Byty tajemne
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Dobra strawa

Byty tajemne

Łukasz Nowacki
Czyta się 6 minut

Towarzyszą ludziom od blisko 4 tys. lat: grzybek tybetański, czaga i reishi. Niegdyś napary z nich nazywano – nie bez przyczyny – eliksirem długowieczności albo nawet esencją nieśmiertelności.

Robiliście kiedyś w domu zsiad­łe mleko, jogurt albo kefir? Mleko pozyskane od krowy, owcy czy kozy pozostawione na dłuższy czas (ponad 24 godziny) w temperaturze pokojowej lub nieco wyższej ulega skwaśnieniu. Odpowiadają za to kultury bakterii fermentacji mlekowej, głównie z grupy Lactobacillus oraz Lactococcus. W warunkach beztlenowych zamieniają one laktozę (cukier prosty) w kwas mlekowy albo octowy oraz substancje towarzyszące, tj. dwutlenek węgla czy etanol. Taką fermentacją można delikatnie posterować, aby otrzymać bardziej stabilny pod względem składu produkt końcowy. Różna temperatura, odmienne wyselekcjonowane szczepy mikroorganizmów, inna długość procesu fermentacji – wszystko to wpływa na końcową jakość i skład otrzymywanego przez nas produktu.

Wyroby mleczne poddane fermentacji przez grzybka tybetańskiego zawierają więcej łatwo przyswajalnych witamin – m.in. z grupy A, B, D i K2 – niż te poddane fermentacji tradycyjnej. Łagodzą skutki alergii pokarmowych, wspomagają trawienie, a żywe kultury bakterii kwasu mlekowego osłaniają układ pokarmowy np. przed szkodliwym działaniem Helicobacter pylori – powszechnie występującej bakterii odpowiedzialnej za stany zapalne błony żołądka. To swoiste probiotyki, które wzmacniają nasz układ odpornościowy i przeciwdziałają chorobom nowotworowym układu pokarmowego.

Domowa fermentacja produktów spożywczych jest niezwykle fascynującym procesem, który zachodzi pod wpływem różnych mikroorganizmów, m.in. bakterii i drożdży. Grzybkowi tybetańskiemu, tak jak kombuchy, przypisuje się wręcz nadprzyrodzone właściwości lecznicze.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Śnieżny lotos

Przypominają gruboziarnisty twaróg, pozlepiane ziarna białego, gotowanego ryżu czy kwiat białego kalafiora – grzybki tybetańskie mają jednak z grzybami tylko jeden wspólny mianownik. Są to drożdże, które zaliczają się do mikroorganizmów budujących ten niesamowity twór. Oprócz tego grzybek tybetański tworzą bakterie z grupy Lactococcus, Lactobacillus, Acetobacter, Shewanella, Leuconostoc, Pseudomonas, Streptococcus, Acinetobacter, Pelomonas, Dysgonomonas oraz Weissella. Pośród drożdży wyodrębniono S. cerevisiae, K. marxianus, a także Yarrowia lipolytica. Ziarnistą strukturę grzybka tybetańskiego zawdzięczamy przede wszystkim bakteriom i wytwarzanemu przez nie kefiranowi. Jest to wielocukier (polisacharyd) charakteryzujący się żelową konsystencją, na którego powierzchni rozwijają się kultury drożdży.

Mleko poddane fermentacji z użyciem śnieżnego lotosu przechodzi dwa rodzaje procesów: fermentację mlekową oraz alkoholową, dlatego gotowy kefir może zawierać nieznaczne ilości etanolu (około 0,5%). Ten fermentowany napój był wytwarzany już setki lat temu na obszarze dzisiejszego Kaukazu, a popularność zyskał głównie w Chinach, Tybecie oraz Indiach. Być może to właśnie ten składnik diety lokalnej ludności zapewnia dożywanie sędziwego wieku – często nawet do ponad 100 lat. Ciekawa jest legenda mówiąca o dotarciu grzybka tybetańskiego do Polski. Miał go przywieźć na nasze ziemie pewien profesor Politechniki Śląskiej w Gliwicach, który podczas pobytu w Indiach zachorował na nowotwór wątroby. Z tych poważnych zdrowotnych opresji miał wyleczyć go niezwykłą kuracją kefirową i naparami z grzybka tybetańskiego jeden z miejscowych mnichów. Nieznany nikomu profesor wyzdrowiał, a do kraju przywiózł podarowany mu szczep śnieżnego lotosu, który namnażany jest do dzisiaj.

Ziele duchowej potencji

W przypadku reishi mowa o prawdziwych grzybach, a dokładniej o owocnikach lakownicy lśniącej (Ganoderma lucidum). W Japonii znana jest pod nazwą mannentake, w Chinach zaś to lingzhi, co oznacza „ziele duchowej potencji”. Lecznicze napary z owocników lakownicy stosuje się w tradycyjnej medycynie chińskiej od blisko 4 tys. lat.

Grzyby reishi zaliczane są do tzw. adap­togenów, czyli substancji pozwalających na ogólne wzmocnienie organizmu oraz regulujących pracę kluczowych układów i narządów w naszym ciele. Zawierają kilkaset substancji bioaktywnych mogących dobroczynnie wpływać na zdrowie człowieka. Związki z grupy polisacharydów, steroli, triterpenów, kwasów tłuszczowych oraz peptydów sprawiają, że napar z grzybów reishi pomaga m.in. regulować pracę ludzkiego układu odpornościowego. Chociaż reishi nie ma bezpośrednich właściwości przeciwnowotworowych, to jednak działa modyfikująco na kluczowe procesy responsywne naszego organizmu, stymulując namnażanie makrofagów (komórek żernych „zjadających” drobnoustroje i uszkodzone oraz wadliwie funkcjonujące komórki) i aktywując produkcję naszych wewnętrznych „komórek zabójców”, m.in. limfocytów T – jednych z najważniejszych komórek układu odpornościowego w walce z komórkami nowotworowymi. Substancje zawarte w reishi przyczyniają się również do stworzenia warunków sprzyjających nekrozie (obumieraniu) tkanek guzowych.

Spośród wszystkich przeanalizowanych substancji bioaktywnych to właśnie triterpeny oraz ponad 100 związków polisacharydowych zawartych w reishi przyciągają uwagę medycznego świata. Triterpeny potrafią spowalniać proces uwalniania cholesterolu i ograniczają wyrzut histaminy podczas reakcji alergicznych, a także hamują powstawanie wolnych rodników. W kontekście naszych ostatnich przykrych pandemicznych doświadczeń warto wspomnieć też o tym, że regularne spożywanie naparów z owocnika lakownicy poprawia funkcje oddechowe, zwiększając zdolność absorpcji tlenu w komórkach płuc, obniża ciśnienie tętnicze i nie zaburza przy tym rytmu pracy serca. Nic dziwnego, że w krajach Dalekiego Wschodu grzyb ten w dawnych czasach darzono boską czcią.

Błyskotliwy błyskoporek

Diament z lasu, syberyjski grzyb nieśmiertelności, rak brzozy, czyr – to tylko kilka zwyczajowych nazw, pod którymi kryje się błyskoporek podkorowy (Inonotus obliquus), czyli czaga. Bardzo często można go spotkać na pniach dorodnych brzóz, wiązów, grabów i buków. Przypomina zwęgloną z wierzchu kalafiorowatą narośl i rozwija się przez wiele lat, znacznie zwiększając swoje rozmiary. Największe okazy, jakie widziałem, osiągały wagę około 30 kg i rosły na drzewach kilka dekad. Od tysiącleci człowiek korzystał z dobrodziejstwa występowania czagi w lasach borealnych półkuli północnej. Nasi przodkowie używali jej przede wszystkim do krzesania i przenoszenia ognia. Doceniali także właściwości lecznicze tego grzyba, które stały się obiektem zainteresowania współczesnej medycyny.

W naturalnej medycynie czagę spożywa się w postaci naparów. Ma ona właściwości przeciwzapalne, bakteriobójcze, przeciwwirusowe, antynowotworowe i antyoksydacyjne. Czaga moduluje aktywność układu odpornościowego, zwiększając naszą wewnętrzną ochronę przed infekcjami wirusowymi i bakteryjnymi. Korzystnie wpływa na pracę układu nerwowego, krwionośnego oraz poprawia wydolność naszego organizmu. Wśród innych naturalnych suplementów diety czaga wyróżnia się wysoką zdolnością do przeciwdziałania wolnym rodnikom. Odpowiada za to zawartość ciemnego pigmentu (melaniny) i antyoksydantów (głównie dysmutazy ponadtlenkowej – SOD). Enzym SOD jest niezwykle ważny w chronieniu naszych komórek przed szkod­liwymi produktami utleniania, co ma kluczowy wpływ na procesy starzenia się organizmu powiązane z występowaniem silnego stresu oksydacyjnego. Prościej mówiąc, im większe nagromadzenie w organizmie komórek uszkodzonych przez szkodliwe produkty utleniania, tym szybsze tempo starzenia się i degeneracji narządów w naszym ciele. Badania prowadzone przez dr. Richarda G. Cutlera w ramach prac badawczych nad starzeniem się – realizowane przez amerykański National Institute of Health (NIH) – wykazały, że ilość enzymu SOD jest bezpośrednio związana z długością życia: im więcej go jest, tym większe szanse na wiele lat w zdrowiu.

Niezwykle obiecujące wyniki uzyskano podczas przeprowadzonych na myszach eksperymentów z użyciem wodnych wyciągów z owocnika czagi. Badano zdolności immunomodulacyjne substancji aktywnych zawartych w tym grzybie. Gryzonie poddano tzw. chemicznej immunosupresji, czyli celowo osłabiono ich naturalną odporność, symulując w ten sposób proces, jakiemu poddawani jesteś­my my, ludzie, w trakcie chemio- i radioterapii stosowanych w leczeniu chorób nowotworowych. Wynikiem długotrwałej kuracji jest znaczne obniżenie zawartości komórek macierzystych w szpiku kostnym. Ich obecność jest natomiast ważnym czynnikiem warunkującym szybki powrót do zdrowia. W badaniu prowadzonym na myszach sprawdzano, czy bioaktywne substancje zawarte w wyciągu z czagi aplikowane regularnie przez kilka tygodni wpłyną na tempo powrotu do zdrowia. Po zaledwie kilku dniach podawania preparatu zauważono, że poziom komórek odpornościowych wytwarzanych przez szpik kostny badanych myszy powrócił do poziomu obserwowanego u grupy kontrol­nej, która nie była poddana chemicznej immunosupresji. Czaga jest znana również z tego, że w procesie długotrwałego wzrostu na tkankach drzew wyciąga i akumuluje w sobie olbrzymie ilości składników mineralnych: wapnia, potasu, żelaza, selenu, magnezu, cynku, manganu, rubidu, a nawet metalicznego cezu.

Czaga to także istny zasobnik witamin. Zawiera m.in. witaminy z grupy B oraz duże ilości witaminy D, która warunkuje prawidłowe przyswajanie wapnia i fosforu, zapobiega nadciśnieniu, chorobom serca, anemii, cukrzycy i alergiom. Do pokarmowych źródeł witaminy D zalicza się głównie ryby morskie i przetwory rybne, tłuszcze zwierzęce oraz mięso, jednak jej najważniejszym źródłem jest synteza skórna pod wpływem promieni słonecznych. Czaga może zatem służyć jako doskonały zimowy suplement uzupełniający niedobory witaminy D wtedy, gdy niebo nad nami przez większą część roku zasnute jest chmurami.

ilustracja: Marek Raczkowski
ilustracja: Marek Raczkowski

Czytaj również:

Mykotalenty i wyścig zacięty
i
Ilustracja z czasopisma "The Gardeners' chronicle", ,1874 r, Internet Archive Book Images/Flickr (domena publiczna)
Opowieści

Mykotalenty i wyścig zacięty

Tomasz Sitarz

Zostać dostrzeżonym i uznanym – o tym marzą nasi bohaterowie, mieszkańcy królestwa grzybów. Zawdzięczamy im wiele, a mimo to nie doceniamy ich należycie.

Szkolne konkursy talentów zawsze wywoływały u mnie mieszankę sprzecznych emocji. Z jednej strony umożliwiają zaprezentowanie się, co dla dzieciaków może być zachętą do rozwoju i podążania za marzeniami. Z drugiej – rodzice często traktują takie wydarzenia jako szansę na wystrzelenie swoich pociech na orbitę celebryctwa, czego oczywiście nie pochwalam. Tym razem jednak nie zaprzątałem sobie głowy rozterkami, ponieważ otrzymałem zaproszenie do zostania jurorem konkursu organizowanego w Szkole Podstawowej nr 7 im. Prawdziwych Prawdziwków. Nie pytajcie, proszę, dlaczego. Wystarczy powiedzieć, że mam szerokie znajomości. Pani Piestrzenica Kasztanowata, dyrektorka szkoły, rozpoczęła ceremonię. Zasiadłem więc pośród widowni z wytężonymi zmysłami.

Czytaj dalej