Jesienne smuteczki z nutką humoru rozważa Piotr Stankiewicz.
Einemand
Kiedy widzisz w toalecie – w klubie, na imprezie, w miejscu publicznym – że ktoś nie myje rąk po skorzystaniu. Nie mówcie, że nie widzieliście: to się zdarza codziennie. Dużo częściej, niżbyśmy chcieli. Pierwszy odruch to obrzydzenie: och, bogini, jak tak w ogóle można?! Ale potem przychodzi druga myśl: ileż jest na świecie konwencji, którymi jesteśmy spętani, a nawet o tym nie wiemy? Oczywiście zwyczaj umycia rąk po wizycie w łazience to nie żadne pęta czy podcięcie skrzydeł – to jest higiena. Ale suszysz te ręce pod suszarką, która zawsze działa zbyt słabo, i myślisz sobie: ile jest takich rzeczy, które robimy, a nie musielibyśmy? Moglibyśmy być wolni jak tamten człowiek, który nie zaprząta sobie głowy myciem rąk.
Tration
Kiedy okazuje się po jakimś czasie (na ogół dłuższym niż krótszym), że ludzie, których uznawaliśmy za „fajnych”, godnych podziwu i naśladowania, wcale tacy fajni nie są. Przeciwnie, pod skorupką zewnętrznej fajności mnóstwo jest w nich cynizmu, egoizmu i zwykłej małości. To było w nich od zawsze, tylko skutecznie udawało im się udawać. Skutecznie ściemniali – i nam naściemniali. Ale upłynęło już sporo wody w rzekach i teraz widzimy, jak to jest, wyszło na nasze, wiemy, że tamci wcale nie są tacy, jakich udają. Nic to jednak nie zmienia, oni i tak są podziwiani, a my jesteśmy mądrzejsi po szkodzie. Ale nic z tego nie wynika, nic z tego nie mamy. Tamci wygrywają, jak wygrywali.
Toujourne
Kiedy spotykamy się po latach z grupą ludzi, z którymi kiedyś byliśmy blisko, a potem dumamy sobie w tramwaju nad nieprzewidywalnością losu. Niby trywialne, ale zawsze działa, szczególnie po spotkaniach klasowych, bo nic tak nie wiąże jak szkolna ława. Ktoś był szaraczkiem w okularach – dzisiaj bryluje w szklanym wieżowcu. Ktoś ledwie radził sobie z angielskim – dzisiaj jest senior higher master manager. Ale przede wszystkim w drugą stronę, tak się plotą te losy, że nie wiadomo którędy i jak. A więc ktoś świetnie grał na gitarze, śpiewał, pisał piosenki – kariera i Open’er, wydawałoby się, stały otworem. Ale nie stały, gitara poszła w kąt i wszystko się skończyło, zanim na dobre zaczęło. Ktoś inny grał w piłkę najlepiej w szkole, ale jakoś tak za wcześnie grał najlepiej. W dorosłym życiu nikt nie zapyta, kto ile goli strzelił tym z 3b. A i tak mowa tu tylko o tych, z którymi – jak to śpiewał Grabaż – „jeszcze się zgadza obecności lista”. Bo czasem przy stole na spotkaniu klasowym siada też Wielka Niema Nieobecność.