Co zbierać i po co? Oto krótki, ułożony kolorystycznie przewodnik po użytecznych kwiatach, z których warto przygotować napar lub wywar.
Latem na łąkach, leśnych polanach i w przydrożnych zaroślach szukam kolorów. Porównuję barwy i odcienie, obserwuję, czym różnią się przedstawiciele tych samych gatunków występujący w różnych miejscach. Zbieram tylko te kwiaty, których do czegoś użyję – reszta niech rośnie, cieszy oczy kolejnych spacerowiczów i wysiewa następne pokolenia.
Białe
Stokrotka, Bellis perennis – czyli dosłownie „wiecznie piękna”; dzięki swojej białej i różowej koronie z płatków mogłaby też znaleźć się w części o kwiatach kwitnących na różowo. W ludowych przekazach nazwano ją mniej romantycznie gęsim pępkiem. Herbatka z niej usuwa z organizmu szkodliwe produkty przemiany materii, działa tonizująco i wspomaga pracę wątroby. Zewnętrznie można stosować macerat olejowy na kwiatach – ma właściwości napinające i tonizujące skórę, a przy okazji jest antybakteryjny i antygrzybiczny. Niemcy nazywali stokrotkę burzowym kwiatem i wieszali na drzwiach, by uchronić dom przed piorunami. W Anglii zaś jest zwana miarą miłości (the measure of love) – to z jej płatków można wywróżyć, czy obiekt westchnień kocha, czy nie kocha. Inna angielska przepowiednia ze stokrotkami w roli głównej mówi: jeśli znajdziesz miejsce, gdzie możesz stanąć na siedmiu kwiatkach, to znaczy, że lato jest blisko.
Jasnota biała, Lamium album – w ziołolecznictwie uznawana za zioło „kobiece”, gdyż wspomaga leczenie wielu niewieścich dolegliwości, w tym chorób dróg rodnych. Ponieważ sprzyja regeneracji nabłonka, pomoże również przy chrypie, a nawet zapaleniu oskrzeli. W Polsce potocznie zwana głuchą lub martwą pokrzywą, bo rzeczywiście do złudzenia przypomina parzącą Urtica dioica. Poza piciem naparu możemy go też używać do płukania gardła, przemywania okolic intymnych lub przygotowywania okładów na trudno gojące się rany. Jasnota biała rośnie niemal wszędzie: pod płotami, przy drogach; często w skupiskach. Po zbiorze staramy się nie ugniatać kwiatów i nie wkładamy ich do worków foliowych, bo ściemnieją im płatki.
Krwawnik, Achillea millefolium – niepozorne drobne kwiatki, mnóstwo listków wyglądem przypominających pomniejszone paprocie, a tymczasem w łacińskiej nazwie kryje się mityczny Achilles, który ponoć na własnej skórze sprawdził gojące właściwości tej rośliny. Występuje ona na łąkach, leśnych polanach, pastwiskach i polach – dosłownie wszędzie. Możemy zbierać całe ziele, które przyda się na wiele dolegliwości: powstrzyma krwawienia, zwalczy gorączkę, rozszerzy naczynia krwionośne, odkazi, ułatwi trawienie, zadziała rozkurczowo, złagodzi bóle reumatyczne, pomoże ranom się goić. W Anglii nazywa się krwawnik doktorem roślin, bo posadzony w pobliżu chorującej rośliny pobudza jej odporność wydzieliną z własnych korzeni. Jego zdolności są imponujące – to prawdziwy bohater.
Żółte
Mniszek, Taraxacum officinale – bogaty w karotenoidy, flawonoidy, olejki. Wszędobylski i łatwo dostępny. Wspomaga procesy trawienne i wytwarzanie żółci. Najlepiej używać świeżych kwiatów, ponieważ w trakcie suszenia te w pełni rozwinięte rozsypują się. Do suszenia nadają się zatem kwiatostany na początku kwitnienia. Zbieramy tylko koszyczki bez szypułek.
Dziewanny – w Polsce występujące w trzech gatunkach: Verbascum thapsiforme (wielkokwiatowa), V. thapsus (drobnokwiatowa) i V. phlomoides (kutnerowata) – wszystkie żółte i równie urodziwe. Działają przeciwkaszlowo oraz wykrztuśnie (dlatego sprawdzą się przy kaszlu suchym i mokrym), przy okazji także osłaniająco i powlekająco. Wysuszone, drobno pocięte liście nadają się do palenia, jeśli ktoś lubi dymić, a nie chce używać tytoniu. Herbatka z kwiatów zadziała moczopędnie, wspomoże organizm w razie przeziębienia, dobrze wpłynie na cerę, a dodatkowo możemy jej użyć jako płukanki nadającej połysk jasnym włosom.
Lipa, Tilia cordata – jej kwiatów wypatrujcie na gałęziach, choć właściwiej byłoby powiedzieć: nasłuchujcie, bo kwitnąca lipa bzyczy i szumi owadzią chmarą zgromadzoną wokół niej. To zjawisko w pełni uzasadnione, ponieważ lipowy skarbiec ma wiele do zaoferowania. Kwiatostany wraz z szypułkami i podsadkami (częściami rośliny, z których wyrasta kwiatostan) zbieramy na samym początku kwitnienia, omijając drzewa rosnące w miastach i przy ruchliwych drogach. Suszymy rozłożone, po wysuszeniu zamykamy w szczelnym naczyniu. Parzymy i pijemy przez cały rok. Herbata z kwiatów lipy uspokoi, zadziała przeciwzapalnie oraz napotnie, pomoże też na ból głowy.
Pomarańczowe
Aksamitka, Tagetes – przybyszka z Ameryki Północnej, przyjęła się u nas doskonale. Porasta wiejskie ogródki, rabatki, radzi sobie w doniczkach na parapetach i balkonach. Intensywnie pomarańczowa barwa zdradza obecność cennych składników – jednym z ważniejszych jest luteina. Wspomaga ona plamkę żółtą, część siatkówki oka, która odpowiada za ostrość widzenia. Aksamitkę zaparzamy świeżą lub suszymy. Dodaję jej płatki do różnych mieszanek ziołowych – ożywia je swoim kolorem i smakiem.
Nagietek, Calendula officinalis – to również kwiat w kolorze pomarańczy, szeroko znany i stosowany. W formie naparu wspomoże proces trawienia, nada się do przemywania oczu przy zapaleniu spojówek, wpłynie pozytywnie na homeostazę, czyli zdolność organizmu do zachowania równowagi. Anglicy nazywają go marigold, czyli aksamitką, chociaż aksamitką nie jest; w angielskim folklorze pojawia się też określenie „złota Maryśka”, a według ludowych wierzeń rozsypanie płatków pod poduszką pomoże spełnić się naszym sennym marzeniom. Co szkodzi spróbować?
Nasturcja, Tropaeolum majus – ogrodowa piękność, która przywędrowała do nas z Ameryki Południowej. Kwiaty ma zachwycające, liście ostre i smakowite, z nierozwiniętych owoców można zrobić przekąskę podobną do kaparów. Jako herbata sprawdzi się przy nieżycie górnych dróg oddechowych oraz w razie grypy i przeziębienia.
Różowe
Róża pomarszczona, Rosa rugosa – jej płatki nadają się na konfiturę, są także świetnym dodatkiem do czarnej herbaty. Wybrałam akurat tę różę, bo łatwo się na nią natknąć – ta uciekinierka z Azji po przybyciu do Europy rozprzestrzeniła się po całym kraju. Płatki innych róż (centifolia, damascena, gallica, eglanteria, canina) również są cenne. Co prawda obecnie straciły one na znaczeniu jako rośliny lecznicze i odnalazły się bardziej w aromaterapii oraz przemyśle kosmetycznym, jednak niegdyś uważano, że działają antydepresyjnie i obniżają poziom cholesterolu.
Wrzos, Calluna vulgaris – krzewinka, która upodobała sobie suche lasy sosnowo-brzozowe. Zbieramy górne części łodyżek, możemy suszyć całe ziele lub osmykiwać drobne kwiatki. Napar ułatwi trawienie, zadziała lekko moczopędnie, ukoi i przyniesie spokojny sen. Uwaga! Niektóre dziko rosnące odmiany wrzosu są pod ochroną!
Koniczyna czerwona, Trifolium pratense – występuje pospolicie na pastwiskach, łąkach i polanach. Można zbierać same główki kwiatowe albo ziele. Rodowici mieszkańcy Ameryki Północnej cenili ją jako roślinę leczniczą. Ma wszechstronne zastosowanie: przeciwzapalne, uspokajające, regulujące trawienie. W postaci naparów polecana jest kobietom do łagodzenia dokuczliwych objawów menopauzy.
Niebieskie
Chaber bławatek, Centaurea cyanus – delikatne kwiaty w jednym z piękniejszych odcieni niebieskiego. Wypatrujmy ich wśród łanów zbóż i na miedzach. Po zbiorach czeka nas iście medytacyjna czynność oddzielania płatków od główki. Rośliny te mają silne działanie moczopędne, przeciwzapalne, zewnętrznie można je stosować do przemywania oczu albo płukanek w razie problemów ze skórą głowy. U nas chaber postrzegany jest jako polny chwast, ale nie dajcie się zwieść! Na właściwy trop niech was naprowadzi łacińska nazwa. Mityczny centaur Chiron nazwał ponoć ten modry kwiat swoim imieniem, tak wysoko go cenił.
Ogórecznik, Borago officinalis – pokryty srebrnymi włoskami, o delikatnych gwiaździstych kwiatkach. Możemy z nich zaparzyć smaczną odtruwającą herbatkę lub użyć ich jako składnika letniej sałatki. W starożytnym Rzymie wrzucano liście i kwiaty ogórecznika do wina, by dodać męstwa wojownikom oraz uwolnić biesiadników od smutku i melancholii. W XV w. nadal wierzono, że kwiaty te odpędzają smutek, podnoszą na duchu. Aktualnie przez wielu ogórecznik postrzegany jest jako chwast, ale moim zdaniem doskonale pełni funkcję ozdobną. Przede wszystkim zaś olej z jego nasion działa immunostymulująco i przeciwalergicznie; ma zbawienny wpływ na podrażnioną skórę, łagodzi objawy AZS oraz łuszczycy.
Dąbrówka rozłogowa, Ajuga reptans – do znalezienia przy leśnej ścieżce i na łące. Popijana w postaci naparu pomoże na reumatyzm, przy niestrawnościach i biegunce, stosowana zewnętrznie – przy wszelkich problemach z oczami: od zapalenia spojówek po zmęczenie długim wpatrywaniem się w monitor.
Fioletowe
Poziewnik szorstki, Galeopsis tetrahit – łąkowy i zaroślowy bywalec. Występuje w kilku wersjach oraz mieszankach gatunkowych (polny, miękkowłosy i pstry), we wszystkich znajdują się te same substancje. Ziele poziewnika ma lecznicze właściwości, zbieramy więc górne pędy razem z kwiatem. Zawiera rozpuszczalną w wodzie krzemionkę, która pozytywnie wpływa na cały organizm, uzupełnia mikroelementy, działa wspomagająco w chorobach płuc oraz miażdżycy.
Lawenda, Lavandula officinalis – w Polsce nie rośnie dziko, prędzej znajdziemy ją w ogrodzie, ale zadomowiła się w naszym krajobrazie dzięki rozsianym po kraju polom lawendowym. Ma działanie przeciwbólowe, rozkurczowe, przeciwdepresyjne; pobudza apetyt, wzmacnia układ nerwowy. Doskonały dodatek do lemoniady na zimno.
Macierzanka piaskowa, Thymus serpyllum – lubi nasłonecznione pagórki z piaszczystą glebą. Drobne kwiatki i płożące się pędy tworzą czasem kobierce macierzankowe. Zbieramy ziele w czasie kwitnienia. Aromatyczne i smaczne, pomoże przy problemach żołądkowych, bólach głowy, odkazi górne drogi oddechowe. Ponadto wyciąg wodny przygotowany na zimno obniża poziom hormonów tarczycy.
Hydrolaty kwiatowe
W warunkach domowych, bez specjalistycznego sprzętu, samodzielnie możemy zrobić hydrolat roślinny. Wystarczy kawiarka ze stali nierdzewnej i kwiaty lub zioła. Rośliny rozcieramy w moździerzu (najskuteczniejszy będzie model suribachi, czyli ze żłobieniami wewnątrz naczynia), spryskujemy spirytusem i zostawiamy na pół godziny. Następnie upychamy ściśle w kawiarce w miejscu przeznaczonym na kawę i parzymy, używając czystej źródlanej wody. Zazwyczaj dwukrotnie przepuszczam przez kawiarkę ten sam płyn. Ważne, by używana do ziół nie służyła do parzenia kawy – jej aromat jest zbyt silny. Naturalnym sposobem przedłużenia terminu ważności hydrolatu będzie dodanie sproszkowanej witaminy C albo kropli olejku z drzewa herbacianego. Inne ekologiczne konserwanty to leucidal, witamina E czy olejek tymiankowy. Płyn przechowujemy w lodówce. Jeśli chcemy używać go jako toniku do skóry, możemy dodać kilka mililitrów octu owocowego lub kwiatowego.
Do przygotowania takiego wyciągu wodnego nadaje się wiele kwiatów i ziół. Z opisanych powyżej wszystkie, poza tym szałwia, rozmaryn, oregano i tymianek. Najlepiej używać świeżego surowca – jeśli korzystamy z suszonego, obficiej zwilżamy go spirytusem.