
Sebastian Kawa lata na szybowcach od 16. roku życia. Już 12 razy zdobył mistrzostwo świata, co oznacza, że jest najbardziej utytułowanym szybownikiem na świecie. Do tego dochodzi kilka worków medali, kilkadziesiąt pucharów i wiele wybitnych rekordów. Jego niespełnionym pragnieniem jest wciąż lot nad Antarktydą. I rekord wysokości w locie nad Tatrami.
„Na ziemi ciągle coś nas ogranicza i przesłania horyzont: ściany, płoty, mury, drzewa, wzniesienia terenu. Naturalną potrzebą człowieka jest chęć spojrzenia dalej i dlatego tak chętnie wychodzimy na otwartą przestrzeń, wdrapujemy się na drzewa, wchodzimy na kościelną wieżę lub wierzchołki gór i stamtąd podziwiamy świat. Latanie to odwieczne marzenie człowieka, które tak niewielu z nas zaczęło spełniać zaledwie od minionego wieku. Należę do szczęśliwców, którym jest to dane: latam na szybowcach i samolotach, preferując oczywiście szlachetną formę lotu – bez silnika, na wzór ptaków”.
Sebastian Kawa
Wychował się na legendarnym dla polskiego szybownictwa lotnisku na górze Żar. Dosłownie. Pasją zaraził się od swojego ojca, wybitnego pilota i instruktora. „Mój pierwszy lot szybowcem odbył się oczywiście na Żarze – wspomina. – Pętałem się jak zwykle w okolicy startu, gdy powstała luka w lotach szkoleniowych.