Wdzięk wdzięczności Wdzięk wdzięczności
i
ilustracja: Mieczysław Wasilewski
Złap oddech

Wdzięk wdzięczności

Marcin Kozłowski
Czyta się 9 minut

Rzucane przez nas w codziennych sytuacjach odruchowe „dziękuję”, choć bez wątpienia jest dowodem kultury osobistej, przynosi nam samym stosunkowo niewiele pożytku. Inaczej rzecz się ma z prawdziwą wdzięcznością, taką, która wiąże się z głębokim wzruszeniem – jej skutki doskonale odczuwa nie tylko nasz umysł, lecz także organizm. I są na to dowody.

Lekarka i psychoterapeutka Maria Moneta-Malewska chętnie zgadza się na rozmowę o wdzięczności, bo – jak przyznaje – wdzięczność często jej towarzyszy. „Pojawia się w różnych momentach: w kontaktach z ludźmi, z naturą, nawet kiedy czytam książkę i jestem wdzięczna autorowi za to, co napisał. To uczucie, które wznosi i unosi. Przychodzi samo, z wnętrza” – tłumaczy.

I rzeczywiście, nasza rozmówczyni potrafi być wdzięczna zarówno za rzeczy wielkie, jak i te dość prozaiczne. „Przyjechała do mnie ostatnio wnuczka z przyjaciółką, przywiozły chleb tostowy, którego nie jadłam chyba z 15 lat. Położyłam go sobie na patelni, spróbowałam i poczułam wdzięczność. Nie była to co prawda jakaś ogromna fala, ale bardzo miły moment” – przyznaje. Dzień przed naszą rozmową wdzięczność u Marii Monety-Malewskiej wywołał natomiast widok biedronki, która spacerowała dziarskim krokiem po liściu.

Psycholog dr Eufrozyna Gruszecka z Uniwersytetu SWPS, badająca zjawisko wdzięczności, zebrała setki historii opisujących powody odczuwania wdzięczności i samo to uczucie. „Wynika z nich, że najczęściej odczuwamy wdzięczność za pomoc, za wsparcie w potrzebie lub w trudnej sytuacji. Uczucie to niejednokrotnie pojawia się też niemal bez naszego udziału, kiedy to nagle olśniewa nas piękno przyrody, dźwięk muzyki czy widok dzieci na placu zabaw” – mówi „Przekrojowi”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wdzięczność jak lek

Przykłady, które opisują nasze rozmówczynie, nie są jedynie sympatycznymi anegdotami. Mają swoje bardzo istotne kon­sekwencje: wdzięczność, co stwierdzono w licznych badaniach, może mieć pozytywny wpływ na samo­poczucie psychiczne i fizyczne u osób, które ją odczuwają. „Można zakładać, że wdzięczność przekłada się na większe zadowolenie z życia, bo przecież już sama ta emocja jest przyjemna, co nie jest oczywiście jedynym powodem jej zdolności czynienia ludzi szczęśliwszymi” – wskazuje dr Gruszecka. Podkreśla ona, że wdzięczność „dodaje energii, poprawia nastrój, motywuje do pozytywnych działań i prowadzi do wielu innych dobroczynnych następstw”.

Gorącym zwolennikiem tej tezy jest od lat psycholog prof. Robert A. Emmons z University of California w Davis, którego można z powodzeniem nazwać „guru wdzięczności” – autor nie tylko książek, lecz także badań dotyczących tego uczucia. Trudno tak naprawdę natknąć się na pracę lub artykuł na ten temat, w których nie pojawia się jego nazwisko.

W 2003 r. wraz z prof. Michaelem E. McCullough z University of Miami opublikował w piśmie „Journal of Personality and Social Psychology” wyniki trzech badań, z których jednoznacznie wynika, że ludziom wdzięcznym żyje się łatwiej.

W pierwszym z badań wzięło udział około 200 osób, którym losowo rozdano po jednym zadaniu z trzech kategorii. Pierwsza wymagała wskazania raz w tygodniu pięciu rzeczy, za które uczestnicy próby byli wdzięczni. Odpowiedzi były naprawdę skrajne: „obudzenie się rano”, „szczodrość przyjaciół”, „cudowni rodzice”, a nawet… „The Rolling Stones”. W drugiej kategorii należało wypisać kłopoty i nieprzyjemności, jakie spotkały badanych w ostatnim czasie, a w trzeciej po prostu neutralne wydarzenia, które miały wpływ na ich życie. Jednocześnie należało również oceniać m.in. swój nastrój i fizyczne samopoczucie. Dane zbierano przez dziewięć tygodni.

Jak się okazało, uczestnicy z grupy wdzięczności byli generalnie bardziej zadowoleni z życia, wykazywali też większy optymizm wobec tego, co może im się przydarzyć w nadchodzącym tygodniu. Mniej skarżyli się na fizyczne dolegliwości i więcej czasu spędzali na ćwiczeniach.

Dla Emmonsa i McCullough to było jednak za mało. Kolejne ich badanie wykazało, że ludzie, którzy skupiali się na wdzięczności, okreś­lali siebie jako bardziej radosnych i energicznych. Chętniej angażowali się też w pomoc innym. Gdy przebadano z kolei osoby z zaburzeniami neurologicznymi, okazało się, że dzięki wdzięczności cieszyły się nie tylko większym zadowoleniem z życia i pozytywniejszym nastawieniem na najbliższą przyszłość, ale także spały dłużej i czuły się bardziej wypoczęte. „Wydaje się, że istnieją korzyści z regularnego skupiania się na własnych błogosławieństwach” – stwierdzili autorzy badań.

W innej pracy – Why gratitude enhances well-being: What we know, what we need to know (Dlaczego wdzięczność poprawia samopoczucie: co wiemy, co musimy wiedzieć) – Robert A. Emmons (a jakże) i Anjali Mishra napisali, że „[…] ludzie wdzięczni z mniejszym prawdopodobieństwem angażują się w porównania z innymi, które mogą skutkować zazdrością lub żalem”.

To jednak nie koniec. Jak informuje na swojej stronie internetowej University of California w Davis, gdzie wykładowcą jest właśnie Robert A. Emmons, zapisywanie codziennie przez dwa tygodnie spraw, za które jest się wdzięcznym, zmniejszyło u badanych poczucie stresu o 28%, a depresyjny nastrój o 16%. Skupianie się na kwestiach, za które jest się wdzięcznym, i pisanie listów do ludzi, którym coś się zawdzięcza, spowodowało zmniejszenie o 31% prawdopodobieństwa wystąpienia depresji u osób szczególnie nią zagrożonych. U ludzi wdzięcznych odnotowano również w badaniach niższe ciśnienie krwi. Wśród osób o skłonnościach samobójczych pisanie listów wdzięczności zmniejszyło poczucie braku nadziei w 88% przypadków, a jednocześnie u 94% wzrósł poziom optymizmu.

„Wdzięczność zmniejsza ryzyko depresji, lęku i zaburzeń związanych z nadużywaniem substancji, jest kluczowym czynnikiem odporności w zapobieganiu samobójstwom” – twierdzi Emmons.

Własne badania przeprowadziła też w tej dziedzinie dr Eufrozyna Gruszecka, a ich rezultaty opublikowała w tekście Wdzięczność a szczęśliwe życie, który ukazał się w kwartalniku „Psychologia Społeczna”. Okazało się, że „[…] im większe było natężenie wdzięczności wobec innych, tym wyższe były oceny satysfakcji z życia w przeszłości, życia jako całości, dobroci więzi z innymi oraz tym wyższy poziom zaufania do ludzi”.

Badanie nie wykazało jednak zależności między wdzięcznością a bieżącą satysfakcją z życia, oceną satysfakcji oczekiwanej za pięć lat. „Oceny życia sprzed pięciu lat są już ugruntowane – stanowią zamkniętą przeszłość i są wydobywane z pamięci. Natomiast oceny życia obecnego i oczekiwanego w przyszłości są formułowane na poczekaniu i mają charakter nietrwały” – tłumaczy w swojej publikacji dr Gruszecka.

Jest kilka „ale”

Oczywiście dobrodziejstwa powodowane wdzięcznością nie spływają na nas jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Znawcy tematu wskazują, że wdzięczność nie jest w żadnym wypadku cudownym lekiem na całe zło, a jej pozytywne skutki są odczuwalne pod pewnymi warunkami i bywają kwestią dość indywidualną. No i nic tak naprawdę nie dzieje się samo.

Autorzy artykułu Becoming happier takes both a will and a proper way: an experimental longitudinal intervention to boost well-being (Stawanie się szczęśliwszym wymaga zarówno woli, jak i odpowiedniego sposobu) – Sonja Lyubomirsky, Rene Dickerhoof, Julia K. Boehm i Kennon M. Sheldon – opublikowanego w piśmie „Emotion” wskazują, że wyrażanie wdzięczności i optymizmu nie polepsza samopoczucia u osób, które tak naprawdę nie chcą poprawić swojego stanu.

„Wdzięczność, aby spełniała swoje dobroczynne funkcje, musi być cnotą, prawdziwym uczuciem, a nie podejściem na zasadzie »jakoś cię spłacę«. Ponadto jeśli mówimy adresatowi wdzięczności o naszym uczuciu, ważne jest to, żeby to docenił. Jeśli nie ma to dla niego żadnego znaczenia i nas zlekceważy, to, rzecz jasna, możemy poczuć się źle, a w przyszłości zaniechać wyrażania wdzięczności” – tłumaczy dr Gruszecka. Podkreśla jednak, że pełne odczuwanie wdzięczności nie wymaga udziału adresata tego uczucia.

Wdzięczność można też (podobno) przedawkować. Z badań przeprowadzonych przez Sonję Lyubomirsky i jej współpracowników wynika, że więcej korzyści z prowadzenia dziennika wdzięczności odnosiły osoby dokonujące zapisków raz w tygodniu niż te, które robiły to trzy razy w tygodniu. Według ­­dr Eufrozyny Gruszeckiej „[…] wynik ten sugeruje, że rutyna i nuda mogą zniweczyć korzystne dla dobrostanu następstwa koncentracji na pozytywnych emocjach”.

Co ciekawe, wpływ na czerpanie z wdzięczności może mieć także nasze pochodzenie. Kristin Layous, Hyunjung Lee, Incheol Choi i Sonja Lyubomirsky w tekście zamieszczonym w „Journal of Cross-Cultural Psychology” z 2013 r. dowiedli, że obywatele Korei Południowej odczuwali mniej korzyści związanych z wyrażaniem wdzięczności niż Amerykanie. Według autorów badania mogło to być wynikiem różnic kulturowych: w koreańskich realiach, w których pomoc drugiej osobie jest czymś naturalnym, okazywanie wdzięczności może być po prostu źle widziane.

Obudź wdzięczność

„Żyjemy w czasach, które są trochę nie po drodze z tym uczuciem. Panuje moda na niezależność, samodzielność, sprawczość, samodzielne decydowanie o sobie, nieliczenie na pomoc. We wdzięczności czasem mieszka trochę dyskomfortu. Oto ktoś stanął powyżej mnie, potrafił zrobić coś, czego ja nie potrafiłam lub nie potrafiłem, a to może ranić samoocenę – stwierdza dr Gruszecka. – Ludzie mają też bardzo głęboko zakorzenioną potrzebę wzajemności, wyrównywania rachunków. To wyjaśnia paradoks polegający na tym, że ludzie często odwracają się od wdzięcznych reakcji, kiedy otrzymują bardzo dużo. Nie potrafią dźwignąć ciężaru zobowiązania” – dodaje. Jej zdaniem z obu wskazanych powodów zdarza się, że w miejsce wdzięczności pojawiają się reakcje niechęci, a nawet wrogości wobec dobroczyńcy. „Dzieje się tak za sprawą racjonalizacji, tłumaczenia sobie: »chce się wywyższyć«, »a co ona takiego zrobiła«, »przecież to jego praca«, »zrobiła to dla poklasku«” – wyjaśnia.

Niektórym osobom, zwłaszcza po ciężkich życiowych doświadczeniach lub wręcz tragediach, trudno uwierzyć, że mogą być wdzięczne za cokolwiek. „Na początku są nastawione na »nie«. Tłumaczę im wtedy – mówi Maria Moneta-Malewska: »Masz wybór. Albo będziesz się zamęczać tym, co się stało, lub tym, co się dzieje, albo przez chwilę poczujesz się lepiej, odnajdując w sobie wdzięczność za słońce, za deszcz czy za chwilę spokoju«”.

Jak więc obudzić w sobie wdzięczność, jeśli na co dzień nam jej brakuje? Poradniki psychologiczne radzą, by prowadzić dzienniczki wdzięczności. Eksperci mają jednak co do tego mieszane uczucia. „Jeśli ma to nam uświadomić rzeczy, które warto zauważyć i docenić, to wszystko w porządku. Gorzej, jeśli głównym celem ma być tylko poprawienie naszego dobrostanu. Wdzięczność powinna być wolna od rachunku ekonomicznego, od zadaniowego przeżywania. Nie odbierajmy jej czystości, nie redukujmy do strategii czy też narzędzia stosowanego w celu poprawiania swojej radości życia” – mówi dr Gruszecka.

Maria Moneta-Malewska, jak przystało na miłośniczkę medytacji i propagatorkę zen w Polsce, apeluje z kolei o uważność, bo to właśnie ona może pomóc w docenieniu naszej codzienności: „Ćwiczenia związane z prowadzeniem dzienniczka to doskonała okazja do tego, żeby się zatrzymać i pomyśleć. To początek bardziej uważnego patrzenia na siebie i świat, pod warunkiem że robimy to naprawdę i nie jest to tylko zabawa”. I zachęca ona do tego, by medytować albo po prostu od czasu do czasu usiąść na ławce w parku i z uwagą przyglądać się temu, co dzieje się wokół.

„Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z koncepcją wyrażania wdzięczności, nie miałem dosłownie nic” – pisze dr Joe Vitale w swojej książce Oczekuj cudów! Sekretna moc tkwi w Tobie (tłum. Joanna Sugiero). Ale postawił sobie za cel znalezienie czegoś, za co mógłby być wdzięczny: „Spojrzałem na logo firmy i na numer 2 wytłoczony na moim żółtym ołówku. I wtedy zrozumiałem – jestem wdzięczny za ten ołówek! Wiem, że to może zabrzmieć dziwacznie, ale spójrzcie na to w ten sposób: ten ołówek dał mi możliwość spisania moich myśli na papierze. Miałem również gumkę, na wypadek gdybym zechciał oszlifować te myśli i nadać im zgrabniejszą formę. To nie było nic wielkiego, ale wystarczyło”.

 

Tego tekstu możesz również posłuchać w naszym dziale Multimedia.

 

Czytaj również:

Straciłem przyjaciela Straciłem przyjaciela
i
Kazimierz Wiśniak – rysunek z archiwum nr 655/1957 r.
Opowieści

Straciłem przyjaciela

Jan Stoberski

Utrata bliskiego przyjaciela jest zawsze szalenie bolesna. Jeśli ów przyjaciel miał cztery łapy, jak Bonzo, żałoba zmienia nawet sposób postrzegania znajomych dwunożnych.

Bonzo starzał się i węch dopisywał mu coraz gorzej. Pewnego popołudnia ja potrafiłem swymi słabymi oczami dostrzec zająca, pomykającego polami niedaleko nas, a on nie mógł go ani wyczuć, ani dostrzec, chociaż rozglądał się bardzo niby bystro i uważnie po całej okolicy. W pewnej chwili udało mu się wreszcie spostrzec owego zajączka. Puścił się za nim, ale wyglądał jak starzec o trzęsących się niemal nogach, usiłujący dognać krzepkie pacholę.

Czytaj dalej