Czy lekarstwem na rozpad świata może być zdziwienie?
Michael Burnett, pełen dobrych chęci amerykański misjonarz i lekarz, próbuje dosłownie wszystkich możliwych środków perswazji. Prosi, naciska, apeluje, rozkazuje. I nic.
Rambo jest jednak nieprzejednany. Wprawdzie dysponuje odpowiednią łodzią i zna rzekę co najmniej równie dobrze jak trajektorię swojego prawego sierpowego, ale odpowiada jasno i klarownie:
„Nie ma mowy, nie zabiorę was do Birmy, to zbyt niebezpieczne”.
Kiedy już wreszcie staje się oczywiste, że żadna argumentacja nie zadziała, zrezygnowany Burnett odchodzi w kierunku grupki wolontariuszy, którzy w milczeniu oczekują na efekty burzliwej konwersacji. Na koniec rzuca jeszcze gorzką uwagę, że właśnie ze względu na tego rodzaju postawę świat się nie zmienia i wciąż pozostaje fatalnie urządzonym miejscem.
„Pieprzyć świat” – odpowiada Rambo.
Heraklit z Efezu, żyjący na przełomie VI i V w. p.n.e. grecki filozof, ekscentryzmem i mizantropią – jeśli wierzyć Diogenesowi Laertiosowi, pierwszemu historykowi filozofii –dorównywał Rambo. A zarazem miał do rzeczywistości stosunek biegunowo odmienny. Jak pisze Arystoteles, któregoś dnia odwiedzili Heraklita jacyś prominentni goście z zagranicy i zastali go siedzącego przy ognisku. Przystanęli więc na moment, oczekując, że zaprosi ich do bardziej prestiżowej części domostwa. Tymczasem on spokojnie zaproponował im miejsca obok siebie i oznajmił, wskazując na ogień, że „przecież i tu [w ogniu] bogowie”.
Użyte przez Arys