Śmiejmy się nogami Śmiejmy się nogami
i
Okładka z archiwum, nr 1810/1979 r.
Promienne zdrowie

Śmiejmy się nogami

Ewa Pawlik
Czyta się 4 minuty

Ta grudniowa okładka z 1979 r. jest jedną z najbardziej dynamicznych w całej kolekcji. Tym razem zdobi ją aż pięć zdjęć Wojciecha Plewińskiego. „Przekrój” otwiera akcję promowania aktywności fizycznej wśród Polaków. W kolejnym roku w niemal każdym numerze znajdzie się artykuł poświęcony bieganiu oraz innym formom ćwiczeń aerobowych. Autor zdjęć jest największym sportowcem w gronie twórców tygodnika. Biega, żegluje, surfuje, jeździ na nartach. Trzeba uczciwie przyznać, że był w tych aktywnościach nieco odosobniony. Większość redaktorów prowadziła raczej siedzący tryb życia, najchętniej w gęstych oparach papierosowego dymu. Szewc bez butów chodzi, wiadomo nie od dziś.

Zanim redaktor Andrzej Wydrzyński rozłoży bieganie na czynniki pierwsze, poczytać możemy o końcu pewnego trzyletniego maratonu. W filipińskiej dżungli zakończono prace nad filmem Czas Apokalipsy w reżyserii Francisa Forda Coppoli. Zanim produkcja ta dotarła do Polski, jedna z pierwszych recenzji ukazała się na łamach „Przekroju”. Nie wiadomo, kto jest jej autorem, zresztą w tamtych latach w stopce redakcyjnej widnieje, że pis­mo tworzy „zespół”. Po prostu. „Film jest wieloznaczny i wielopłaszczyznowy, a na każdym poziomie odczytać go można inaczej. Możliwa jest interpretacja polityczna, psychologiczna, symboliczna, moralna. Można go też oglądać jako film przygodowy i wojenny. […] Pokazana tam wojna odarta jest z sensu i motywacji. Nie może przynieść zwycięstwa i nie może niczym okupić swoich zbrodni. Walczy się tam tylko o sadystyczne przyjemności, utwierdzenie własnych dewiacji psychicznych, stłumienie wyrzutów sumienia”. Może warto obejrzeć ponownie?

Okładka z archiwum, nr 1810/1979 r.
Okładka z archiwum, nr 1810/1979 r.

Zanim będzie o bieganiu, znajdziemy coś o stworzeniach latających. Jan Kalkowski odkrywa sekrety gołębi w artykule Fruwająca radość. Mitem okazuje się popularne przekonanie o lojalności i wierności gołębich par. Powiedzenie „kochać się jak dwa gołąbki” niekoniecznie oznacza relację dobrą, opartą na wzajemnym zaufaniu i lojalności. Gołębice mają bowiem skłonność do zdrad, i to opartych na rasowych mezaliansach. Dziwne, że ta wiedza nie przeniknęła wcześniej do zbiorowej świadomości, bo o gołębich hodowlach traktuje już pismo klinowe sprzed 5 tys. lat. Do oswojenia i udomowienia tego gatunku doszło prawdopodobnie pod koniec epoki kamienia łupanego w Azji Mniejszej, w Fenicji. Później był Egipt, basen Morza Śródziemnego, cała Europa i w końcu Wschód – aż po Indie. W Grecji hodowano je jako stworzenia boskie w świątyniach Afrodyty. Juliusz Cezar wykorzystywał ich umiejętności w służbie wywiadowczej. To gołębie obwieściły światu panowanie Ramzesa III – wypuszczono ich kilka, w każdą stronę świata, z tą radosną wówczas nowiną. A mówimy tu o XII w. p.n.e.! Gołąb był wtedy odpowiednikiem dzisiejszego e-maila lub SMS-a. Podróż z Babilonu do Aleppo zajęłaby człowiekowi ponad miesiąc, gołębie pokonywały tę odległość w dwa dni. Słynny bankier Roth­schild za ich pośrednictwem jako pierwszy dowiedział się w Anglii o klęsce Napoleona pod Waterloo, co pozwoliło mu na błys­kawiczne wykonanie niezwykle korzystnych giełdowych operacji i dało początek jego finansowemu imperium.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

W Polsce zaś przez długie stulecia gołębiami interesowali się nie tylko gołębiarze, lecz także kucharze i kucharki. Książka kucharska słynnej Monatowej, wydana w 1910 r. w Warszawie, zawiera aż sześć przepisów na dania z tych ptaków. Oraz kilka na potrawy z pieczonego pawia.

Wróćmy na ziemię. Co z tym bieganiem? Zdaniem „Przekroju” zajmuje się nim hobbystycznie już ponad 25 mln Amerykanów i dokładnie tyle samo mieszkańców innych uprzemysłowionych krajów razem wziętych. Skąd ta precyzja? Nie wiadomo. Redaktor Wydrzyński postuluje drogę środka: nie wystarczy być biegaczem niedzielnym, nie powinno się też biegać w maratonach. Zasada podobna jak w przypadku lekarstw: za mało nie pomoże, za dużo zaszkodzi. Zaczynamy powoli, mający nadwagę – od marszu. Uważać muszą również na siebie osoby prowadzące siedzący tryb życia, zwłaszcza te w zaawansowanym wieku – czyli po czterdziestce. „Przekrojowi” zdarzy się za parę lat sesja zdjęciowa z modą dla „starszych pań” i – podobnie jak tu – granicą okaże się 40. rok życia.

Dlaczego warto w ogóle podjąć ten wysiłek? „W 6 tygodni po rozpoczęciu systematycznego joggingu będziesz miał wspaniałe samopoczucie, rozładujesz napięcia psychiczne i nadmiar stresów, poczujesz się zrelaksowany, spokojny, ustabilizujesz się emocjonalnie i będziesz spał mocno bez tabletek nasennych”.

Bieganie ma być lekiem na nieustającą gonitwę i stres. Automatyzacja i cywilizacja przemysłowa uwolniły nas od konieczności pozostawania w ruchu. Według redaktora napięcia oraz brak aktywności fizycznej nie tylko psują jakość naszego życia, lecz także je skracają. I to wszystko na wiele lat przed telefonią komórkową, powszechnym dostępem do Internetu oraz mediami społecznościowymi. Jeśli życie wydawało się szaloną pogonią już pod koniec lat 70., to co pisałby dawny „Przekrój” o obecnych czasach? Trudno powiedzieć. Wiadomo natomiast, co o bieganiu miała do powiedzenia wybitna poetka Anna Świrszczyńska, autorka – jak twierdziła redakcja – pierwszego we współczesnej poezji utworu poświęconego tej formie rekreacji. Pisała: „Kiedy biegnę,/śmieję się nogami./Kiedy biegnę,/połykam świat nogami”. I choćby dla takich wrażeń warto zacząć biegać.

Czytaj również:

Oddycham, więc jestem Oddycham, więc jestem
i
zdjęcie: Simon Berger/Unsplash
Złap oddech

Oddycham, więc jestem

Vasant D. Lad

Oddychanie i myślenie są jak yinyang, awers i rewers – bardziej ze sobą związane, niż zwykliśmy sądzić. Kontrolując jeden proces, wpływamy zarazem na drugi.

Prana (siła życiowa) stanowi pomost między ciałem, umysłem i świadomością. Jest ciągłym ruchem uważności przenoszącym ją do obiektu postrzegania. Ruch ten, realizowany przez pranę, nazywamy uwagą. Doznawanie, myślenie, odczuwanie oraz emocje to wewnętrzny ruch prany. Prana i umysł są więc głęboko ze sobą połączone.

Czytaj dalej