Hałas to lekceważone zagrożenie, które zaburza funkcjonowanie ludzi, zwierząt, a nawet roślin. Powoduje stres, prowokuje agresję, zwiększa ryzyko chorób serca. Zagłuszanie problemu hałasu może mieć dla nas katastrofalne skutki.
Poranna kawa. Rozkładam laptopa w ogrodzie. Słychać tylko poranny świergot ptaków. Nic, co by przeszkadzało. Nagle w sielankę wdziera się ryk piły mechanicznej. A konkretnie dwóch pił, którymi nowi sąsiedzi zaczynają masakrować drzewa na działce obok. Ruszyła budowa. Chowam się w domu. Niestety, mimo zamkniętych okien do moich uszu wciąż dochodzi stłumiony, ale rozpraszający warkot. Na wsi, dokąd uciekłam z dużego miasta właśnie przed hałasem, hałas mnie dopadł. Czy nie da się przed nim uchronić?
Konieczny koszt postępu?
A może sieję niepotrzebną panikę? Przecież hałas towarzyszy nam od wieków i jakoś sobie z nim radzimy. W starożytnym Rzymie zabraniano jazdy rydwanami nocą, by turkot kół nie budził mieszkańców, w średniowieczu ulice wygłuszano słomą, dziś montujemy wzdłuż dróg i torów kolejowych ekrany wyciszające, instalujemy dźwiękoszczelne okna. Ale hałas narasta – rozrastające się arterie autostrad, linii kolejowych, tramwajowych, kolejne lotniska – hałasu doświadczamy wszyscy, nie tylko mieszkańcy wielkich miast, ale też małych wsi, takich jak ta, w której mieszkam. Najczęstszym źródłem niechcianych dźwięków jest ruch drogowy: z badań wynika, że 125 mln Europejczyków jest z tego powodu narażonych na dźwięki o natężeniu wyższym niż 55 decybeli (to poziom uznawany za szkodliwy). Dla porównania: szum lasu to około 10 dB, szept – 30–40 dB, a zwykła rozmowa – około 50 dB. Pojedynczy samochód osobowy generuje dźwięk o natężeniu przekraczającym 65 decybeli, ciężarowy – powyżej 70, a start samolotu – 120. W dużych europejskich czy amerykańskich miastach, jak Nowy Jork czy Los Angeles, średnie natężenie dźwięku wynosi 80–90 decybeli. Jeśli przez długi czas słyszymy hałas powyżej 85 decybeli, narażamy się na uszkodzenia słuchu, zaburzenia równowagi, a nawet ból. Hałas o mniejszym natężeniu powoduje, że stajemy się zdenerwowani i zmęczeni.
Dlaczego