Kim mógłby być Jezus dla wyznawców judaizmu? Nieortodoksyjna, ale chwytająca za serce propozycja amerykańskiego rabina.
Chociaż klasyczne źródła żydowskie uważają Jezusa za fałszywego mesjasza, sądzę, że Jezus nie był fałszywym mesjaszem, lecz mesjaszem, któremu się nie powiodło.
[…] Po przedyskutowaniu niepowodzenia przemyślmy teraz ideę mesjańską. Dla chrześcijan Jezus był Mesjaszem, któremu się powiodło, ponieważ przyniósł on całkowite odkupienie. Na to Żydzi się nie zgadzają. Ale nawet gdyby Żydzi to zaakceptowali, i tak Jezus nie byłby mesjaszem, któremu się powiodło. Według żydowskiej teologii mesjańskie odkupienie nie ogranicza się do dziedziny duchowej. Przewodnim motywem żydowskiego mesjanizmu jest przekonanie, że odkupienie mesjańskie wydarza się w czasie i przestrzeni, w historii, w sferze społeczno-politycznej. Dla judaizmu odkupienie mesjańskie, aby było pełne, musi dokonać się tak w dziedzinie materialnej, jak i w duchowej. Dla judaizmu sfera duchowa i materialna są spokrewnione, związane z sobą. Żydzi nie mogą zaakceptować Jezusa jako żydowskiego mesjasza, nie przyniósł bowiem on tego typu odkupienia, jakie zapowiadało żydowskie nauczanie o erze mesjańskiej. Na przykład żydowski mesjanizm oczekiwał na erę mesjańską, która by spełniła prorocze marzenie o świecie bez wojny, o świecie, w którym „naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny” (Iz 2; 4), o świecie rządzonym przez sprawiedliwość i współczucie, o świecie bez uprzedzeń i ucisku.
Jak Martin Buber napisał wkrótce po Holokauście: „my (Żydzi) wykazaliśmy zakrwawionym ciałem naszego ludu, że świat nie jest odkupiony”. Dopóki pokój, sprawiedliwość i współczucie nie będą rządzić światem, dopóty Żydzi będą podtrzymywać pogląd, że Królestwo Boże dopiero ma przyjść. Żydzi będą wciąż uważać nasz świat za przedmesjański, za nie odkupiony. Jednakże, chociaż nasz świat nie może być uznany przez Żydów za świat odkupiony i chociaż Jezus nie może być uważany przez Żydów za ostatniego i ostatecznego Mesjasza żydowskiego, moją radykalną sugestią jest, że może być on uznany za jednego z mesjaszy żydowskich – raczej za mesjasza, któremu się nie powiodło, niż za fałszywego żydowskiego Mesjasza – który bierze udział w życiu swego ludu i jego nadziejach mesjańskich, a nie wyodrębnia się od nich.
Żydowska literatura teologiczna mówi o mesjaszu, któremu się nie powiodło. W większości tekstów nazywa się go Mesjaszem synem Józefa (albo Mesjaszem synem Efraima). Jest on wstępnym mesjaszem, który przychodzi, uprzedzając ostatecznego mesjasza, Mesjasza syna Dawida, i torując mu drogę. Jest on mesjaszem, który umiera, aby przygotować drogę, aby umożliwić zaistnienie ostatecznego odkupienia. […]
Wybitnych żydowskich przywódców i myślicieli – takich jak wielki szesnastowieczny mistyk żydowski Izaak Luria, uważano za Mesjasza syna Józefa. Według jednej z tradycji Mesjasz syn Józefa przychodzi w każdym pokoleniu, aby przygotować drogę do ostatecznego odkupienia. Jeśli to pokolenie nie jest tego godne, to Mesjasz syn Dawida nie przychodzi po nim. Jeśli pokolenie jest godne, Mesjasz syn Dawida nadchodzi. Według żydowskiej tradycji Mesjasz syn Dawida jeszcze nie nadszedł.
Moją propozycją jest, aby Jezusa uważano za jednego z żydowskich mesjaszy, to jest za Mesjasza syna Józefa. To dałoby Jezusowi miejsce w ramach żydowskich rozważań teologicznych i zakończyłoby ciągnącą się przez stulecia tradycję faktycznej ekskomuniki Jezusa ze wspólnoty wiary, do której należał.
[…] Chociaż przedstawiony tu pogląd na Jezusa mógł być antycypowany w klasycznej żydowskiej literaturze teologicznej, jest on bez precedensu w żydowskich rozważaniach teologicznych. Sięga on znacznie dalej niż wszystkie dotychczasowe sugestie. Ofiarowuje on Jezusowi i chrześcijaństwu nie tylko miejsce, ale i mesjańską rolę w ramach żydowskiej teologii. Żydzi bez wątpienia będą go uważać za nadmiernie śmiały. Chrześcijanie mogą uznać, że nie wychodzi dostatecznie naprzeciw nim.
To Martin Buber, pierwszy myśliciel żydowski, który określił Jezusa jako „brata”, przewidział czas, w którym, mówiąc jego słowami, „odradzająca się żydowska społeczność rozpozna Jezusa, nie tylko jako wielką postać w jej historii religijnej, ale także w organicznym kontekście rozwoju mesjanizmu, ciągnącym się przez tysiąclecia, którego ostatecznym celem jest odkupienie Izraela i świata. Jednakże równie mocno wierzę, że my nigdy nie uznamy Jezusa za Mesjasza, który przyszedł, bo to sprzeciwiałoby się najgłębszemu znaczeniu naszej mesjańskiej pasji…”.
Po sformułowaniu tego żydowskiego teologicznego poglądu na Jezusa niech mi wolno będzie powiedzieć w zakończeniu o moim osobistym spojrzeniu na Jezusa. Dzieci żydowskie nie zaprzątają sobie zbytnio głowy myśleniem o Jezusie, ale ja o nim myślałem, będąc dzieckiem. Mnie, który wzrosłem w latach po Holokauście i który znałem los polskich Żydów, nie można się chyba dziwić, że myślałem o Jezusie jako o polskim Żydzie. Będąc małym dzieckiem, wiedziałem, że Jezus zmarł straszliwą śmiercią i wiedziałem, że miliony polskich Żydów zmarły okropną śmiercią. Jako dziecko słyszałem nawet, jak Hitlera nazywano Antychrystem i porównywano do Poncjusza Piłata. Zatem, ponieważ byłem dzieckiem, wyobrażałem sobie Jezusa ubranego jak polski Żyd i żyjącego jak polski Żyd. Takie wyobrażenie Jezusa jako polskiego Żyda znajduje się także w sztuce dwu największych żydowskich artystów, pochodzeniem związanych z Polską: Marca Chagalla i Maurycego Gottlieba.
Myślę o Jezusie jako o Żydzie zatroskanym o swoich żydowskich braci. Myślę o Jezusie jako o polskim Żydzie, dzielącym dolę swego ludu w Polsce okupowanej przez nazistów. Wyobrażam sobie Jezusa takiego, jak go opisał Jan Pocek w swoim wstrząsającym wierszu „Legenda o Chrystusie”:
Zastali Go przy tej pracy –
na grobie w złotych wierzbach –
hitlerowscy żołdacy
w podkutych butach i hełmach…
Z szopy jak z krematorium
– wraz z jaworowym liściem
– garścią czarnego popiołu
wstąpił znów w niebo ojczyste…
Myślę o Maryi jako o żydowskiej matce w Polsce, troskającej się o los jej syna Jezusa i o los tysięcy innych żydowskich dzieci. W polskim poemacie „Stabat Mater”, napisanym przez Józefa Wittlina w 1942 r., Maryja jest opisana jako polsko-żydowska matka bolejąca nad śmiercią swoich synów, brutalnie zamordowanych przez wspólnego wroga Polaków i Żydów:
Stabat Mater, Mater Dolorosa,
Gdy jej synów odcinali z powroza.
Kładła w groby, głuche jak jej noce
Martwe swego żywota owoce.
Stabat Mater, Mater Nostra, Polonia –
Z cierni miała koronę na skroniach.
Rysuje mi się obraz Jezusa jako storturowanego, błąkającego się rannego Żyda, który dowlókł się pełen bólu do progu polskiego katolickiego domu w czasie nazistowskiej okupacji, aby poprosić o schronienie. Małe dziecko znajduje go i woła rodziców. „Mamusiu, tatusiu – mówi dziecko – tam w drzwiach stoi ranny Żyd, prosi o pomoc i powiada, że ma na imię Jezus”. Rodzice podchodzą do drzwi i pytają: „Jesteś Żydem? Jesteś Jezusem?”. A on odpowiada: „A wy za kogo mnie uważacie?”.
Fragment wykładu podczas IV Sympozjum Teologicznego z cyklu „Kościół a Żydzi i judaizm” w warszawskiej Akademii Teologii Katolickiej w dniach 11–12 maja 1992 r. Ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 7/1992. Tytuł i lead pochodzą od redakcji „Przekroju”.