Rzucane przez nas w codziennych sytuacjach odruchowe „dziękuję”, choć bez wątpienia jest dowodem kultury osobistej, przynosi nam samym stosunkowo niewiele pożytku. Inaczej rzecz się ma z prawdziwą wdzięcznością, taką, która wiąże się z głębokim wzruszeniem – jej skutki doskonale odczuwa nie tylko nasz umysł, lecz także organizm. I są na to dowody.
Lekarka i psychoterapeutka Maria Moneta-Malewska chętnie zgadza się na rozmowę o wdzięczności, bo – jak przyznaje – wdzięczność często jej towarzyszy. „Pojawia się w różnych momentach: w kontaktach z ludźmi, z naturą, nawet kiedy czytam książkę i jestem wdzięczna autorowi za to, co napisał. To uczucie, które wznosi i unosi. Przychodzi samo, z wnętrza” – tłumaczy.
I rzeczywiście, nasza rozmówczyni potrafi być wdzięczna zarówno za rzeczy wielkie, jak i te dość prozaiczne. „Przyjechała do mnie ostatnio wnuczka z przyjaciółką, przywiozły chleb tostowy, którego nie jadłam chyba z 15 lat. Położyłam go sobie na patelni, spróbowałam i poczułam wdzięczność. Nie była to co prawda jakaś ogromna fala, ale bardzo miły moment” – przyznaje. Dzień przed naszą rozmową wdzięczność