Style przywiązania
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Pogoda ducha

Style przywiązania

Mostafa El-Kalliny
Czyta się 17 minut

Dlaczego niektórzy ludzie z ufnością wchodzą w relacje, a inni, choćby chcieli, nie umieją przełamać dystansu?

Zwyczajna scena: miejski park, na trawie siedzą zakochane pary, psy aportują piłki, młodzi rodzice dzielą się radami, a obok bawią się dzieci. Mała Marie właśnie dostrzegła kolejny cud świata – być może wiosennego motyla albo po prostu inne dziecko. Kiedy po chwili znów spojrzy w stronę rodziców, zobaczy, że nie ma ich tam, gdzie byli jeszcze przed chwilą. Zaciekawienie i zachwyt od razu zamieniają się w lęk. Przełykając łzy, zaczyna gorączkowe poszukiwania. Gdy kawałek dalej dostrzeże tatę, a ten ponownie weźmie ją na ręce, jej strach rozwieje się tak samo szybko, jak się pojawił. Świat na powrót stał się harmonijny i bezpieczny.

Od samego dnia narodzin tworzymy więzi społeczne. Aż do śmierci pozostaną one dla nas źród­łem emocjonalnego ­bezpieczeństwa, radości i bliskości – albo też nieraz cierpienia i smutku. Choć ­przybiorą różne formy, to przez całe życie będą dla nas kluczowe. Nasze relacje wiele mówią o tym, jacy jesteśmy, i jednocześ­nie obnażają, jak dużo jeszcze nie wiemy o ewolucji, psychologii czy neurologii. W książce Podbój szczęścia (1930) brytyjski filozof Bertrand Russell pisał: „Ludzie mający poczucie bezpieczeństwa w życiu są o wiele szczęśliwsi od ludzi czujących się niepewnie […]. Dziecko, które jest kochane przez rodziców, traktuje ich uczucie jak prawo natury […]. Dziecko nieodczuwające z jakichkolwiek względów miłości rodziców staje się łatwo bojaźliwe i nieprzedsiębiorcze, skłonne do współczucia dla samego siebie i niezdolne do spoglądania na świat oczami radosnej ciekawości” [tłum. Antoni Pański; poprawiono oryginalną interpunkcję i ortografię – przyp. red.].

Zjawisko przedstawione przez Russella zostało potwierdzone naukowo pod koniec lat 30. XX w., kiedy austriacki zoolog Konrad Lorenz zaobserwował, że pisklęta kaczek i gęsi przywiązują się do pierwszego poruszającego się obiektu, który zobaczą po wykluciu się z jaja – i jeśli potem zostaną od niego oddzielone, zdradzają oznaki stresu. Lorenz ustalił, że ten wrodzony przymus więzi jest tak silny, iż zwierzęta potrafią się przywiązać zarówno do matki, jak i do koła od roweru czy samego badacza. Choć w przypadku ludzkich noworodków sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, w latach 50. XX w. brytyjski psycholog John Bowlby rozszerzył teorię Lorentza również na ludzi. Odnotował, że dzieci oddzielone od rodziny podczas drugiej

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Dobro w sobie
i
zdjęcie: Lichtmagnet/Pixabay
Pogoda ducha

Dobro w sobie

Dagny Kurdwanowska

Gdy zachorowałam na depresję, straciłam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie dobrze. Przeszłam długą drogę, by zmienić spojrzenie na świat i zacząć szukać siły tam, gdzie wcześniej nie spodziewałam się jej znaleźć.

Jak się czujesz? – na to proste pytanie coraz więcej osób odpowiada krótko: „Raczej kiepsko”. I trudno się temu dziwić. Dziś tylko o złe informacje nie musimy się martwić – znajdą nas zaraz po przebudzeniu. Ale skoro próżno szukać pozytywnego wzmocnienia w świecie zewnętrznym, to może warto zmienić optykę i poszukać siły w sobie? Wiem, jak brzmi ta propozycja – dla części czytelników być może niezbyt przekonująca. Wielu z nas zaczyna i kończy dzień, zamartwiając się. Wojna, inflacja, kredyty, choroby – mamy w czym wybierać. Nie jest lekko, to z grubsza wiemy, a pobieżny sondaż opinii publicznej w autobusach, metrze i tramwajach jedynie utwierdza nas w przekonaniu, że lepsze jutro… było wczoraj. Trudno z tym dyskutować, bo lęki i wątpliwości to szczwane bestie: zalęgają się w głowie, odbierają jasność spojrzenia i chcą, by wszystko kręciło się wokół nich. Wypełniają przestrzeń, zabierając miejsce nadziei, odwadze, radości, wdzięczności i wszystkiemu, co mogłoby dodać nam siły. Z badań Fundacji CBOS, która od ponad 30 lat regularnie sprawdza samopoczucie Polaków, wyłania się ciekawy obraz. Ogólnie deklarujemy raczej zadowolenie z życia (53% badanych), ale gdy zagłębiamy się w szczegóły, okazuje się, że coraz więcej z nas przyznaje się do negatywnych emocji. W badaniach dotyczących 2021 r. (a więc jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie i przed inflacją) 45% respondentów wskazywało, że nieobce są im zdenerwowanie i rozdrażnienie. Ponad jedna trzecia badanych często lub bardzo często odczuwała zniechęcenie i znużenie (37%), a jedna trzecia – bezradność (31%). Co piąty respondent deklarował doświadczanie wściekłości (20%) oraz depresji i bycia nieszczęśliwym (19%). Przy takich nastrojach przekonywanie, że wszystko ułoży się pomyślnie, brzmi wręcz niestosownie. Mimo to nie jesteśmy wcale skazani na stres, niepokój i frustrację. Paradoksalnie kryzysy stanowią dobry moment do tego, by porzucić stare nawyki czy niedziałające rozwiązania i sięgnąć po nowe strategie. Dobre życie i pielęgnowanie w sobie dobra, o których chciałabym opowiedzieć, to właśnie jedna z takich strategii. Gdy mówię o pielęgnowaniu w sobie dobra, mam na myśli przede wszystkim pewien nawyk myślenia i codzienną praktykę pozwalającą przywrócić nam równowagę. To nauka rozumienia siebie, swoich emocji, nazywania własnych uczuć, stanów i potrzeb oraz umiejętność dbania o siebie, oddzielania tego, co ważne dla mnie, od tego, co ważne dla innych, stawiania granic, a także snucia refleksji nad tym, kim jestem, czego chcę, potrzebuję i jak zamierzam kształtować swoje życie. Niezależnie od tego, co się aktualnie dzieje za oknem, w pracy, w Polsce czy na świecie. W takim ujęciu dobre życie nie jest zrządzeniem losu albo darem gwiazd, tylko czymś, czego można się nauczyć. Wspaniale ujął to prof. Tadeusz Gadacz w książce O umiejętności życia: „Żyć trzeba umieć. Jakże często bowiem żyć nie umiemy. Dobre życie jest umiejętnością. Jesteśmy biegli w wielu umiejętnościach, ale mało kto opanował umiejętność życia. O tym, czym jest życie, dowiadujemy się najczęś­ciej wtedy, gdy właściwie musimy powiedzieć, że dobiegło ono końca”. Co zatem zrobić, by zacząć żyć, zanim będzie za późno? Na szczęście jest na to kilka sposobów.

Czytaj dalej