Hawajska legenda Hawajska legenda
i
Eddie Aikau Foundation
Promienne zdrowie

Hawajska legenda

Wojtek Antonów
Czyta się 8 minut

„Eddie by się nie wahał” – tak można przetłumaczyć hasło spotykane na Hawajach dosłownie na każdym kroku. Eddie Aikau to legenda tutejszych plaż. Surfer, ratownik, muzyk – ikona wyspiarskiego stylu i kultury. Ostatni raz widziano go, gdy nie zastanawiając się ani chwili, popłynął na swojej desce po pomoc, by ratować przyjaciół.

Dyplomata na fali

Czasy Eddiego Aikau to lata 70., gdy na Hawajach, wówczas od ponad dekady będących jednym z amerykańskich stanów, zaczęły się odradzać lokalne tradycje i wierzenia. Dzięki budżetowi Wuja Sama rdzenna mniejszość wyspiarzy w ostatniej chwili uratowała od zapomnienia wiele elementów polinezyjskiej kultury, m.in. uprawiany na Hawajach od setek lat surfing, który przetrwał i stał się symbolem archipelagu.

Eddie Aikau Foundation
Eddie Aikau Foundation

Aikau urodził się w Kahului na Hawajach w latach 50. i przez czwórkę rodzeństwa był uważany za rodzinnego przywódcę. Jak wszystkie miejscowe dzieciaki Eddie ze swoją bandą codziennie uprawiał surfing. Wkrótce na desce mógł się z nim równać jedynie jego brat Clyde, choć i on ustępował mu odwagą. Wypływając przy każdym większym przypływie, bracia Aikau zapracowali sobie na szacunek surferów od Maui aż po North Shore O’ahu. Zwłaszcza to ostatnie miejsce dawało Eddiemu okazję do wykazania się odwagą: północne wybrzeże O’ahu słynie z kilkudziesięciometrowych fal, które kuszą wszystkich chcących udowodnić swoją pozycję w świecie surfingu. Eddie pływał tu jako jeden z pierwszych. 

W latach 70. surfing na Hawajach rozwijał się szybko, wraz z turystyką – na wyspy ściągały tłumy, by odwiedzić najmłodszy, 50. stan Ameryki. Plaże, na których do tej pory pływali głównie miejscowi, zapełniły się surferami z całego świata, przede wszystkim z Kalifornii i Australii. Zrobiło się ciasno, a zachwyceni świetnymi warunkami goście zachowywali się zbyt swobodnie, zawłaszczając terytorium miejscowych, a w świecie surfingu przywiązanie do własnej plaży jest bardzo silne. Na tym tle dochodziło do nieporozumień, które surferzy często wyjaśniali między sobą przy pomocy pięści. 

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

W tym czasie powstało stowarzyszenie International Professional Surfers (IPS), założone na Hawajach, lecz zrzeszające głównie haole, czyli białych surferów, zaczęło organizować pierwsze, oficjalne zawody surfingowe. Aby w nich wystartować, trzeba było uiścić opłatę lub mieć sponsorów, co dla miejscowych było nieosiągalne. Gdy liczba organizowanych przez IPS imprez wzrosła z trzech do 24 w roku, okazało się, że nie da się popływać na desce, nie mając pozwolenia lub nie startując w zawodach. Legendarna miejscówka nazywana Pipeline, gdzie fale załamują się, tworząc idealne, niekończące się tuby była dosłownie oblężona przez przyjezdnych. Miejscowi sfrustrowani tą sytuacją sformowali 30-osobową grupę Hui O He’e Nalu, która okazując swe niezadowolenie skutecznie „przeszkadzała” w rozgrywaniu zawodów.

500 akcji ratowniczych

Członkowie Hui wyróżniali się, nosząc czarne spodenki z dwoma paskami: żółtym i czerwonym. Przez pewien czas skutecznie przeszkadzali w organizacji imprez, wpływając na deskach na wody, na których odbywały się zawody, i podkradając fale zawodnikom. W świecie surferów to największa zniewaga, nic więc dziwnego, że na plażach dochodziło do bójek. Hui szybko zdobyli złą sławę gangu, który terroryzuje przyjezdnych surferów, a nawet jest zamieszany w inne działania przestępcze. Dopiero dzięki inicjatywie Eddiego wizerunek grupy zaczął się zmieniać. Wykorzystując polinezyjską tradycję, Aikau zaprosił na „rodzinny” obiad strony konfliktu i podczas ceremonii powitania poprosił wszystkich o zawarcie porozumienia w trosce o dobro surfingu. Charyzma i szczerość Eddiego, a może po prostu wspólny interes, sprawiły, że IPS i Hui zaczęli w pewien sposób współpracować. Dzięki temu na plażach archipelagu znów można było spokojnie rozgrywać niektóre zawody, a Hui za fundusze pozyskiwane ze współpracy ze stowarzyszeniem mogli wspierać młodych, utalentowanych surferów i organizować akcje społeczne, choćby sprzątanie plaż czy pomoc starszym. Miejscowi wywalczyli sobie także prawo do pełnienia funkcji ratowników na największych imprezach surfingowych na Hawajach.

Eddie Aikau Foundation
Eddie Aikau Foundation

Praca ratowników podczas zawodów surfingowych na North Shore O’ahu to jedno z najbardziej szalonych zajęć na świecie. Monstrualne fale walą się z siłą upadających budynków. Gdy surfer się przewróci, zostaje wciągnięty przez masy wody w tzw. pralkę, która miele go kilkanaście razy i wypluwa w trudnym do przewidzenia miejscu. Ratownik musi jak najszybciej dojrzeć, gdzie się to stało, dopłynąć, wyciągnąć nieszczęśnika i uciec, zanim nadejdzie następna fala. Dziś ratownicy mają do dyspozycji skutery, Eddie posługiwał się tylko deską surfingową. Miał  na koncie ponad 500 akcji ratowniczych.

W 1968 r. Aikau został pierwszym oficjalnie zatrudnionym ratownikiem na plaży Waimea Bay. Długo starał się o tę pracę – władze miejskie w Honolulu stworzyły to stanowisko specjalnie dla niego. Pod jego kuratelą znalazła się plaża długości ponad 11 km, od Sunset Beach do Haleiwa. W pracy pomagał mu młodszy brat Clyde. Wspólnie stworzyli polinezyjską szkołę ratownictwa morskiego i stali się prekursorami stosowania desek surfingowych jako środka ratunkowego. Podczas 10 lat pracy nie dopuścili do ani jednego utonięcia.

Eddie Aikau Foundation
Eddie Aikau Foundation

Talent braci Aikau dostrzegli fotografowie branżowych gazet i kolorowych magazynów, którzy zaczęli okupować najbardziej znane plaże. Uzbrojeni w teleskopowe obiektywy czekali na wciśnięcie migawki, gdy ktoś złapie dobrą falę. Okazywało się, że to miejscowi chłopcy łapią te najlepsze i największe. Eddie, stylowy i pewny siebie, szybko zaczął być zapraszany na zawody i jeszcze szybciej je wygrywać. Jedyną imprezą, na której długo nie mógł zająć pierwszego miejsca, była Duke Kahanamoku Classic, zawody stworzone przez legendę polinezyjskiego surfingu Duke’a Kahanamoku. Marzenia spełniły się dopiero w 1977 r., gdy Eddie miał 31 lat. Zdobył tytuł Duke’a jako najstarszy startujący zawodnik, pokonując najlepszych surferów na świecie. Wygraną zadedykował mieszkańcom Hawajów. Trzy miesiące później wypłynął w rejs, z którego już nie wrócił.

Ostatni rejs

W uznaniu jego zasług dla kultury i zaangażowania w sprawy społeczności archipelagu Eddie został zaproszony do udziału w wyprawie, która miała potwierdzić teorię, że pra-Polinezyjczycy potrafili tradycyjnymi, drewnianymi łodziami pokonywać dość duże odległości między wyspami archipelagu. W skład załogi łodzi „Hokule” weszli naukowcy, historycy i miłośnicy tradycji. Całe przedsięwzięcie było szeroko promowane i znaczące dla polinezyjskiej mniejszości. Aikau pełnił funkcję szefa ratowniczego i w całej grupie był najbardziej doświadczoną na oceanie osobą.

16 marca 1978 r. Eddie i 15 członków „Hokule” wyruszyli z portu w Honolulu w długo planowany rejs. Repliką tradycyjnej, dwukadłubowej polinezyjskiej łodzi mieli zamiar pokonać 2400 mil morskich szlakiem swoich przodków. Konstrukcja odtworzona dokładnie według źródeł historycznych przed wypłynięciem na otwarte morze przeszła wiele testów. Mimo to po przebyciu zaledwie 12 mil w jednym z kadłubów pojawił się niewielki, lecz poważny przeciek. Usterki nie można było załatać, więc jedynym rozwiązaniem okazało się wezwanie pomocy. Nie tracąc czasu, Eddie zaproponował, że popłynie na swojej desce na najbliżej położoną wyspę Lanai. Wziął kapok, nóż, latarkę i na 10-stopowej desce surfingowej ruszył w kierunku lądu. Tego samego dnia załoga tonącego „Hokule” została wyłowiona przez przepływający w pobliżu statek straży wybrzeża.

Eddie would go

Eddie Aikau nigdy nie dopłynął  do brzegu. Nie udało się go także odnaleźć podczas największej w historii Hawajów, trwającej ponad tydzień akcji poszukiwawczej. Hawajczycy i światowe środowisko surfingowe byli załamani tą stratą. Władze Hawajów zdecydowały, że 17 marca będzie dniem pamięci Eddiego Aikau. 

Eddie Aikau Foundation
Eddie Aikau Foundation

Surferzy znaleźli swój sposób na podtrzymanie legendy i od 1986 r. organizują na plaży Waimea Bay zawody ku czci miejscowego bohatera. Impreza, nazwana w skrócie „Eddie”, odbywa się jednak tylko wówczas, gdy fale przekraczają 25 stóp (ponad 9 m). W ciągu ostatnich 30 lat zdarzyło się to tylko dziewięć razy. Gdy podczas jednej z pierwszych edycji warunki na oceanie znacznie przekraczały wymagane minimum, organizatorzy byli o krok od niedopuszczenia zawodników do startu w obawie o ich bezpieczeństwo. Jeden z surferów stanął wtedy przed kamerą mającą relacjonować zawody i powiedział z wyrzutem: „Eddie would go” czyli słynne: „Eddie by się na wahał”. Impreza się odbyła, a na falach wysokości czteropiętrowego budynku wygrał Clyde Aikau, startujący na starej desce zaginionego brata. 

Podczas ostatniej imprezy, w 2017 r. na Waimea Bay wygrał miejscowy chłopak, John John Florence. W imprezie wziął  także udział  66-letni Clyde Aikau, który zadeklarował, że to jego ostatni start na tak wysokich falach. Zadedykował go Fundacji Eddiego Aikau, która pomaga utalentowanym surferom i prowadzi szkolenia ratowników na Hawajach. Powiedział: „Gdy tylko chodziło o wyzwanie, Eddie zawsze był  pierwszy. Nigdy się nie wahał, zwłaszcza gdy trzeba było komuś pomóc. Eddie would go. Cieszę się, że pamięć o moim bracie i jego dokonaniach przetrwała, a on sam dzięki temu nadal pomaga nam wszystkim”.

Czytaj również:

Z wiosłem w ręku Z wiosłem w ręku
Promienne zdrowie

Z wiosłem w ręku

Wojtek Antonów

Ach, jak przyjemnie…

…kołysać się wśród fal, gdy rzeka płynie z wolna, słońce grzeje w plecy, a wiosło zanurzające się po lewej lub prawej stronie kajaka nadaje mu odpowiedni kierunek. Płynie się lekko, popołudniowa bryza i bliskość wody dają przyjemną ochłodę po 30-stopniowym upale. Rawka, prawy dopływ Bzury, na mapie nie wygląda okazale, ale z perspektywy kajaka okazuje się rzeką dużo ciekawszą, niż można by się spodziewać. Mija druga godzina wiosłowania i od startu na Zalewie Bolimowskim zrobiliśmy już parę ładnych kilometrów. Myślę o tym, że jeszcze w południe, stojąc w korku na drodze wyjazdowej z Warszawy, nie przypuszczałem, że niecałe 100 km od stolicy znajdę aż taki spokój, relaks i przygodę.

Kajak dla każdego

Pływanie kajakiem nie wymaga opanowania skomplikowanej techniki ani drogiego sprzętu. Jak pracuje wiosło, wyczuwa się już po pierwszych kilkudziesięciu minutach spływu, a kajak można z łatwością wypożyczyć w jednej z licznych baz wodnych powstających nad rzekami w całej Polsce. Turystyka kajakowa od kilku lat przeżywa rozkwit napędzany unijnymi funduszami, więc miejsc, w których możemy zacząć przygodę, nie brakuje, a ceny za wypożyczenie sprzętu są przystępne. Ograniczeniem nie powinny być też wiek, płeć czy stopień zaawansowania – wystarczy odrobina wyobraźni, podstawowa sprawność fizyczna i płynąć może każdy. Do pływania kajakiem nie potrzeba uprawnień ani pozwoleń, najlepiej jednak poruszać się po przygotowanych do turystyki kajakowej rzekach i szlakach. 

Czytaj dalej