
Pandemia COVID-19 pochłania wśród rdzennych Amerykanów nawet dwa razy więcej ofiar niż wśród reszty społeczeństwa. Wraz z najstarszymi członkami plemion znika ostatni łącznik z wiedzą, tradycjami i językami. O ratunek trudniej, gdy trzeba pokonać nieufność wobec rządu, który nowoczesnej medycyny dotąd używał jako formy władzy i przemocy.
Rdzenne kultury Ameryki Północnej właśnie wypracowują unikatowe sposoby dostosowywania się do nowoczesnego, stechnicyzowanego świata. Robią to bez zrywania łączności z tym, co nas wszystkich trzyma przy życiu – dynamiczną, ewoluującą planetą. To proces niezwykły, bo następuje po wiekach krwawych podbojów, okradania mieszkańców z ziemi i zasobów, manipulacji, kłamstw i łamania traktatów, a także po okrutnych próbach akulturacji trwających niemal do końca XX w. (o kanadyjskich przymusowych szkołach z internatem dla dzieci pochodzenia autochtonicznego pisała niedawno w Polsce Joanna Gierak-Onoszko, w Stanach Zjednoczonych istniały podobne programy). Tymczasem rdzenne kultury Ameryki Północnej nie tylko nie zniknęły, ale także zaczęły się dynamicznie odradzać. W szkołach uruchomiono programy nauczania języków plemiennych, aktywiści podjęli walkę o to, by społeczności te miały możliwość samostanowienia politycznego i kulturowego, próbowano też odbudowywać rodzime systemy prawne – inaczej