
Zasada jest prosta: aby zapobiec chorobom cywilizacyjnym, należy w miarę możliwości oddalić się od cywilizacji. I regularnie wędrować po lasach. A jeśli to nie wchodzi w grę, to chociaż czasem pospacerować w parku.
Kiedyś zachwyciło mnie chińskie powiedzenie: „Jeśli chcesz być szczęśliwy przez chwilę – napij się wina. Jeśli chcesz być szczęśliwy przez rok – stań na ślubnym kobiercu. Ale jeśli chcesz być szczęśliwy przez całe życie – zacznij uprawiać ogród”. Dla większości z nas jednak, zamkniętych w wiecznym, samonakręcającym się pędzie jak chomiki w kołowrotku, dużo prostsze niż hodowla kwiatów wydaje się nalanie sobie kieliszka prosecco czy kliknięcie w aplikację randkową na telefonie. Ogrodnictwo to zajęcie wymagające czasu, praktyki i wiedzy.
Wiem o tym, bo dwa lata temu przy domu pod Sydney, w małej miejscowości nad oceanem o nazwie Bulli (co w języku Aborygenów oznacza miód), założyłam ogródek warzywny. Były tam pomidory, ogórki, szybko rosnąca cukinia i trochę ziół. Ku mojemu zadowoleniu, potęgowanemu możliwością błyskawicznej gratyfikacji, wiosną roślinność wybujała, a plony obrodziły. Niestety pod koniec lata ogródek zmarniał – jak się okazało, pod naporem żuka japońskiego. Jego larwy zagnieździły się w słabo spulchnionej ziemi i wyjałowiły pięknie pnące się pomidory, a potem podgryzły zioła oraz kwiaty samosiejki. Rozczarowanie i widok tłustych białych pędraków przyklejonych do grabek sprawiły, że postanowiłam uznać ogrodnictwo za fach trudny i zostawić to profesjonalistom. Może jednak podjęłam zbyt pochopną decyzję…
W związku z przyrodą
Większość ludzi żyjących w wielkich miastach, czyli prawie 4,5 mld osób (według badań przeprowadzonych wśród Amerykanów, Japończyków i Chińczyków), spędza nawet