Relaks na lato: piaskownica wyobraźni Relaks na lato: piaskownica wyobraźni
i
rysunek: Marek Raczkowski
Pogoda ducha

Relaks na lato: piaskownica wyobraźni

Magdalena Róża Skoczewska
Czyta się 2 minuty

Przypomnij sobie lub wyobraź, co to znaczy beztroska i lekkość. Postaraj się o odrobinę dystansu do wszystkiego.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

  1. Czy zdarza ci się turlać po trawie, podskakiwać na morskich falach, uganiać za bańkami mydlanymi, zwisać do góry nogami z drzewa albo robić coś równie beztroskiego? Czy znasz jakąś piosenkę, która cię bawi, i możesz ją sobie zanucić, albo skecz, który wyjątkowo cię rozśmieszył? Przypomnij sobie lub wyobraź, czym jest dla ciebie beztroska.
  2. Poczuj się jak dziecko w piaskownicy, które tak mocno skupia uwagę na budowaniu zamku, że nie zauważa niczego innego. Wyobraź sobie, że czas nie istnieje, liczy się tylko chwila obecna. Są również twoja pasja, radość i swobodne zapomnienie się w tym, co cię relaksuje. Skoncentruj się na sobie i niczym dziecko daj się ponieść czystej, nieskrępowanej radości. Zamknij oczy, odetchnij i pobaw się chwilę w piaskownicy swojej wyobraźni. Po kilku minutach wróć do kolejnego punktu ćwiczenia.
  3. Jak się teraz masz? Czy zauważasz jakąkolwiek różnicę w swoim ciele między tym, jak się czułeś/czułaś przed ćwiczeniem, a jak po nim?
  4. Na koniec zrób sobie pewną uprzejmość: przypomnij sobie, co było twoim ulubionym zajęciem w dzieciństwie. Może jest szansa, aby do tego wrócić ‒ choćby w innej formie?

Czytaj również:

Rozkosze wiszenia Rozkosze wiszenia
i
Ilustracja: fragment „Man met een baby op de arm en een man die de krant leest in een hangmat” [Mężczyzna z dzieckiem na ramieniu i mężczyzna czytający gazetę w hamaku], 1919 r., Rijksmuseum (domena publiczna)
Złap oddech

Rozkosze wiszenia

Łukasz Nowacki

Moje „hamaczenie” zaczęło się kilkanaście lat temu podczas survivalowego wypadu zwieńczonego noclegiem w dziczy. Na miejsce wyprawy wybrałem okolice Spalskiego Parku Krajobrazowego.

Był chłodny listopadowy dzień i właśnie zaczął siąpić deszcz. Ponieważ miałem ze sobą tylko plandekę przeciwdeszczową (tarp) i długi kawałek linki, postanowiłem zaimprowizować hamak. Uplotłem coś w rodzaju siatki, a następnie rozpiąłem moje dzieło kilkadziesiąt centymetrów nad przemoczonym leśnym poszyciem, między dwoma drzewami. Nie był to może szczyt wygody, ale sklecony naprędce hamak uchronił mnie przed leżeniem na mokrej ziemi, a tarp zabezpieczył przed tym, co kapało z nieba i koron drzew. Nie zmarzłem jedynie dzięki kamieniom rozgrzanym w ognisku, wsuniętym do kilku kieszeni kurtki.  

Czytaj dalej