W nowym roku porządkuje się przeszłość i przyszłość, zapełniając planami nowe kalendarze, na kartach starych wypatrując tego, co warto byłoby zapamiętać albo zabrać ze sobą w dalszą drogę. W moim domu stare kalendarze i notatniki poupychane są na półkach między książkami. Robiąc noworoczne porządki odkryłam dwa: sprzed pięciu i sprzed dwudziestu lat. Trudno było mi się oderwać od tych znalezisk…
Pierwszy był notatnik z 1999 roku (miałam wtedy 19 lat), kupiony gdzieś na pchlim targu, oprawiony w czerwony plastik z głową Lenina, a w nim: notatki z wystaw, na których byłam, drobiazgowe opisy obrazów i technik malarskich, listy filmów, które obejrzałam i które chciałam obejrzeć, listy książek, które pożyczyłam od kogoś i powinnam zwrócić, codzienne, „pamiętnikowe” notatki, listy prezentów, które chciałam kupić różnym osobom… Nie miałam wtedy zbyt dużo własnych pieniędzy, więc zakupy dzieliłam na miesiące, zwłaszcza jeśli chodziło o farby olejne, których dużo wtedy zużywałam. W kwietniu 1999 planowałam zakup dużych tub czerwieni alizarynowej, czerwieni kadmowej, bieli tytanowej, umbry, a miesiąc później matowego werniksu, błękitu