Spisz się, mózgu!
i
zdjęcie: Elin Iversen/NTNU
Promienne zdrowie

Spisz się, mózgu!

Maria Hawranek
Czyta się 10 minut

Jak funkcjonuje nasz mózg, kiedy piszemy odręcznie, a jak, gdy używamy klawiatury? Czemu lubi ruch i wyzwania? Z Audrey van der Meer, norweską neuropsycholożką i neurobiolożką, rozmawia Maria Hawranek.

Chociaż to dzięki ludzkiemu móz­gowi są możliwe loty na Księżyc, Internet i nowoczesne badania neurologiczne, on sam najlepiej rozwija się w okolicznościach typowych dla naszych pradziadków. Starodawne zwyczaje typu chodzenie na piechotę, ręczne robienie notatek, pisanie w zeszycie (albo palcem na piasku) bardzo mu odpowiadają. A co więcej, są naukowe przesłanki, aby stwierdzić, że właśnie te proste czynności czynią nas mądrzejszymi.

Maria Hawranek: Od lat zajmujesz się badaniem rozwoju mózgu płodów, noworodków i niemowląt. Jak to się stało, że zainteresowałaś się mechanizmami odręcznego pisania u młodych dorosłych?

Audrey van der Meer: Aby badać noworodki, potrzebujemy specjalnego sprzętu. Mnóstwo elektrod zszytych w rodzaj siatki płynnym ruchem zakłada się na głowę dziecka. To jedyny sposób – tradycyjny system EEG wymagałby przyklejania elektrod jedna po drugiej do malutkich czaszek, które wcześniej trzeba by ogolić i wyszorować, żeby zapewnić dobry kontakt między powierzchnią skóry a elektrodą. Zanim stworzono tę specjalną siatkę, rejestrowanie sygnałów mózgowych noworodków i niemowląt było praktycznie niemożliwe. Oczywiście te urządzenia są bardzo kosztowne. Otrzymaliśmy pokaźny norweski grant na zakup siatek we wszystkich rozmiarach: od tych pasujących na noworodki po odpowiednie dla dorosłych. Kiedy media o tym poinformowały, zaczęli do nas pisać rozmaici ciekawscy, którzy myśleli, że taki wspaniały sprzęt umożliwia czytanie w ludzkich myślach. Musieliśmy tłumaczyć, że to nie takie proste. Tego typu eksperyment należy bardzo rygorystycznie zaplanować: zdecydować, jaki bodziec chcemy przedstawić badanemu – jaki obraz lub dźwięk mu pokażemy.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wtedy skontaktowali się z nami pracownicy europejskiego oddziału znanej firmy technologicznej. Właśnie pracowali nad stworzeniem komputera z cyfrowym piórem i ekranem dotykowym, po którym można by tym piórem pisać. Spytali, czy moglibyśmy przeprowadzić badania z wykorzystaniem tego urządzenia. Z początku byliśmy niechętni – specjalizowaliśmy się w obserwacjach małych dzieci, nigdy też nie przyglądaliśmy się rysowaniu ani pisaniu.

Co Was przekonało?

Gwarancja niezależności – zaznaczyliś­my, że nie będziemy robić firmie żadnej reklamy, a eksperyment przez nią opłacony opracujemy zupełnie sami. Temat nas zaciekawił, bo znaleźliśmy artykuł The Pen Is Mightier Than the Keyboard: Advantages of Longhand Over Laptop Note Taking z 2014 r. napisany przez amerykańskich naukowców Pam A. Mueller i Daniela M. Oppenheimera, którzy badali studentów oglądających przemówienia na konferencji TED. Połowa z nich robiła w czasie wykładu odręczne notatki, druga zaś pisała na komputerze. Okazało się, że ci, którzy notowali odręcznie, zapamiętali i przyswoili więcej niż piszący na klawiaturze. Amerykanie sformułowali pewną hipotezę, dlaczego najprawdopodobniej tak się dzieje – choć w żaden sposób nie badali mózgów tych studentów, nie mieli więc jakichkolwiek dowodów na jej poparcie. Doszli do wniosku, że kiedy piszesz na klawiaturze przy użyciu dziesięciu palców, możesz to robić tak szybko, że jesteś w stanie zapisać praktycznie każde słowo wykładowcy. To fałszywe zabezpieczenie, bo tak naprawdę nic wtedy nie przetwarzasz, piszesz niemal zupełnie automatycznie, a to nie wspiera ani zapamiętywania, ani uczenia się. Kiedy z kolei notujesz odręcznie, musisz przetworzyć informacje, które do ciebie docierają, by móc wyłuskać słowa kluczowe, odnaleźć między nimi związki, narysować strzałki, podkreślić to, co istotne, czy zrobić rysunki. Zapisujesz jedynie najważniejsze rzeczy, które odnoszą się do wiedzy, jaką do tej pory zgromadziłaś. Wydaje się, że właśnie to przetwarzanie jest decydujące, kiedy piszemy odręcznie.

Postanowiliście więc zdobyć empiryczne dowody na słuszność tej hipotezy. Przebadaliście młodych ludzi, którym założyliście na głowę siatki do badania EEG. Też puściliście im jakiś wykład?

Pierwsze badanie z 2017 r. dotyczyło wyłącznie studentów, w drugim – z 2020 r. – wzięło udział 12 studentów i 12 nastolatków. Ten artykuł okazał się viralem: do tej pory przeczytało go ponad 166 tys. osób z całego świata. Chcieliśmy odpowiedzieć na pytanie, jak wygląda aktywność móz­gu, kiedy rysujesz lub notujesz odręcznie, a jak wtedy, gdy piszesz na klawiaturze. Jak wspomniałam, takie badanie trzeba jednak precyzyjnie skonstruować; nie wystarczy założyć uczestnikom siatki na pół godziny i poprosić o wysłuchanie przemówienia. Postanowiliśmy zagrać z badanymi w grę Pictionary. Na ekranie przed nimi wyświetlały się słowa – np. „las”, „rodzina”, „jeż” – a oni mieli wstukać je na klawiaturze, zapisać odręcznie albo narysować piórem cyfrowym obiekt, do którego słowo się odnosi. Interesowała nas aktywność mózgu w momencie, gdy to robili.

I co się okazało?

Przede wszystkim to, że mózg jest ogólnie o wiele bardziej pobudzony, kiedy rysujemy lub piszemy odręcznie, niż gdy wystukujemy słowa na komputerze. Jego aktywizacja zaczyna się od obszarów znajdujących się na tyłach głowy, odpowiedzialnych m.in. za widzenie. Następnie posuwa się kolejno aż po sam czubek, gdzie leży część integrująca sygnały motoryczne i sensoryczne odpowiadająca za wyczucie czasu i planowanie działań. Zatem niemal cały tył mózgu pozostaje aktywny, gdy używamy pióra – niezależnie od tego, czy jest ono tradycyjne czy cyfrowe. Kiedy piszesz na klawiaturze, aktywność mózgu jest znacznie mniejsza. Jak sądzimy, dzieje się tak dlatego, że podczas stukania w klawisze twoje ruchy są niewielkie i bardzo proste, niemal identyczne dla wszystkich liter, a kiedy piszesz odręcznie – na ekranie dotykowym czy papierze – kreślisz litery, które się różnią i wykonujesz unikatowe ruchy dla każdej z nich. Używasz przy tym wielu zmysłów: słyszysz dźwięk stalówki lub rysika, czujesz nacisk dłoni na pióro. To mogłoby tłumaczyć, dlaczego dzieci, które najpierw nauczyły się pisać na klawiaturze, potem często miały kłopot z rozpoznawaniem liter. Francuska naukowczyni Marieke Longcamp przeprowadziła kilka badań wykazujących, że ruch odgrywa kluczową rolę w reprezentacji liter, dlatego pisanie odręczne przyczynia się do ich wizualnego rozpoznawania. Badała np. cztero-, pięcioletnie dzieci, które lepiej rozpoznawały litery po treningu pisania odręcznego niż po treningu pisania na komputerze.

W naszym kręgu kulturowym mamy tendencję do oddzielania umysłu od ciała, traktowania go jako czegoś niezależnego. Często podkreślasz, jak ważne dla rozwoju młodych mózgów są różnorodne doświadczenia zakorzenione właśnie w ciele.

Na Zachodzie zwykle przyjmujemy, że mózg służy do myślenia i odczuwania. Moim zdaniem mamy go jednak głównie do sterowania zachowaniami i ruchami. Ruch jest naszym jedynym sposobem interakcji ze światem – czy chodzi o zdobycie jedzenia, czy też przykucie uwagi kelnera. Cała komunikacja, włączając w to mowę, język migowy, gesty i pisanie (!), jest zapośredniczona przez system motoryczny. Zatem jego większe zaangażowanie w nasze codzienne życie jest dobre dla mózgu.

Czyli musimy się ruszać, by poprawnie myśleć?

Można tak to ująć. Musimy się ruszać i używać wszystkich zmysłów, by odnajdować sens w świecie, a więc go rozumieć. Nasze mózgi nie wyewoluowały, by myśleć i czuć, ale po to, by kontrolować nasze ruchy. Zamiast mówić: „Jesteś­my naszymi mózgami”, wolę mówić: „Jes­teśmy naszymi ciałami”. A ruch to język mózgu. Im bardziej usuwasz komponent ruchu ze swoich codziennych zadań, tym mniej angażujesz mózg. Połączenia neuronowe zaś, których nie wykorzystujesz, zanikają. Zatem twój mózg dosłownie się kurczy, jeśli nie używasz go zgodnie z przeznaczeniem i się nie ruszasz.

Jak ma się do tego powszechne dziś przekonanie – szczególnie popularne po pandemii – że nowoczesna szkoła powinna używać technologii w jak najszerszym wymiarze? Wasze badania podają ten kierunek w wątpliwość.

W Norwegii zapanował potężny trend zakładający dążenie ku całkowitej cyfryzacji szkół. Kiedy pięcio- lub sześciolatki zaczynają podstawówkę, pierwszego dnia dostają od szkoły komputer albo iPada. Pracują na nim cały dzień, a potem muszą go zabrać do domu, by odrobić lekcje. Do tego niech jeszcze dojdą jakieś gry komputerowe czy oglądanie telewizji, a w ten sposób małe wciąż dziecko spędza przed ekranem ogromnie dużo czasu. Głównym celem, jaki stawiają sobie norweskie i fińskie szkoły, jest uczynienie dzieci kompetentnymi w technice cyfrowej. Sądzimy, że to nasze priorytetowe zadanie. Oczywiście jest ono ważne, bo żyjemy w zdigitalizowanym świecie. Zresztą wcale nie postulujemy powrotu do epoki kamienia – nasze badania jasno wskazują jedynie to, że w trosce o rozwój dziecka powinniśmy zachęcać je do pisania i rysowania odręcznego, do ćwiczenia unikatowych wzorców ruchu, jak najczęstszego wykorzystywania wszystkich zmysłów i używania mózgu do tego, w czym jest dobry. Zarekomendowaliśmy więc wyznaczenie minimalnego czasu na pisanie odręczne w norweskich szkołach. Na razie nikt nie wziął tego pod uwagę.

Czy kompetencje cyfrowe są rzeczywiście tak ważne już w pierwszych latach życia dziecka?

W Norwegii coraz więcej rodziców o to pyta. Czy dzieci nie powinny być raczej uczone umiejętności refleksji i dłuższych chwil koncentracji? Niektóre kilkulatki potrafią włączyć aplikację i są rodzice, których napawa to wielką dumą. Ale jeśli się nad tym zastanowić, nie jest to żadna prawdziwa umiejętność, raczej drobna sprawność techniczna. Nie stajesz się cyfrowo kompetentna od tego, że ktoś da ci iPada i każe z niego korzystać.

Słyszę wielu sfrustrowanych nauczycieli, którzy mówią, że teraz pięcio- i sześciolatki ledwie trzymają ołówek. W swoim krótkim życiu nigdy nie kolorowały albo rzadko to robiły, nie układały puzzli, nie wrzucały plastikowych klocków do kuli z odpowiadającymi im kształtem dziurami itp. Dlatego już u przedszkolaków należy trenować dobrą sprawność motoryczną przez zachęcanie ich do układania puzzli, rysowania, kolorowania, robienia koralików, wyszywania itd. Jeżeli dzieci nie mają niezbędnych umiejętności motorycznych, które się kształci w ten sposób, wówczas odręczne pisanie staje się dla nich trudniejsze, niż jest z natury. A powinniśmy trenować z nimi tę umiejętność, bo przecież chcemy, by nasze dzieci potrafiły w przyszłości napisać odręcznie listę zakupów albo list miłosny. To jest część naszej kultury i dziedzictwa. Poza tym właśnie rodzicom powinno najbardziej zależeć na tym, żeby mózgi dzieci były wszechstronnie stymulowane i prawidłowo się rozwijały. Dlatego trzeba zacząć od pisania odręcznego na lekcjach.

Jednak nie każde notowanie odręczne jest rozwijające. W wielu szkołach pokutuje model nauczyciela wykładowcy, który dyktuje nudne zdania do zeszytów. Nic z tego nie wynika.

To prawda. Najlepsze jest sporządzanie wizualnych notatek bądź map myśli, czyli zapisywanie słów kluczowych, rysowanie – o czym opowiadałam na początku. To jednak wymaga posiadania czegoś do pisania. Czasem studenci, którzy opuścili wykład, proszą kolegę o pożyczenie notatek. Jeśli zostały napisane odręcznie, zwykle na nic się zdadzą osobie postronnej. Bo notatki robisz w odniesieniu do wiedzy, którą już posiadasz. Słowa, których używasz, to twoje słowa. Wyłącznie ty rozumiesz określone rysunki i oznaczenia.

Rzeczywiście na studiach wolałam iść na nudny wykład niż czytać notatki zrobione przez kogoś innego.

No właśnie! Oczywiście jeśli piszesz długi tekst albo książkę, najlepiej robić to na klawiaturze. Lecz kiedy notujesz na wykładzie, by się czegoś nauczyć, wtedy zdecydowanie lepiej używać pióra, choćby elektronicznego.

Ale czy chodzi o notowanie, czy raczej o samo ruszanie ręką podczas wykładu? Wiele osób nie notuje, tylko coś sobie rysuje, choćby szlaczki. Czy to pomaga w zapamiętaniu tego, czego się słucha?

Notatki odręczne są efektywniejsze, bo nie możemy zapisać wszystkiego, co mówi wykładowca, więc zamiast tego musimy przetworzyć informację przez jej podsumowanie, zapisanie słów kluczowych, naszkicowanie małych rysunków, użycie strzałek czy podkreślenie istotnych wyrazów. W zasadzie czynimy ten materiał naszym własnym przez odniesienie się do rzeczy, które już wiemy. Właśnie dlatego najbardziej polecaną strategią notowania jest robienie notatek wizualnych (visual note-taking). Metoda ta polega na tym, że oprócz sporządzania pisemnych notatek zachęca się do tworzenia małych rysunków, boksów, chmurek czy strzałek. Bezrefleksyjne rysowanie podczas słuchania to coś zupełnie innego i nie jest związane z robieniem notatek. Ale owszem, pomaga skoncentrować się na tym, czego słuchamy, i w ten sposób może ułatwić zapamiętywanie.

A co z treningiem kaligrafii? Dawniej nauczyciele bardzo surowo oceniali charakter pisma uczniów. Widzisz sens w tym, by pracować nad idealnie okrąglutkim B?

To jest trochę przestarzałe. Dziś, jeśli piszesz na ekranie dotykowym, możesz włączyć opcję zapisywania w formie liter z klawiatury, zatem nie ma potrzeby, aby dzieci przechodziły przez nudny proces kaligrafowania setek liter B.

Niemniej by w ogóle móc pisać, trzeba to ćwiczyć. To naprawdę trudne zadanie i może być frustrujące dla pięcio- czy sześciolatków, które bywają hiperaktywne. To był zresztą jeden z argumentów za wprowadzeniem klawiatury od pierwszej klasy – żeby dzieci mogły wcześniej wypowiadać się w formie pisemnej bez konieczności przechodzenia przez żmudny proces nauki. Miało je to zmotywować. Dostrzegam te zalety, choć jednocześnie jasne jest dla mnie, że powinniśmy uczyć je pisania odręcznego, bo ono wspaniale stymuluje mózg.

Nasze mózgi lubią wyzwania.

Tak! Jeśli uczynimy to zajęcie zbyt łatwym dla dziecka, wymagając od niego tylko stukania w klawisze, zrezygnujemy z pobudzania jego mózgu. Weźmy pod uwagę, jak ogromny obszar tego narządu jest aktywny w czasie odręcznego pisania lub rysowania. A to oznacza konieczność komunikacji między różnymi jego aktywnymi częściami. Mózg osiąga to poprzez oscylację komórek mózgowych, czyli takie jakby huśtanie. Mogą one oscylować synchronicznie lub asynchronicznie na różnych częstotliwościach. Zsynchronizowane oscylacje (neurony drgające synchronicznie) na wysokich częstotliwościach w części potylicznej, ciemieniowej i w centralnych partiach mózgu, które obserwowaliśmy w czasie rysowania i pisania odręcznego – ale nie w czasie pisania na klawiaturze – są korzystne dla uczenia się i zapamiętywania. W tym specjalnym stanie, w jaki czynność pisania wprowadza mózg, zostają uruchomione procesy uczenia się i zapamiętywania. To krytycznie ważne dla młodego, rozwijającego się mózgu, by znajdował się w tym stanie jak najczęściej, tak aby ośrodki nauki i zapamiętywania w pełni rozwinęły swój potencjał.

Ponad 100 lat temu Maria Montessori wykazała się ogromną intuicją w kwestii tego, jak działa nasz mózg. Zauważyła m.in., że trzy-, czteroletnie dzieci mogą same nauczyć się czytać i pisać, jeśli stworzy im się ku temu okazję. Ty twierdzisz, że nawet dwulatki mogą się nauczyć czytać. Zachęcasz do takiej stymulacji?

Zachęcam do zapewniania dzieciom tak bogatych i różnorodnych doświadczeń, jak to tylko możliwe. Nietrudno nauczyć dwulatka pływać lub czytać, dziecko musi mieć jedynie dostęp do wody i liter. Niektóre maluchy są ogromnie zaciekawione literami, szybko łapią, jakim literom odpowiadają jakie dźwięki; uświadamiają sobie, że z liter tworzą się słowa, i w ten sposób uczą się samodzielnie czytać. Pamiętam, gdy jechaliśmy na wycieczkę samochodową po Norwegii i mój około pięcioletni syn zapytał: „Dlaczego ludzie ciągle źle piszą słowo »hotel«? Wszędzie jest napisane »motel«”. Nie zaczął jeszcze chodzić do szkoły, a już się nauczył tego kodu. Nie ma potrzeby, aby rodzice czy nauczyciele czekali, aż mózg dziecka osiągnie jakiś poziom dojrzałości, bo mózg małego człowieka jest gotów, żeby się uczyć od pierwszego dnia. Naszym zadaniem jest dostarczanie rozmaitych okazji do nauki bez zmuszania do niej, bez wywierania presji.

Czy istnieją badania na temat korzystnego wpływu pisania dzienników na mózg?

Niewiele wiem na ten temat, ale prowadzenie pamiętników przypomina mi trochę spokojne, powolne gotowanie posiłku. Zajmuje czas, pomaga zorganizować własne myśli i ustrukturyzować przeżycia. To jest dobre dla mózgu i służy lepszemu rozumieniu własnego wnętrza. Wydaje mi się to szczególnie cenne w pośpiesznym świecie, do którego tak się przyzwyczailiśmy.

Czytaj również:

Pełne serce
i
ilustracja: Mieczysław Wasilewski
Pogoda ducha

Pełne serce

Wrażliwość, bezradność i odwaga według Brené Brown
Sylwia Niemczyk

A gdyby tak zebrać się na odwagę i dopuścić do siebie własne uczucia? Badaczka Brené Brown poddaje nam tę ewentualność pod rozwagę.

Nasza wrażliwość może prowadzić do rozdzierającego bólu, utrudniać życie i wymaga ogromnego wysiłku. A jednak – jak twierdzi Brené Brown, profesorka nauk społecznych na Uniwersytecie w Houston – otwarcie się na własne emocje i uznanie swojej wrażliwości to najlepsza rzecz, jaką możemy dla siebie zrobić.

Czytaj dalej