Współczucie kojarzy się z czuciem (odczuwaniem) emocji innych, wczuwaniem się w nie. Ale w rzeczywistości oznacza zupełnie coś innego!
Jest najbardziej podstawową formą darwinizmu rozumianego jako przetrwanie… najbardziej życzliwych (wspierających się). To bowiem Karol Darwin w książce O pochodzeniu człowieka pisał, że największe szanse przetrwania mają te populacje, które są współczujące. Oznaczało to, że wspieramy także tych, którzy nie są z nami spokrewnieni, że opiekujemy się słabszymi. „Przetrwanie najsilniejszych” było hasłem wprowadzonym przez innego intelektualistę tamtych czasów – Herberta Spencera (miał on własną interpretację prac Darwina i często jest nazywany ultrakonserwatystą). Współczucie nie jest też empatią, która zresztą może blokować współczucie, bo na przykład powoduje, że czujemy tak dużo, że już nie możemy nic zrobić.
Idąc tym tokiem myślenia, brytyjski psycholog ewolucyjny i psychoterapeuta Paul Gilbert określa współczucie jako motywację do działania. Jego zdaniem współczucie to pozwolenie sobie na bycie poruszonym cierpieniem swoim lub innym oraz – przede wszystkim – działanie, które za tym idzie. Gilbert podkreśla, że prawdziwe współczucie nie jest naiwne. Wiąże się z różnymi wartościami, np. odwagą, która polega na zobaczeniu świata i siebie samych takimi, jakimi jesteśmy, z tym, co piękne, ale też z tym, co okrutne i brzydkie. Ze współczuciem powiązana jest również mądrość, czyli rozumienie tego, w jaki sposób funkcjonujemy, począwszy od fizjologii, a skończywszy na kontekście społecznym, kulturowym i historycznym. Jest to także zaprzestanie obwiniania siebie i innych. We współczuciu mieści się też postawa życzliwości związanej z tym, że bycie człowiekiem nie jest łatwe, oraz odpowiedzialność i zaangażowanie w to, co możemy zrobić, żeby choć trochę nam i innym było łatwiej, a może i lepiej.
Warto również wspomnieć, że współczucie jest procesem cyrkularnym: wiąże się z dawaniem współczucia sobie samemu i innym, a także z umiejętnością brania od innych. Zgodnie z tym, co nieżyjący już neuronaukowiec John Cacioppo dowodził swoimi badaniami, nawet na poziomie fizjologicznym potrzebujemy nie tylko jedzenia i picia, ale też znaczących relacji, w których zarówno otrzymujemy, jak i dajemy.