Korzenie, które leczą Korzenie, które leczą
Promienne zdrowie

Korzenie, które leczą

Sylwia Niemczyk
Czyta się 6 minut

Kiedy w 2020 r. władze Ekwadoru odmówiły pomocy członkom plemienia Siekopai, ci zwrócili się o nią tam, gdzie zawsze na nich czekała. Do lasu.

Czółna wypłynęły na rzekę Aguarico z samego rana. Miały do przepłynięcia około 160 km, na szczęście z nurtem. Członkowie plemienia Siekopai kierowali się w stronę rozlewisk Lagarto Cocha – świętego miejsca, z którego 80 lat temu, po wojnie peruwiańsko-ekwadorskiej, wygnano ich przodków. Mokradła, na których plemię mieszkało od wieków, zostały wówczas uznane przez rząd Peru za park narodowy i latami były chronione przez straż graniczną. Dopiero od niedawna rdzenni mieszkańcy znowu mogą je odwiedzać.

Wiosną 2020 r. Siekopai wyruszyli tam po ratunek. W jednym z czółen siedzieli m.in. zielarz Alfredo Payaguaje i przewodniczący społeczności Justino Piaguaje. Płynęli, żeby znaleźć liście, korzenie i korę, z których Alfredo mógłby przyrządzić lekarstwo na COVID-19.

Wirus

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Jak umierają encyklopedie Jak umierają encyklopedie
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 731/1959 r.
Wiedza i niewiedza

Jak umierają encyklopedie

Julia Fiedorczuk

Pandemia COVID-19 pochłania wśród rdzennych Amerykanów nawet dwa razy więcej ofiar niż wśród reszty społeczeństwa. Wraz z najstarszymi członkami plemion znika ostatni łącznik z wiedzą, tradycjami i językami. O ratunek trudniej, gdy trzeba pokonać nieufność wobec rządu, który nowoczesnej medycyny dotąd używał jako formy władzy i przemocy.

Rdzenne kultury Ameryki Północnej właśnie wypracowują unikatowe sposoby dostosowywania się do nowoczesnego, stechnicyzowanego świata. Robią to bez zrywania łączności z tym, co nas wszystkich trzyma przy życiu – dynamiczną, ewoluującą planetą. To proces niezwykły, bo następuje po wiekach krwawych podbojów, okradania mieszkańców z ziemi i zasobów, manipulacji, kłamstw i łamania traktatów, a także po okrutnych próbach akulturacji trwających niemal do końca XX w. (o kanadyjskich przymusowych szkołach z internatem dla dzieci pochodzenia autoch­tonicznego pisała niedawno w Polsce Joanna Gierak-Onoszko, w Stanach Zjednoczonych istniały podobne programy). Tymczasem rdzenne kultury Ameryki Północnej nie tylko nie zniknęły, ale także zaczęły się dynamicznie odradzać. W szkołach uruchomiono programy nauczania języków plemiennych, aktywiści podjęli walkę o to, by społeczności te miały możliwość samostanowienia politycznego i kulturowego, próbowano też odbudowywać rodzime systemy prawne – inaczej niż w myśli zachodniej odnoszące się do Ziemi i jej nieczłowieczych mieszkańców.

Czytaj dalej