praktykę duchową, objaw boskości i drogę do samodoskonalenia; ubolewał, że ludzie sprowadzają ją do rozrywki. Pracował krótko jako nauczyciel w wiejskiej szkole, ale już w 1888 r. wyruszył do Stanów Zjednoczonych. Nie wiemy, skąd wziął środki na podróż i edukację w Madison w Nowej Anglii. Spędził w USA siedem lat, ukończył tam m.in. studia w Instytucie Teologii Metodystów, pracę magisterską napisał o migracji i chrystianizacji plemion germańskich. Na Boston University ukończył wydział medyczny – do Bułgarii wracał z dyplomem lekarza.

W ojczyźnie zaczął publikować, wydał drukiem swoją pracę doktorską, artykuły naukowe, a potem zajął się frenologią – zrodzoną na przełomie XVII i XVIII w. teorią, że poszczególne części kory mózgu odpowiadają za różne funkcje psychiczne i że z twarzy można wyczytać cechy charakteru albo określone zdolności. Dynow był jednym z tych, którzy prowadzili skrupulatne pomiary czaszek, rozstawu oczu czy długości nosa. Według pewnych źródeł miał zebrać imponującą kolekcję 5 tys. pomiarów. Choć frenologia przyczyniła się do rozwoju neurologii, została też przez nią i późniejszych badaczy ­mó­zgu zdyskredy­towana jako mieszanka dowodów naukowych z przesądami i zupełnie błędnym myśleniem. Z frenologicznej fascynacji Dynowa pozostało tylko kilka opublikowanych wówczas artykułów.

Od wczesnych lat Mistrz mod­lił się i medytował w odosobnieniu. Jego biografia – spisana przez uczniów oraz naśladowców i trudna do zweryfikowania w innych źródłach – mówi o licznych przypadkach objawień, zdarzeń cudownych i profetycznych. Pierwsze objawienie czy raczej rodzaj wezwania miał przydarzyć się Dynowowi w roku 1897. Od tej pory uznawał się za Mistrza, wcielenie boskości, czuł się zobowiązany i wybrany, by siać nasiona miłości między ludźmi na całym świecie. Warto tu zauważyć, że według Dynowa relacja między mistrzem a uczniem była nie do końca hierarchiczna – mistrz to nie ktoś dominujący, ważniejszy, tylko dojrzalsza, bardziej oświecona dusza. Uczeń jest na tej drodze kilka kroków wcześniej. Pierwszą głośną pracą Dynowa był „Testament o kolorach promieni” opublikowany w 1912 r. Po długich studiach nad Biblią Mistrz przyporządkował odpowiednie barwy cnotom: miłości, mądrości, obietnicy czy łasce. Duch Chrystusa manifestuje się według niego w kolorze białym i diamentowym blasku promieni, które nazywał światłem świata. Zaczął wygłaszać publiczne wykłady i odezwy, w których oznajmiał, że jego zadaniem jest odrodzenie narodu, przywrócenie ludziom harmonii dusz i umysłów.

Już w roku 1900 założył Towarzystwo Światła, którego pierwsze spotkanie odbyło się w Warnie. Udział w nim wzięło zaledwie trzech zainteresowanych, każdy był innego wyznania. Ale Dynow wiedział, że to się zmieni. „Będą was tysiące” – przewidywał wówczas. W roku 1914 wygłosił pierwszy publiczny wykład, później przemawiał w intensywnych cyklach: w niedziele o poranku i po południu, a także w różne dni tygodnia. Wśród jego naśladowców byli wykwalifikowani stenografowie, którzy zapisywali wystąpienia. Do roku 1948 opublikowano je w 184 książkach.

Dynow podróżował po kraju, spotykał się z ludźmi m.in. w Burgas, Witoszy, Sofii, a także w górach Riła, gdzie zaczął organizować coroczne zgromadzenia uczniów. Na kilka lat przeniósł się do Sofii – otworzył tam Szkołę Uniwersalnego Białego Bractwa z klasą dla dorosłych i dzieci. Naśladowców i uczniów szybko przybywało. Tłumy wystawały pod oknami, z których przemawiał albo grał na skrzypcach i śpiewał. Jesienią i zimą skupiał się na wykładach oraz instrukcjach, wiosną i latem kładł nacisk na ćwiczenia, kontakt z przyrodą. Według biografów w szczycie jego aktywności w samej Bułgarii działało około 144 kół sprzymierzeńców, a w chwili śmierci miał około 40 tys. słuchaczy w kilkunastu krajach.

Modlitwa na szczycie

Przez lata był w drodze – podróżował, przemawiał, ale miał też uzdrawiać. Dziś na stronach internetowych poświęconych jego naukom i w relacjach biografów przytaczane są różne przykłady cudownych przypadków, w jakich miał uczestniczyć. Są także opisy jego przepowiedni. Najsłynniejsza wiąże się z ocaleniem tysięcy bułgarskich Żydów przed wywiezieniem do nazistowskich obozów zagłady na terenie Polski. Gdy w 1943 r. transport kolejowy był już przygotowany, Dynow miał przepowiedzieć carowi, że jeśli poświęci choć jedno żydowskie życie, jego dynastia obróci się w pył. Car ostatecznie odmówił wywozu Żydów – zostali jednak pozbawieni majątków, wysłani do ciężkich robót na wsiach i pod tym pretekstem, jako niezbędni pracownicy, przetrwali wojnę w ojczyźnie. W życiorysie Dynowa, pełnym cudownych – według opisów – zdarzeń, nietrudno dopatrzeć się podobieństw do losów i wypowiedzi Chrystusa. Mówił swoim uczniom na przykład: „Jestem wśród was, ale nie jestem taki jak wy”. Oddawał się 40-dniowym postom w odosobnieniu. Gdy oskarżano go o herezję, bo nie chodził do cerkwi, odpowiadał: „Jestem zawsze w kościele, kościołem są żywi ludzie, ich serca”. Wśród dziesiątków ludzi, którzy deklarowali, że zawdzięczają mu ratunek, byli m.in. maszynista, wdowa samotnie wychowująca ciężko chorą córkę i robotnik, który wyemigrował do USA.

W 1927 r. założył wioskę Świt w pobliżu Sofii – tam długo miał swój najważniejszy dom. Dwa lata później o 5.00 rano przemawiał na Musale, najwyższym szczycie w górach Riła, liczącym 2925 m n.p.m. Nazywał ją Górą Modlitw. Wspinaczka na nią była trzydniową podróżą, która dla wielu wyznawców stawała się przeprawą fizyczną i duchową. W surowej przyrodzie duch braterstwa oraz wspólnoty odsłaniał się najsilniej i pozwalał praktykować miłość do innych, a to zawsze pozostawało esencją przemyśleń i wykładów Dynowa. Z biblijnego zdania „Bóg jest miłością” wyprowadzał swoje nauki o różnych rodzajach miłości i tej najważniejszej, przenikającej wszystko miłości boskiej, w której manifestują się najwyższy byt i ład. Interesowała go wyłącznie miłość żywa – okazywana, praktykowana, a nie wyrażana w postaci obrazów, budowli czy instytucji. Wszystkie aspekty jego działalności charakteryzowała prostota: od białych swobodnych strojów z naturalnych materiałów, przez minimalizm ćwiczeń, zrozumiały język wykładów, aż po czystość kompozycji muzycznych. W latach 30. XX w. pobyty w górach i doskonalona tam choreografia paneurytmii ułożyły się w spójną całość duchowych koncepcji Mistrza, łączących modlitwy, medytację, rytmikę, dźwięki i głęboki kontakt z naturą. W muzyce Dynow widział siłę, która uruchamia wielką kosmiczną harmonię.

Zapowiedź ekologii

Rozwój świadomości i duszy, a także fizyczna aktywność były częścią holistycznego spektrum zainteresowań Dynowa, który dziś wydaje się pionierem i prekursorem łączenia praktyk duchowych ze zdrowym i ekologicznym stylem życia. Do pełnego istnienia ciała, które jest tymczasową, ale wartościową i niezbywalną emanacją duszy, potrzebna jest – uważał – właściwa dieta. W jego szkołach i obozach posiłki były zawsze wegetariańskie i spożywano je wspólnie. Dynow mówił bez ogródek, że ludzie jedzący mięso żyją krócej i częściej chorują, na co dziś mamy wiele dowodów naukowych. Ale na dietę składały się też w jego przekonaniu czyste powietrze oraz sztuka właściwego oddychania (pełne wdechy z użyciem przepony i mięśni brzucha), jak również częste przebywanie w świetle słonecznym. Słońce zajmowało istotne miejsce w naukach bułgarskiego myśliciela, który regularnie wykładał i ćwiczył o wschodzie słońca – by uroczyście je powitać. Ostatni wielki obóz pod jego przewodnictwem odbył się w sierpniu 1939 r., tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Przyjechało 500 uczniów z różnych krajów. Dynow wrócił na Musałę jeszcze raz. Jego podopieczni musieli uciekać się do skomplikowanych kombinacji, żeby zdobyć samochód i pozwolenie. Dzięki temu mógł przez trzy dni medytować wśród górskich potoków i krystalicznie czystych jezior.

W jednym z wykładów mówił: „Nie obiecuję wam zbawienia. Uczę sposobu, w jaki możecie wypełniać wolę Boga, to w nim jest wyzwolenie. On sprawi, że poczujecie się jak siostry i bracia oraz przygotujecie się na wspaniałe życie, które nadchodzi na Ziemi. Nie ma potrzeby, byście czuli się zauroczeni moimi przemowami ani mną samym. Chodzi o to, żebyście korzystali z tych nauk i rozwiązywali swoje problemy”.

Czuł się pracownikiem Boga. O jego konsekwentnej skromności świadczy to, że pozostawił po sobie wyznawców, żywe środowisko naśladowców, ale nie imperium. Wśród słuchaczy jego wykładów był Mahatma Gandhi, a Albert Einstein, któremu kłaniał się cały świat, mawiał, że on sam kłania się tylko jednemu mistrzowi – Beinsa Douno.

Pół roku po pochówku Dynowa druga wojna światowa dobiegła końca. Rozpoczęła się mroczna era totalitaryzmu, który obiecał stworzenie nowego, lepszego człowieka i ponadnarodowej równości, po czym zaczął tę obietnicę brutalnie wdrażać – poprzez terror i militarną dominację nad połową świata. Wyznawcy nauk Dynowa na prawie pół wieku zeszli do podziemia. Pierwsza kompleksowa biografia ich Mistrza powstała w 1991 r. Dwa lata wcześniej w ogólnonarodowym plebiscycie, w którym Bułgarzy mieli wskazać najwybitniejszego rodaka w dziejach, pierwsze miejsce zajął – bez niespodzianki – Wasił Lewski, największy bohater wyzwolenia Bułgarii spod tureckiej władzy. Zdumiewające było, że tuż za nim znalazł się Petyr Dynow, rzecznik czystej miłości, roś­linnych śniadań i delikatnych ruchów ramion o poranku.


Podczas pracy nad tekstem korzystałam m.in. z książek Prophet for Our Times Davida Lorimera, The Might of Love Beinsa Douno oraz The Extraordinary Life of the Master Beinsa Douno Vlada Pashova i Svilena Chorbadijewa.

Czytaj również:

Język Amora
i
„Amor Victorioso”, Orazio Riminaldi, 1627 r. / Galeria Uffizi
Przemyślenia

Język Amora

Mirosław Bańko

Dziś będzie o miłości. O miłości wielojęzycznie, bo warto umieć wyznać miłość w wielu językach. Wtedy i za granicą człowiek czuje się pewniej, i w kraju może zaimponować, udając przybysza z innego świata.

W miłości pierwszeństwo należy się Francuzom, więc naukę zacznijmy od francuskiego „Je t’aime”. Wymawia się to mniej więcej jak skrót ŻM czytany litera po literze. A jest taki skrót? Jasne, że jest! Znaczy Żegluga Morska lub Żegluga Mazurska. Proszę poćwiczyć: „żet-em, żet-em”… Najlepiej pełnym oddania szeptem, jak Jane Birkin w piosence śpiewanej z Serge’em Gainsbourgiem.

Czytaj dalej