Z dziobem w chmurach Z dziobem w chmurach
i
zdjęcie: archiwum Sebastiana Kawy
Pogoda ducha

Z dziobem w chmurach

Wojtek Antonów
Czyta się 9 minut

Sebastian Kawa lata na szybowcach od 16. roku życia. Już 12 razy zdobył mistrzostwo świata, co oznacza, że jest najbardziej utytułowanym szybownikiem na świecie. Do tego dochodzi kilka worków medali, kilkadziesiąt pucharów i wiele wybitnych rekordów. Jego niespełnionym pragnieniem jest wciąż lot nad Antarktydą. I rekord wysokości w locie nad Tatrami.

 

Na ziemi ciągle coś nas ogranicza i przesłania horyzont: ściany, płoty, mury, drzewa, wzniesienia terenu. Naturalną potrzebą człowieka jest chęć spojrzenia dalej i dlatego tak chętnie wychodzimy na otwartą przestrzeń, wdrapujemy się na drzewa, wchodzimy na kościelną wieżę lub wierzchołki gór i stamtąd podziwiamy świat. Latanie to odwieczne marzenie człowieka, które tak niewielu z nas zaczęło spełniać zaledwie od minionego wieku. Należę do szczęśliwców, którym jest to dane: latam na szybowcach i samolotach, preferując oczywiście szlachetną formę lotu – bez silnika, na wzór ptaków”.

Sebastian Kawa

Wychował się na legendarnym dla polskiego szybownictwa lotnisku na górze Żar. Dosłownie. Pasją zaraził się od swojego ojca, wybitnego pilota i instruktora. „Mój pierwszy lot szybowcem odbył się oczywiście na Żarze – wspomina. – Pętałem się jak zwykle w okolicy startu, gdy powstała luka w lotach szkoleniowych.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Faceci w lajkrach Faceci w lajkrach
i
zdjęcie: Rafał Wielgus
Promienne zdrowie

Faceci w lajkrach

Wojtek Antonów

Kolarstwo szosowe to profesjonalna dyscyplina sportowa, w której stawką są trofea, rekordy i wielkie pieniądze. Ale coraz częściej na rowerze szosowym jeździ się po prostu dla przyjemności.

Większości z nas kolarstwo wciąż kojarzy się z Wyścigiem Pokoju i popularną przed laty grą. Każdy gracz miał zestaw kapsli ozdobionych flagami krajów startujących w imprezie. Na podwórkach toczyły się zacięte boje pomiędzy „kolarzami” NRD, Czechosłowacji, Polski. Dorośli z wypiekami na twarzach śledzili telewizyjne transmisje kolejnych etapów. I jedni, i drudzy o posiadaniu prawdziwej kolarzówki mogli jedynie pomarzyć.

Czytaj dalej