Zastanawiałam się nad tym, kiedy kończy się lato. Czy pod koniec sierpnia, kiedy wieczorne światło zmienia kolor na bursztynowy, a noce są coraz chłodniejsze? Czy wtedy, kiedy dzień staje się krótszy i nagle ze zdziwieniem konstatujemy, że o 21.00, a potem o 20.00 jest już ciemno, a nam przestaje się chcieć wychodzić z domu wieczorami? Albo kiedy zaczyna się rok szkolny, rano korki na ulicach, a z drzew spadają kasztany? Czy wtedy, gdy nagle wszyscy bez powodu zaczynamy się czuć zmęczeni i senni, a do aptek ustawiają się kolejki po witaminy na wzmocnienie?
Wiem, że to zjawisko dociera do stosunkowo niewielkiej liczby odbiorców, żyjących tylko w dużych miastach, ale dla mnie jesień zaczyna się, kiedy znajduję w skrzynce na listy katalog IKEA. Przez wiele lat IKEA była dla mnie tym, czym Tiffany dla Holly Golightly, bohaterki opowiadania Trumana Capote’a. Holly, gdy miała gorszy dzień, spędzała całe godziny w tym jubilerskim sklepie, oglądając klejnoty. Obcowanie z luksusem przynosiło jej skołatanym nerwom ukojenie, a jej samej – namiastkę poczucia bezpieczeństwa.
Dziś synonimem bezpieczeństwa i luksusu stało się własne, choćby najmniejsze mieszkanie, a jeśli nie własne,