Utrata bliskiego przyjaciela jest zawsze szalenie bolesna. Jeśli ów przyjaciel miał cztery łapy, jak Bonzo, żałoba zmienia nawet sposób postrzegania znajomych dwunożnych.
Bonzo starzał się i węch dopisywał mu coraz gorzej. Pewnego popołudnia ja potrafiłem swymi słabymi oczami dostrzec zająca, pomykającego polami niedaleko nas, a on nie mógł go ani wyczuć, ani dostrzec, chociaż rozglądał się bardzo niby bystro i uważnie po całej okolicy. W pewnej chwili udało mu się wreszcie spostrzec owego zajączka. Puścił się za nim, ale wyglądał jak starzec o trzęsących się niemal nogach, usiłujący dognać krzepkie pacholę.
Słabł coraz bardziej. Zanosiło się na to, że nie pożyje już długo, dlatego biadałem któregoś dnia: – Że też poczciwe psy żyją krócej niż ludzie! Taka pięćdziesięcioletnia handlarka, Dżumałowa, schlebiaczka i naciągaczka, będzie pewnie jeszcze jakieś dziesięć czy dwadzieścia lat żyć